- Ta deklaracja jest dobra pod warunkiem, że przystąpimy do renegocjacji umowy społecznej. Tam trzeba zmienić daty wygaszania kopalń – stwierdził Wacław Czerkawski odnosząc się do słów Jacka Sasina, wicepremiera i ministra aktywów państwowych, który zapowiedział, że „do czasu uruchomienia pierwszych bloków jądrowych żadna kopalnia nie może zostać zamknięta”.
Samobójczy ruch Kaczyńskiego
Rzecz w tym, że pierwszy blok jądrowy w Polsce ma jakoby ruszyć w roku 2033, a tymczasem jeszcze w tej dekadzie wydobycie ma zostać zakończone w dwóch śląskich kopalniach, a samodzielne ruchy kopalni „Ruda” mają już w przyszłym roku zostać połączone w jeden. Tak bowiem stanowi przyjęta w ubiegłym roku umowa społeczna dla górnictwa. Jak zwraca uwagę Czerkawski w dokumencie tym znajduje się zapis mówiący o tym, że w razie wyjątkowych zmian na rynku umowa wymaga pilnej renegocjacji.
- A taką zmianą jest właśnie wojna za naszą granicą – stwierdza szef rady OPZZ województwa śląskiego.
O tym zresztą, jak wygląda realizacja umowy związkowcy chcą rozmawiać jak najszybciej z przedstawicielami rządu. Zwłaszcza, że niepokoją ich wypowiedzi płynące zarówno ze strony prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, jak i członków rządu, gdyż nie wynika z nich, aby ziścić miały się jakieś większe inwestycje w śląskie górnictwo (jeśli już, to tylko w lubelską „Bogdankę”).
- Ktoś się w pobliże prezesa i innych ważnych funkcjonariuszy państwowych dostał i prowadzi jakąś krecią robotę, typowo antywęglową. A najgroźniejsze jest to, że za nim zaczęli to powtarzać inni: premier Mateusz Morawiecki i Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska – powiedział na antenie radia Piekary Czerkawski.
- Mówienie takich rzeczy o węglu krótko przed wyborami, to trochę samobójczy ruch – skwitował związkowiec.
Rozliczymy! I nie rozliczyli
Czerkawski wprost mówi, że "umowa społeczna nie funkcjonuje" - nie ma notyfikacji i nie wiadomo nawet, czy Komisja Europejska posiada ten dokument. Przypomnijmy, że negocjowano ją przez długie miesiące, aż w końcu podpisano w maju ubiegłego roku. Umowa do dziś nie tylko nie została zaakceptowana przez KE. Wątpliwe, czy w ogóle odbyły się w tej sprawie jakiekolwiek poważniejsze negocjacje. Polska strona w ogóle nie informuje o ich przebiegu i rezultatach. To nie koniec rozczarowań polityką rządu. Czerkawski przyznał, że przez 7 miesięcy nikt nie odniósł się do wyników eksperckiego raportu, który wskazywał na bogate pokłady węgla koksowego w kopalni Bielszowice. Nie rozpoczęto nawet jednej z listy inwestycji w czyste technologie zapisane w umowie społecznej, nie ma pełnomocnika ds. transformacji Śląska, umarł także rządowy program dla Śląska.
- Pamiętam masówki pod kopalnią Makoszowy. Późniejsza premier Szydło zapowiadała: "Nie oddamy kopalni!". Odpowiadaliśmy: "My to słyszymy i panią rozliczymy" - wspomina Czerkawski.
Kopalnię Makoszowy zamknął rząd... Beaty Szydło. W styczniu 2017 roku. A jak ją związkowcy rozliczyli?
- Tak ją rozliczyliśmy, że uciekła do Brukseli. Może się bała - stwierdził związkowiec, z pewną dozą autoironii.
Może Cię zainteresować:
Działacze „Solidarności” skierowali list otwarty do prezesa Jarosława Kaczyńskiego
Może Cię zainteresować: