Czesław Michniewicz przeżywa najtrudniejszy okres w karierze po... największym sukcesie w swoim trenerskim życiu. To on jako pierwszy selekcjoner od 1986 roku wyprowadził reprezentację Polski z grupy w mistrzostwach świata. Zamiast czuć się jak król, na każdym kroku jest mieszany z błotem, a jego przyszłość w drużynie narodowej stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Zmiana selekcjonera niemal pewna
Najpierw mieliśmy ogromny hejt za to, jak grali Biało-Czerwoni w Katarze. Polacy wyszli z grupy, ale we wszystkich grupowych meczach skupiali się na defensywie, a pomysłem na zagrożenie rywalom była słynna laga na Robercika. Fakty są jednak takie, że ten brzydki styl przyniósł efekt w postaci awansu do 1/8 finału. W fazie pucharowej nasi piłkarze zagrali już odważniej, ale przegrali z Francją 1:3 i wrócili do domu.
Aspekty piłkarskie tuż po spotkaniu z wicemistrzami świata szybko znalazły się w cieniu afery premiowej. Wyszło na jaw, że na spotkaniu z drużyną przed mundialem premier Mateusz Morawiecki obiecał nagrodę finansową dla reprezentacji i to całkiem pokaźną, bo mówi się, że miało to być 30-50 mln złotych. Selekcjoner za to obrywa po głowie, bo krążą plotki, że mocno zaangażował się w dzielnie wirtualnych pieniędzy. Potem doszły nerwowe wywiady, mieszanie się w faktach, a dziś każdy dzień przynosi nowe rewelacje. Najnowsza plotka jest taka, że niemal wszyscy piłkarze są wściekli na Michniewicza, a niektórzy z nich zagrozili zaprzestaniem gry z orzełkiem na piersi.
To wszystko sprawia, że los obecnego selekcjonera jest w zasadzie przesądzony. Prezes PZPN wprawdzie jeszcze nie podjął decyzji, ale to podobno kwestia kilku dni. Podobno nawet już prowadzi rozmowy z następcami. W ogólnopolskich mediach w tej chwili mamy wyścig na nazwiska następców Michniewicza.
Andrij Szewczenko, Andrea Pirlo, Claudio Ranieri, Marcelo Bielsa, Roberto Martinez... i tak można wymieniać bez końca. Każdy dziennikarz chce rzucić swoje nazwisko, które rzekomo usłyszał od anonimowego informatora. Na giełdzie nazwisk praktycznie nie ma Polaków, ale jest pewien wyjątek. To Marek Papszun z Rakowa Częstochowa.
Dlaczego Papszun nie zastąpi Michniewicza?
Papszun był już przymierzany do reprezentacji Polski, gdy odszedł z niej Paulo Sousa. Wtedy PZPN postawił na Michniewicza. Czy teraz trener, którego drużyna pewnie zmierza po mistrzostwo Polski, przejmie drużynę narodową? Szkoleniowiec jasno wyraził się w tej sprawie.
- Nie chcę wchodzić do tej rzeki i znów uczestniczyć w jakichś medialnych grach. Nawet gdyby pojawiły się jakiekolwiek rozmowy, to raczej nie powinno to trafić do mediów. Jestem trenerem Rakowa Częstochowa, mam ważny kontrakt i na tym powinniśmy poprzestać. Te dyskusje i spekulacje w jakiś sposób są oczywiście miłe, bo pokazują, że jestem doceniany jako trener. Jeżeli jednak nie ma żadnych konkretów, to nie ma sensu o tym dyskutować, bo to jedynie medialne spekulacje - mówi Papszun w TVP Sport.
Fani "Medalików" raczej mogą spać spokojnie. Na ten moment niewiele wskazuje na to, aby ostatecznie to Papszun zastąpił Michniewicza. PZPN jeżeli zakończy współpracę z obecnym selekcjonerem, to niemal na pewno wybierze zagranicznego trenera. Tego domagają się dziennikarze, eksperci i kibice, a prezes Kulesza raczej nie pójdzie pod prąd.
Papszunowi w tej chwili kadra także jest niepotrzebna. Wokół reprezentacji jest koszmarna atmosfera i można więcej stracić, niż zyskać. Nie wiadomo też, jak ten szkoleniowiec poradziłby sobie w zespole, w którym rządzą gwiazdy, jak Robert Lewandowski, Wojciech Szczęsny, Grzegorz Krychowiak, czy Kamil Glik. Awantura po mundialu wyraźnie pokazuje, że kiedy są sukcesy, to każdy z nich wypina pierś do kamery, a kiedy robi się gorąco, to każdy milczy lub mówi tak, aby jak najmniej powiedzieć.
W Rakowie Częstochowa Marek Papszun jest szefem pełną gębą, a w dodatku ma przed sobą największy sukces w karierze. Jego drużyna za kilka miesięcy może po raz pierwszy w historii zdobyć mistrzostwo Polski, a potem będzie walka o Ligę Mistrzów. W klubie spod Jasnej Góry może spokojnie budować i rozwijać swój projekt bez ogromnej presji i wzroku milionów Polaków, którzy znają się na wszystkim, a na futbolu najlepiej.
A czy reprezentacja Polski zyskałaby na powierzeniu jej temu trenerowi? Trzeba odpowiedzieć szczerze, że... nie wiadomo. Prowadzenie klubu i kadry to dwie zupełnie inne role. Jedni są stworzeni do pracy z reprezentacją, a innych funkcja selekcjonera przerasta. Papszun w przyszłości być może dostanie szansę, aby sprawdzić to na własnej skórze, ale raczej będzie to przyszłość bardziej odległa niż 2023 rok.