Na 39 spalarni odpadów, o których dofinansowanie z Funduszu Modernizacyjnego inwestorzy zwrócili się do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, aż sześć miałoby być zlokalizowanych na terenie województwa śląskiego.
Na liście tej znajdziemy m.in.:
- gliwickie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej,
- chcącą uruchomić taką instalację w Chorzowie firmę CEMA Energy,
- przymierzająca się do takiej inwestycji w Rudzie Śląskiej państwową spółkę Węglokoks Energia,
- Elektrociepłownię Nowy Będzin.
I od razu należy zaznaczyć, że nie są wszystkie podmioty, które zgłaszają chęć do takiej inwestycji w naszym regionie. Do listy tej trzeba ponadto dopisać
- spółkę Instalmedia, która chciałaby postawić spalarnię w tyskiej dzielnicy Wilkowyje,
- warszawską firmę Eneris, która od lat stara się o budowę takiej instalacji w Rudzie Śląskiej (złożony przez nią wniosek o wydanie decyzji środowiskowej został przekazany z rudzkiego ratusza do Katowic).
No i wreszcie kilka spalarni pod szyldem Metropolii, a ściślej mówiąc utworzonej przez nią i 26 gmin regionu grupy zakupowej, która miałaby te inwestycje przeprowadzić.
Każdemu jego spalarnia… Byle tylko wsadu do pieca starczyło
To oczywiście musi skłaniać do pytań nad celowością aż tylu podobnych sobie inwestycji i groźbą wzajemnej konkurencji między nimi. Zwłaszcza, że budowa spalarni pochłania ogromne pieniądze (sama tylko inwestycja w Gliwicach to 300 mln zł), zwykle budzi spore emocje wśród lokalnych społeczności, a unijne dyrektywy jednoznacznie każą zwiększać poziom recyklingu. Mówiąc wprost, czy przy takim wysypie spalarni w pewnym momencie nie zabraknie dla nich wystarczającej ilości paliwa?
- Tych projektów jest bardzo dużo na etapie planowania i mówienia, ale ile realnie ich powstanie to zupełnie inna sprawa. Przed budową naszej instalacji w Zabrzu w wojewódzkim planie gospodarki odpadami było siedem takich instalacji. I była walka, kto dostanie jaki przydział. A potem ostatecznie powstała jedna, w Zabrzu – wspomina Mariusz Dzikuć, dyrektor ds. rozwoju w koncernie Fortum Power and Heat Polska.
Dziś należąca do tej fińskiej spółki
elektrociepłownia w Zabrzu jest jedyną w regionie instalacją
wykorzystującą jako paliwo m.in. odpady komunalne. Jak ocenia Dzikuć, biorąc
pod uwagę moce
istniejących już
spalarni
i
cementowni,
trzech
budowanych
instalacji
tego typu (w sumie ok. 3 mln ton) oraz konieczny wzrost ilości trafiających do recyklingu
odpadów, to w całej Polsce jest jeszcze miejsce na spalarnie o
łącznej mocy 2 mln ton śmieci rocznie.
Co najmniej podwójna oszczędność dla miasta. Skorzystać też mają mieszkańcy
Na terenie Metropolii najbardziej zaawansowane w przymiarkach do budowy spalarni jest Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Gliwicach. Ma ono już prawomocną decyzję środowiskową dla takiej instalacji i do końca tego roku zamierza uzyskać pozwolenie na jej budowę.
-
W
2027 r. chcemy uruchomić blok o mocy 21 MW termicznych
i 4 MW energii elektrycznej – tłumaczył
niedawno
w
rozmowie ze ŚLĄZAGIEM Krzysztof Szaliński, prezes gliwickiego
PEC-u.
-
Gliwickie
odpady plus odpady zainteresowanych niektórych gmin z powiatu
gliwickiego to jest ta ilość, która tam będzie przetwarzana. Ta
ilość sprawi, że wyprodukujemy ciepło dla Gliwic. W okresie
letnim zaspokoimy całe potrzeby miasta na ciepłą wodę użytkową, zaś w sezonie zimowym istotną część tych potrzeb – mówił
podczas debaty na Europejskim Kongresie Gospodarczym w
Katowicach prezydent Gliwic Adam Neumann. Jak podkreślał
zrealizowanie inwestycji przyniesienie wymierne oszczędności
miastu.
- Dziś ciepłownia kupuje węgiel kamienny z kopalni Sośnica, gdzie rok temu ceny poszybowały w górę o 150 proc. Z kolei nieprzetworzony odpad resztkowy zawozimy do cementowni i płacimy 600 zł za tonę. Po zakończeniu inwestycji ten sam odpad spalimy w naszej ciepłowni, nie kupimy więc węgla i nie zapłacimy za odprowadzenie odpadu do cementowni, czyli będziemy mieli podwójną korzyść – wyliczał Neumann. Zwrócił też uwagę, że dziś – tytułem opłat za emisje CO2 - bazujący na węglu kamiennym PEC płaci 50 mln zł rocznie, podczas gdy instalacje wykorzystujące jako paliwo odpady resztkowe są póki co zwolnione z tej opłaty.
- Doprowadzimy do tego, że ceny za odpady dla mieszkańców i ceny za ciepło będą niższe – deklaruje prezydent Gliwic.
Na niższe stawki za odbiór odpadów liczy także prezydent Rudy Śląskiej, Michał Pierończyk. Jak dodaje, spalarnia Węglokoksu powinna też zapewnić ciepło dla całego miasta.
-
Będziemy jednak
potrzebowali
wsparcia sąsiadów, bo ta instalacja będzie przetwarzać 60 tys. ton, czyli więcej niż wytwarza nasze miasto – zastrzega
Pierończyk.
Metropolia wciąż liczy na zmiany w ustawie
Niezależnie od inicjatyw podejmowanych przez poszczególne miasta i przedsiębiorców, ze swoich planów w kontekście spalarni nie rezygnuje też Metropolia. Poza powołaniem wespół z 26 gminami grupy zakupowej, mającej pozwolić na ominięcie braku w ustawie metropolitalnej wprost zapisanego prawa do zajmowania się gospodarką odpadami. GZM próbuje też nakłonić posłów opcji rządzącej do stosownej korekty we wspomnianej ustawie. Wątek ten pojawił się podczas wspólnej konferencji Henryka Borczyka z zarządu Metropolii oraz posła Grzegorza Matusiaka (PiS).
- Trzeba ten problem rozwiązać, im szybciej tym lepiej dla mieszkańców. Są tereny pogórnicze, które można wykorzystać do takiej instalacji – mówił Matusiak. Na wprost zadane pytanie, czy będzie poselski projekt zmierzający do znowelizowania ustawy metropolitalnej nie zaryzykował jednak jasnej odpowiedzi.
- Jest otwarte pole do działania, a ja deklaruję,że takie działania podejmę – powiedział nam Matusiak.
Może Cię zainteresować:
W Gliwicach chwalą śląski węgiel. Pozwolił utrzymać w ryzach podwyżki cen ciepła
Może Cię zainteresować: