Muzyka, de Gaulle i architektura. Czy Dom Muzyki i Tańca w Zabrzu to najbardziej niedoceniany przykład socrealizmu w Polsce?

Ktoś kiedyś policzył, że w Domu Muzyki i Tańca przez ponad 60 lat odbyło się ok. 9 tys. koncertów i innych wydarzeń kulturalno-rozrywkowych. Trudno dziś to sobie wyobrazić, ale był czas, że zabrzański obiekt wypełniał się do ostatniego miejsca kilka razy... dziennie! DMiT to bardzo ciekawe dzieło powojennej architektury – być może nawet najbardziej niedoceniony przykład socrealizmu w Polsce. Zobaczcie zdjęcia.

Na Śląsku i za granicą w Zagłębiu mamy wiele problemów z architekturą (na inną opowieść), ale – jakkolwiek to brzmi – z socrealizmem problemu nie mamy. W Warszawie znowu chcieli burzyć Pałac Kultury i Nauki, może słyszeliście. U nas nikt nigdy nie chciał burzyć Pałacu Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej. W Budynku Okręgowych Związków Zawodowych w Katowicach urzęduje marszałek województwa. Dawny Dom Kultury Huty Zgoda w Świętochłowicach (dziś Centrum Kultury Śląskiej) to najbardziej efektowny budynek w mieście (ok, może nie ma wielkiej konkurencji). Albo Tychy, Pałac Młodzieży w Katowicach... Nikt nie hejtuje.

Socrealizm? Jaki socrealizm?

A więc Dom Muzyki i Tańca. Gdy otwierali w grudniu 1959 roku, był to najnowocześniejszy taki obiekt nie tylko w Polsce. Nazwano go Halą Ludową. Mało oryginalnie, ale takie czasy. Była Barbórka, najwyższe władze państwowe i – jak zawsze, do dziś – Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk”. Dwa miesiące później grał Artur Rubinstein, była bitwa o bilety. Wiele takich stoczono w Zabrzu, bo i DMiT był przez lata jedną z najważniejszych aren koncertowych w Polsce. Przez pierwsze lata – najważniejszą, obok Sali Kongresowej w Warszawie. I jeszcze ciekawostka: w tym samym 1959 w Katowicach rozstrzygano konkurs na inny słynny obiekt widowiskowy. Tak, Spodek. Ale na jego budowę trzeba było czekać jeszcze trzynaście lat.

Dom Muzyki i Tańca i socrealizm? Jaki socrealizm? Ano taki, ciekawy. Z architekturą bywa tak, że nie ma lepszych i gorszych epok, jest kwestia postępu technicznego, który umożliwia więcej no i czegoś, co nazywamy ludzkim gustem. Do tego wszystkiego, rzecz jasna, dochodzi polityka i ideologia, ale – tak szczerze – kiedy architektura była całkiem wolna od jednego i drugiego? Zabrzański DMiT zaprojektowali znakomici Zygmunt Majerski (pierwszy dziekan wydziału architektury Politechniki Śląskiej) oraz Julian Duchowicz – moderniści, wychowani przed modernistów.

„Jeśli można powiedzieć, że wielu z tych modernistów później zwróciło się ku nurtom realizmu socjalistycznego, to wynikało to wyłącznie z ich lewicowania. Bo powojenna architektura została opanowana przez lewicowców, w tym oczywiście przez wiele wybitnych osobistości, dla których priorytetem było np. systemowe poprawienie warunków socjalnych w budownictwie mieszkaniowym, likwidacja robotniczych slumsów… etc. Gdy do nas wkroczył socjalizm, a wkroczył, jak zaznaczam w łagodnej formie, z architektami mojej generacji chcieliśmy przede wszystkim uwierzyć w to, że jesteśmy wolni. Że wolni będziemy budować jakąś nową ojczyznę...” - mówił mi lata temu Jerzy Gottfried, jeden z najwybitniejszych śląskich architektów powojnia.

– Gdy nam obwieszczono natomiast, że architektura powinna być socrealistyczna w treści i narodowa w formie, to środowisko powiedziało: „Nic nie mamy przeciwko temu”. Trzeba budować, żeby ludziom mieszkało się lepiej, z dbałością o zieleń, żeby na osiedlu były blisko przedszkole i apteka? Co w tym złego? A narodowa forma? Mój Boże, a kiedy w naszej architekturze takowa nie obowiązywała? – wyjaśniał architekt.

Gra z władzą

Jeszcze jeden cytat z Gottfrieda: „Myśmy, i mówię tu o sobie oraz architektach, z którymi współpracowałem i których znałem, nigdy w żaden socrealizm nie wierzyli i żadnego socrealizmu nie uprawiali. Styl socrealizmu wcale się w Polsce nie przyjął – zgasł po dwóch latach, architekci w większości się na niego wypięli, potem nikt już o nim nie mówił, a została po nim jedynie maszyna państwowa, która czerpała wzorce z masowego budownictwa, typizacji…”.

W Zabrzu Duchowicz i Majerski pierwotnie planowali być bardziej „poprawni politycznie”: w oryginalnych projektach budynku jest dużo więcej typowo socrealistycznych akcentów. Jak wiele PRL-owskich inwestycji, Dom Muzyki i Tańca nie został zrealizowany w pełni, zgodnie z oryginalnymi założeniami. Ponadto w 1959 roku w Polsce już dawno było po krótkim pogotowiu socrealistycznym. Dzięki temu niezwykle ciekawa schodkowa piramida, którą de facto jest DMiT, ma zdecydowanie bardziej uniwersalną, międzynarodową wymowę i charakter. Warto spojrzeć przy okazji na stricte modernistyczne bryły Pałacu Młodzieży w Katowicach (inne dzieło Duchowicza i Majerskiego). W tych realizacjach bardziej widać grę, jaką architekci tamtej ery musieli prowadzić z władzą, oczekującą właśnie dzieł „socrealistycznych w treści i narodowych w formie”.

Efektem tej gry jest często naprawdę ciekawa architektura i jednym z jej przykładów jest właśnie DMiT. Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że to najbardziej niedoceniany przykład socrealizmu (socmodernizmu – niektórzy mówią) w całej Polsce.

Co ten de Gaulle?

Ktoś kiedyś policzył, że w Domu Muzyki i Tańca przez ponad 60 lat odbyło się ok. 9 tys. koncertów i innych wydarzeń kulturalno-rozrywkowych. Trudno dziś to sobie wyobrazić, ale był czas, że zabrzański obiekt wypełniał się do ostatniego miejsca kilka razy... dziennie! Tak było, gdy grali tu nie tylko Rubinstein, ale i Scorpions, Leonard Cohen czy Chris de Burgh. Tak było też we wrześniu 1967 roku, gdy w Zabrzu gościł sam Charles de Gaulle.

Niech żyje Zabrze, najbardziej śląskie miasto ze śląskich miast, czyli najbardziej polskie ze wszystkich polskich miast” - powiedział prezydent Francji. Chyba nie trzeba tego wyjaśniać, że Zabrze nie jest jednym z najbardziej polskich miast, tak jak jest oczywiste, że nie jest jednym z najbardziej śląskich miast.

De Gaulle był oczarowany atmosferą. Występ Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk (tradycyjnie) odebrał jako akt ewidentnie propolskiego nastawienia ludu. Sądził zresztą, że to... amatorski zespół folklorystyczny. Jak pisał w ŚLĄZAGU Krzysztof Lewandowski, „w otoczeniu generała w Zabrzu znajdowało się więc bardzo dużo osób mówiących wyśmienicie po francusku, jak zresztą sam ówczesny I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego w Katowicach Edward Gierek. To zawsze stwarza niezwykle miłą atmosferę”. De Gaulle pamiętał Śląsk ze służby w wojskach francuskich w trakcie plebiscytu.

Generał nie miał przemawiać, ale poniosła go fantazja i... No cóż, idealnie wpisał się w ówczesną polską propagandę. Była tak szokująca, że pisały o niej gazety na całym świecie. Tę historię przypomina tablica wmurowana w Dom Muzyki i Tańca.

Zobaczcie zdjęcia zabrzańskiego obiektu wykonane przez Krysię i Tymoteusza Stańków.

Charles de Gaulle w Zabrzu

Może Cię zainteresować:

De Gaulle w Zabrzu. Dlaczego prezydent Francji nazwał je najbardziej polskim z polskich miast? Czy wiedział, co mówi i o co w ogóle chodziło?

Autor: Tomasz Borówka

09/09/2022

De Gaulle w Zabrzu

Może Cię zainteresować:

Odnaleziony film z de Gaullem w Zabrzu komentuje Krzysztof Lewandowski. Dziś rocznica pamiętnej wizyty prezydenta Francji

Autor: Redakcja

09/09/2022

Enklawa willowa w Zabrzu

Może Cię zainteresować:

Z cyklu "Przedwojenna deweloperka z godnością"... Magiczne miejsce w centrum Zabrza. Gdybym był Lukasem Podolskim zamieszkałbym właśnie tu

Autor: Marcin Zasada

15/06/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon