Sklep internetowy Polskiej Grupy Górniczej oferuje opał w bardzo atrakcyjnej cenie - 900-1000 złotych za tonę, kiedy na rynku to już 2500-3000 złotych. Niestety jego zakup graniczy z cudem, ponieważ zainteresowanie wielokrotnie przekracza ilość dostępnego asortymentu. Związkowcy z "Sierpnia 80" już kilka tygodni temu alarmowali, że w sklepie internetowym PGG może dochodzić do nieuczciwych praktyk i okazało się, że mieli rację.
Trzy osoby z zarzutami za oszustwa przy zakupie węgla
Polska Grupa Górnicza sama zawiadomiła śledczych z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach o swoich wątpliwościach, dotyczących jednego ze składów węgla z Małopolski. Podejrzane wydało się to, że jego pracownicy w krótkim czasie odebrali dużą ilość opału - rzekomo dla klientów indywidualnych.
-
Mundurowi
szybko stwierdzili, że przy zakupie opału przez firmę doszło do
licznych nieprawidłowości. Podczas odbioru przez pracownika składu
kolejnej partii nieuczciwie zakupionego węgla z terenu jednej ze
śląskich kopalni, policjanci dokonali zatrzymań -
informuje biuro prasowe KWP w Katowicach.
Może Cię zainteresować:
Kwitnie spekulacja na rynku węgla. Sierpień 80 mówi o hakowaniu sklepu PGG
Ustalono, że nielegalny proceder polegał na zakupie węgla w sklepie internetowym PGG przy użyciu danych byłych klientów bez ich wiedzy. Na dodatek przy jego odbiorze posługiwano się pełnomocnictwami z podrobionymi podpisami.
- Skład posiadał w swojej bazie danych dane personalne dawnych klientów, którymi posłużono się w nieuczciwym procederze. Ponadto pracownicy składu pod pretekstem dostarczenia swoim byłym klientom węgla i nie informując ich, że ich dane posłużyły do zakupu węgla w sklepie internetowym PGG, wyłudzali od nich deklaracje składane do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków - dokumentu niezbędnego do odbioru węgla z kopalni - wyjaśnia biuro prasowe KWP w Katowicach.
Prokuratura Rejonowa w Tychach postawiła zarzuty trzem osobom: właścicielowi i dwóm pracownikom składu węgla. Dotyczą one oszustwa przy zakupie opału na, a także podrabiania podpisów na pełnomocnictwach. Podejrzani przyznali się do winy i złożyli obszerne wyjaśnienia. Wszyscy zostali objęci dozorem, a właściciel i jeden z pracowników dodatkowo poręczeniami majątkowymi w wysokości 50 tys. złotych. Grozi im do ośmiu lat więzienia.