Etnolożka Magdalena Toboła-Feliks z Muzeum Historii Katowic przypomina, że zanim ten tzw. w Polsce "róg obfitości" doczekał się współczesnych rozmiarów i został tytą, był po prostu tytką, czyli torebeczką na cukierki.
Na początku była tytka
Pierwszoklasiści przychodzili do szkoły z tymi tytkami, a nauczyciel zawieszał je potem na specjalnym drzewku, które było na wyposażeniu szkoły. Dzieci musiały zdjąć te swoje tytki tak, by nie wypadły z nich cukierki. Było to dla nich swoiste wyzwanie, dowód, że są już gotowe do kolejnego etapu życia.
Zwyczaj obdarowywania rogami obfitości dzieci, które idą po raz pierwszy do szkoły, przyszedł z Niemiec. Na polskim Górnym Śląsku znany był już w międzywojniu.
– Z badań wynika, że pierwsza wzmianka o rogach obfitości pochodzi z Niemiec, z 1817 roku – dodaje Magdalena Toboła-Feliks. – To był czas fascynacji kulturą antyczną – dodaje.
Róg obfitości jest symbolem dostatku i ma związek z historią powstania świata według Greków oraz kozą Amalteją. Koza ta była opiekunką i karmicielką Zeusa, ukrywającego się przed ojcem. Któregoś dnia jeszcze mały Zeus ujrzał, że zwierzę ułamało swój róg. Wziął go do ręki, pobłogosławił i odtąd róg napełniał się wszelkimi dobrami.
Sympatyczny zwyczaj znany też w Wielkopolsce, na Warmii i Mazurach
W Niemczech rogi obfitości wypełniano przeważnie artykułami szkolnymi. Na Śląsku od początku były z łakociami. Bombony, makrony czy szkloki wkładali do tytek chrzestni albo dziadkowie. Teraz jest to przywilej rodziców pierwszoklasistów.
– Zwyczaj ten przyjął się także w Wielkopolsce, na Warmii i Mazurach – przekonuje Magdalena Toboła-Feliks. – Dlaczego nie jest powszechny w całym kraju, skoro ma wyłącznie pozytywny wydźwięk? Każdy region broni się przed obcymi wpływami, by zachować swoją odrębność. Jednak w Warszawie czy Krakowie są już w sklepach papierowe tyty do wypełnienia słodyczami. Można więc przypuszczać, że stopniowo będą je nosić do szkoły także dzieci w innych miejscach.
– W Zagłębiu Dąbrowskim zwyczaj ten nie jest powszechny, ale już kilkadziesiąt lat temu przeniknął do wielu szkół w miastach sąsiadujących ze Śląskiem – mówi Magdalena Hoły z Muzeum Zagłębia w Będzinie. – Im dalej od śląsko-zagłębiowskiej granicy, tym mniejsza jest znajomość tego zwyczaju. Tam, gdzie jest praktykowany, całe pierwsze klasy dostają tyty, bo to uatrakcyjnia ten dzień, a róg obfitości ma symbolizować obfitość wszelkiej dobroci i powodzenie w edukacji.
Żywiecczyzna, z tego samego województwa śląskiego, nie dała się uwieść tej tradycji.
– Unikamy obcych naleciałości, mamy swój zwyczaj pasowania na ucznia – wyjaśnia etnolog Weronika Kasperek z Muzeum Miejskiego w Żywcu. – Zazwyczaj to pasowanie odbywa się w dniach późniejszych, a nie podczas rozpoczęcia roku szkolnego i dopełnia go program artystyczny.
Kolorowy róg obfitości
Na samym Górnym Śląsku nie ma już pod tym względem podziału na rodziny o rdzennych, śląskich korzeniach i rodziny napływowe. Każdemu dziecku, które po raz pierwszy idzie tutaj do szkoły, tyta się po prostu należy. Kolorowy róg obfitości, czasem tak wielki jak to dziecko, ma osłodzić wizerunek szkoły, choć może zawierać również drobiazgi potrzebne potem w tornistrze. Zwyczaj ten ma więc duże szanse przetrwania dzięki też inwencji branży handlowej. Wystarczy tylko nie przesadzać z tą wielkością i obfitością.
Na koniec red. Katarzyna Pachelska jako pierwszoklasistka, jakiś czas temu. Tyta na swoim miejscu.
Może Cię zainteresować: