Jak
to się stało, że synek z Rudy Śląskiej jest dziś jednym z
siedmiu hejnalistów grających hejnał mariacki w Krakowie?
To
przede wszystkim kwestia ciekawości. Wieża Mariacka jest owiana
niesamowitą legendą i pragnienie objęcia tak prestiżowej posady
było ogromne. O wolnym etacie w zespole krakowskich hejnalistów
dowiedziałem się z mediów. Mimo bardzo rozbudowanego konkursu
postanowiłem spróbować.
Konkurencja
była duża?
Do
konkursu przystąpiło 36 osób. Wiadomo, że taka posada kusi –
Bazylika Mariacka w Krakowie to jedyne miejsce na świecie, w którym
co godzinę odgrywa się melodię, a codzienna transmisja do
Polskiego Radia to najstarsza tego typu cykliczna audycja radiowa na
świecie, trwająca już od 1927 r. To niesamowita duma móc
kontynuować taką tradycję.
Decydujący
o wyborze mieli nie lada zgryz…
Największą
trudnością okazało się znaleźć człowieka, który z jednej
strony ma wysokie umiejętności w grze na trąbce, a jednocześnie
ma wszystkie kompetencje strażaka. Począwszy od zdanego testu
sprawnościowego. W pierwszym podejściu na tym teście wszyscy,
łącznie ze mną, „polegli”.
Co
takiego przygotowano kandydatom na hejnalistę?
Podciągnięcia
na drążku, sprawdzający zwinność bieg po „kopercie” plus
bieg typowo kondycyjny. Pozytywnie zaliczyłem egzamin z gry na
trąbce, ale co z tego, kiedy na teście sprawnościowym padłem.
Dlatego później spędzałem praktycznie każdy dzień na siłowni i
kiedy po jakimś czasie powtórzono test, to wtedy już go
zaliczyłem. Dodam, że wśród wymogów był też brak lęku
wysokości, więc każdy z kandydatów wchodził, z zabezpieczeniem,
na 25-metrową drabinę. A że im wyżej, tym drabina bardziej się
chwieje, więc można sobie wyobrazić emocje na samej górze.
Czyli
konkurencje strażackie dały ci w kość, a z trąbką poszło
gładko. Od kiedy w ogóle grasz na tym instrumencie?
To
już 17. rok. Jakkolwiek by to dziwnie nie zabrzmiało, to jest to
zupełny przypadek. W rodzinie nie było żadnych tradycji
muzycznych. Zaczęło się od zaproszenia na przesłuchanie do szkoły
muzycznej w przedszkolu. Wtedy jak większość dzieci marzyłem, by
grać na gitarze, ale okazało się, że do wyboru została już
tylko trąbka i klarnet. No i skończyło się na trąbce. Najpierw
uczyłem się gry na niej w szkole muzycznej I stopnia w Rudzie
Śląskiej, potem w Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej
II stopnia im. K. Szymanowskiego w Katowicach, a później
rozpocząłem studia na Akademii Muzycznej w Krakowie. Obecnie jestem
po licencjacie, a jeśli wszystko dobrze pójdzie, to za dwa miesiące
będę już magistrem.
Chciałoby
się powiedzieć: i tak właśnie Kraków zabiera młodych, zdolnych
ze Śląska...
To
tendencja, która utrzymuje się od dobrych kilkunastu lat. Zdolni
trębacze ze Śląska wybierają studia w Krakowie. To wybór ze
względu na osobę prof. dr. hab. Benedykta Matusika. To najlepszy
profesor w Polsce, w dodatku mający świetnych asystentów – dr. Bartosza Gaudyna i mgr. Wojciecha Kaszubę. To są legendarne
nazwiska w środowisku trębaczy.
Jak
wygląda służba na wieży kościoła mariackiego?
Po
pokonaniu 272 schodów o godzinie 7.30 mamy zmianę służby i od
tego momentu spędzamy 24 godziny na wieży. W tym czasie hejnał
grany jest o każdej pełnej godzinie. Za każdym razem gramy na
cztery strony świata, czyli podczas jednej służby gramy 96
hejnałów. Oprócz tego gramy też inne melodie: np. w rocznicę
wybuchu wojny w Ukrainie grałem hymn Ukrainy, 11 listopada gramy
hymn Polski, z okazji Dnia Strażaka hymn św. Floriana, a w każdą
pierwszą sobotę miesiąca o godz. 21.37, czyli w godzinę śmierci
papieża Jana Pawła II odgrywamy „Barkę”. Ponadto w sezonie
turystycznym oprowadzamy turystów po hejnalicy.
A
jak ze spaniem?
Raczej
można nazwać to czuwaniem, ponieważ możemy sobie pozwolić na
maksymalnie pięćdziesiąt kilka minut między kolejnymi hejnałami,
więc człowiek po jednej zmianie wychodzi ekstremalnie zmęczony.
Zwłaszcza, że zimą na wieży jest bardzo zimno, a latem jest
gorąco. Dlatego pracujemy w systemie zmianowym. Zespół
hejnalistów liczy siedem osób. Mamy trzy zmiany po dwie osoby plus
siódmy, tzw. skoczek – po każdej zmianie ma się 48 godzin
przerwy.
Jeszcze
Śląsk, czy już Kraków? Gdzie ci teraz bliżej?
