Do kradzieży tramwaju w zajezdni Zawodzie w Katowicach doszło 17 minut po północy. Samozwańczy motorniczy wykorzystał numer nieistniejącej linii 33 i, wartym 7 milionów złotych tramwajem, pojechał w kierunku Chorzowa. Co ciekawe, po drodze zatrzymywał się jeszcze na przystankach, przewożąc nieświadomych sytuacji pasażerów. Dopiero inny motorniczy zwrócił uwagę na nietypową linię tramwaju i powiadomił o tym dyspozytora. – Dyżurny został powiadomiony o godzinie 0:35, a tramwaj został zatrzymany o 0:40 – wyjaśnia mł. asp. Karol Kolaczek.
Aby zatrzymać tramwaj trzeba było wyłączyć prąd. Stało się to na centrum przesiadkowym w Chorzowie. Kiedy tramwaj stanął można było ująć mężczyznę, który bawił się w motorniczego. Jak się okazało, to 25-letni mieszkaniec Świętochłowic. Był trzeźwy i nie miał uprawnień do prowadzenia tramwajów, choć wiedzę, jak widać, miał wystarczającą. Na razie nie wiadomo, co skłoniło go do tak nietypowej podróży. – To się okaże. Czynności trwają – zaznacza mł. asp. Karol Kolaczek.
Będzie areszt dla 25-latka?
Szczęśliwie nikomu nic się nie stało, a tramwaj – nieuszkodzony – wrócił do zajezdni. Sprawą zajął się prokurator. – Mężczyzna ma usłyszeć zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym oraz kradzieży z włamaniem – informują chorzowscy policjanci. 25-latkowi grozić może nawet do 10 lat pozbawienia wolności. Komenda Miejska Policji w Chorzowie wystąpiła ponadto o areszt dla świętochłowiczanina.
Policjanci wyjaśniają teraz, w jaki sposób mężczyzna dostał się do tramwaju i jak go uruchomił. Wiadomo już także, że wewnętrzne dochodzenie przeprowadzone zostanie w Tramwajach Śląskich SA.
Może Cię zainteresować:
Słynna pętla, dworzec roku, anegdoty i sen o szklanej wieży. Czyli witamy na Chebziu
Może Cię zainteresować: