"Linia ognia, krwi, potu i śmierci"
By odpierać rosyjskie ataki - ukraińskie dowództwo musi cały czas manewrować dostępnymi jednostkami. Jak są rozciągnięte - niech świadczy wypowiedź generała brygady Ołeksandra Tarnawskiego, dowódcy operacyjno-strategicznego zgrupowania wojsk "Tawrija":
- Dzięki udanej kombinacji ognia i manewru z powodzeniem przeprowadziliśmy operacje kontrofensywne na kierunkach charkowskim i chersońskim - powiedział.
Od Charkowa na północy po Chersoń na południu.
Mimo tak długiego odcinka odpowiedzialności - wchodzące w skład ugrupowania jednostki dają radę.
- Wojna to przebiegłość pomnożona przez szkolenie personelu. Dowódcy powierzonych mi formacji, oddziałów i pododdziałów rozumieją to i realizują to w swoich kierunkach - mówi gen. bryg. Tarnawski.
I podległe mu jednostki - ciągle kąsają Rosjan.
- Obrona musi być aktywna. Aby odnieść sukces, konieczne jest prowadzenie działań ofensywnych przez cały czas. Może w porównaniu z ofensywą są krótkotrwałe, nieznaczące, ale odnoszą skutek. Nie wygramy wojny w okopach - powiedział w rozmowie.

Może Cię zainteresować:
Żółto-niebieskie Śląsk i Ukraina. Łączy nas historia, czyli o władcach, handlu i technologii
Z miejsca na miejsce
2 batalion strzelców Gwardii Narodowej Ukrainy Dnipro-1 jest rzucany z miejsca na miejsce. Jego kompanie walczą w obwodach dniepropietrowskim i donieckim. I, mimo strat i ogromnej przewagi wroga, odnoszą sukcesy. A wojenna pomysłowość i braki w zaopatrzeniu często są motorem nowych wynalazków. W ich realizacji pomagają cywilne warsztaty, zakłady naprawcze czy nawet domorośli "modelarze".
- Mamy takiego jednego sprytnego. Pospawał parę rurek, dołożył do tego kamerkę, zdalne sterowanie, a na wszystkim zainstalowany jest "kałach". Albo granatnik przeciwpancerny. Rozstawiamy je co 50 metrów i mamy zdalną linię obrony. A steruje tym żołnierz lub kilku z bezpiecznej odległości. Ruscy idą do ataku w trzech rzędach. Atakują zgodnie z podręcznikiem. A nasze roboty ich zatrzymują, a ustawione 200 metrów dalej moździerze robią resztę. Nie potrafią zrozumieć, że strzelają do nich "roboty", a nasi chłopcy są bezpieczni, więc walą w nie z czego popadnie - śmieje się dowódca batalionu Dnipro-1, ppłk Jurij Bereza. - Jak "popsują", to naprawimy albo zrobimy nowy. Tak można bezzałogowo trzymać spore odcinki.
Czy to działa? Owszem - już przetestowali w boju.
Z dumą pokazują nam też dostawczaka z plandeką. Na pierwszy zut oka - po prostu pięcioosobowy dostawczak. Ale po zdjęciu plandeki naszym oczom ukazuje się "domowa" wyrzutnia Grad. Pospawana z "trofiejnych" zestawów i korzystająca ze zdobycznej amunicji - doskonale wspiera żołnierzy NacGwardii.
Największą zmorą są miny. Nasi bracia z Dnipro-1 pokazują najnowsze - miny sejsmiczne POM-3 Medalion. Choć zakazane przez Konwencję Ottawską (której Rosja nie ratyfikowała) - są powszechnie stosowane na froncie. Takie pola minowe Rosjanie stawiają narzutowo i są bardzo trudne do wykrycia i rozminowania.
- Nasi chłopcy do nich strzelają. Innego sposobu nie mamy - mówi kombat (komandir bataliona) Jurij Bereza pokazując podziurawioną kulami minę POM-3.
Miny POM-3 to miny sejsmiczne, czyli reagujące na charakterystykę drgań podłoża. "Zaprogramowane" na dorosłego człowieka - nie detonują gdy w okolicy chodzą zwierzęta. Są też informacje, że miny mogą mieć czujniki magnetyczne - czyli teoretycznie nie zareagują na cywila bez broni. Chyba, że będzie niósł spory metalowy przedmiot...
- Idzie świnia - nie reaguje. Idzie krowa - nie reaguje. Ale kiedy podchodzi żołnierz - wyskakuje na metr i rozpada się na 1800 odłamków - mówi Jurij.
Odłamków, które w promieniu 8 metrów są w stanie przebić nawet kamizelki kuloodporne. Dla żołnierzy bez "pancerza" są zabójcze nawet do 16 metrów. A na większych odległościach skutecznie ranią...
Ale są też powody do śmiechu. Jurij pokazuje nam "najnowszy" rosyjski hełm.
- To chyba ściśle tajna wersja rozwojowa hełmu bojowego - pokazuje zdobyczny, ruski "hałer".
Wygląda imponująco - "powłoka" w najnowszym kamuflażu, kosmiczny wręcz kształt. Po prostu cud techniki.
- A teraz patrzcie - mówi kombat, biorąc do ręki zdobycz. - Ta powłoka ma chyba czynić ich niewidzialnymi. W świetle widzialnym, w podczerwieni i termowizji.
Po czym zrywa wierzchnią powłokę "maskującą", która okazuje się być zwykłą szmatą. Pod nią - warstwa pianki i żywicy. Takiej do ociepleń.
- To z kolei chyba jest warstwa, która ma chronić żołnierza przed ukraińskimi kulami. Nie wiem, na sobie nie spróbujemy - opowiada z coraz szerszym uśmiechem Jurij.
Zdziera z hełmu piankę i... naszym oczom ukazuje się "topek" z drugiej wojny światowej. Klasyczny hełm radziecki SSz-40... Wszyscy mają ubaw z najnowszej sowieckiej tiechniki.
Oglądamy też zdobyczne zeszyty oficerów, notatki snajperów, dokumenty poległych Rosjan. I list. Od rosyjskiego dziecka do żołnierza na froncie.
"Witaj drogi żołnierzu,
Piszę do Ciebie z Baszkirii
Chcę ci podziękować za odwagę i męstwo.
Trzymaj się, nie jesteś sam.
Jesteś naszym bohaterem.
Życzę ci żołnierzu, byś pokonał wszelkie przeszkody,
dużo siły i zdrowia.
Musisz ryzykować, żebyśmy mogli żyć spokojnie.
Dzięki Wam nasza armia jest silna i chroni nas.
Wróć żywy."
Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.