Choć
już piąty rok studiuję w Krakowie, to zdecydowaną większość
czasu spędzam na Śląsku. Po staremu mieszkam w Rudzie Śląskiej,
a do Krakowa dojeżdżam głównie w celu pełnienia służby na
Wieży Mariackiej. Za 2 miesiące obronię pracę magisterską i poza
obowiązkami służbowymi wolny czas zamierzam spędzać na Śląsku.
Kiedyś
trzeba będzie podjąć decyzję, co dalej: Śląsk, czy Kraków.
Ona
już jest podjęta. Zdecydowanie zostaję w Rudzie Śląskiej.
Ruda
Śląska wygrała z Krakowem? Czyli po staremu na plac, a nie na
pole?
Na
plac! Mam świadomość, że Kraków to bardzo atrakcyjne miasto, tam
spełniam się zawodowo, ale to tutaj mam rodzinę i przyjaciół.
Ponadto lokalizacja Rudy Śląskiej jest doskonała w kontekście
dojazdu do Katowic i dalej do Krakowa.
A
skąd pomysł na hejnał dla Rudy Śląskiej? Bo poza tym, że grasz
hejnał mariacki, to właśnie skomponowałeś hejnał dla rodzinnego
miasta.
Ten
pomysł mi przyszedł do głowy kiedy zaczynałem studia. Często
słyszałem wtedy hejnał mariacki i pomyślałem sobie, że to by
było interesujące, gdyby Ruda Śląska miała też swój muzyczny
symbol. Utwierdziłem się w tym przekonaniu po zdobyciu posady
hejnalisty, słysząc jak wiele osób w Krakowie podkreśla jak ważny
jest dla nich hejnał mariacki. Postanowiłem więc sprezentować
miastu hejnał już na początku 2022 roku, co zostało bardzo
pozytywnie odebrane przez ówczesną panią prezydent wraz z jej
pierwszym zastępcą.
Malkontenci
powiedzą, że hejnał to mogą mieć miasta typu Kraków, Gdańsk,
Toruń czy Lublin. Miasta z wielowiekową tradycją, a nie takie
powstałe niedawno zlepki w rodzaju przemysłowej Rudy Śląskiej.
Warto
na wstępie zaznaczyć, że słowo "hejnał"
wzięło się z węgierskiego "hejnal",
co oznacza świt. Generalnie hejnały w średniowiecznych miastach
były odgrywane o świcie w celu otwarcia bram miasta. Oczywiście
ponadto trębacze informowali o zagrożeniach, tak jak ma to miejsce
w legendzie o hejnale mariackim. W dzisiejszych czasach to
zastosowanie nie ma znaczenia, więc teraz hejnały należy
rozpatrywać w kategorii dodatkowej tożsamości miasta, tak jak
herby czy flagi. To, że Ruda Śląska jest miastem przemysłowym nie
oznacza, że nie powinna mieć swojego muzycznego symbolu. Wręcz
przeciwnie. Powinno to zachęcać ludzi do przyjazdu i do wysłuchania
tej melodii.
A
warto będzie posłuchać rudzkiego hejnału?
Uważam,
że to unikatowa melodia chociażby z tego względu, iż
zainspirowana została melodią ludową z Rudy Śląskiej “Oj
hutnik, hutnik”.
Udało się ją odnaleźć w zbiorach prof. Adolfa Dygacza, który
przez długie lata badał muzykę ludową Górnego Śląska. Dzięki
pomocy pani Agaty Krajewskiej z Górnośląskiego Parku
Etnograficznego w Chorzowie trafił do mnie zapis nutowy, a później
odnalazłem również nagranie, w którym pieśń tą śpiewa
urodzony w 1901 r. w Rudzie Śląskiej Jan Bieda. Uważam, że hejnał
powinien mieć jak najwięcej cech wspólnych z daną miejscowością.
Dobrze więc, że ten został zainspirowany lokalną pieśnią. Poza
tym jest śpiewny, więc jest szansa, że łatwo wpadnie w ucho. No i
taka ciekawostka - czas jego trwania odpowiada 11 taktom, czyli tyle, ile dzielnic liczy sobie Ruda Śląska. Wyjątkowe jest również to,
że prawdopodobnie to pierwszy hejnał w historii, który został
skomponowany przez hejnalistę Bazyliki Mariackiej w Krakowie. Przy
okazji chciałbym też uciąć wszelkie spekulacje – hejnał to
była moja inicjatywa i mój podarunek dla miasta. Za jego
skomponowanie, nagranie i zrzeknięcie się praw autorskich do niego
otrzymałem symboliczną złotówkę.
Kiedy
można będzie usłyszeć hejnał Rudy Śląskiej?
Prapremiera
ma się odbyć 4 czerwca o godz. 20.30 podczas Dni Rudy Śląskiej na
targowisku w Wirku. Premiera natomiast nastąpi w Dzień Herbu, 6
czerwca – w samo południe odegram wtedy hejnał z budynku
rudzkiego urzędu miasta. Na co dzień transmisja hejnału będzie
odbywać się pięć razy na dzień – o godz. 9, 12, 15, 18 i
19.59. Ta ostatnia godzina to nawiązanie do tego, że Ruda Śląska
powstała w roku 1959.
Może Cię zainteresować: