W tym miesiącu miną 2 lata wojny w Ukrainie. Każdy dzień przynosi nowe ofiary. I końca nie widać...

24 lutego 2024 r. miną dwa lata od rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Cały czas trwają krwawe walki, każdy dzień przynosi nowe ofiary wśród żołnierzy i ludności cywilnej. I końca nie widać...

Życie w dużych miastach zachodniej Ukrainy niczym nie różni się od tego w innych krajach. Galerie handlowe pełne klientów, na sklepowych półkach niczego nie brakuje, paliwo można tankować do woli. Nie ma już, tak częstych jeszcze rok temu, wyłączeń prądu. Widok diametralnie różny od tego z początku rosyjskiej inwazji. Społeczeństwo okrzepło. O tym, że jednak nie wszędzie jest sielanka - regularnie przypominają syreny alarmowe. Rosyjskie rakiety i drony spadają na miasta nawet tak odległe od frontu, jak Lwów.

- Normalnie się teraz żyje. Mamy prąd, wodę, jest towar w sklepach. Pewnie, że są alarmy, bo niedaleko jest baza wojskowa, w którą regularnie walą, ale naszego miasteczka nie atakują - mówi nam Andrzej z przygranicznych Mościsk. - Tylko pomoc z Polski się skończyła. Teraz trzeba prosić o wszystko.

Nie tylko z naszego kraju płynie mniejsze wsparcie niż wcześniej. Konwoje humanitarne najpierw utknęły na blokadach granicy, nadto ogromne wsparcie z USA zostało skierowane do Izraela.

- Zapomnieli o nas? Od tygodnia nie widziałem konwoju na obwodnicy Lwowa - dowiadujemy się od ludzi.

Strefa Zero - "maszynka do mielenia mięsa"

Straty obu stron od początku rosyjskiej inwazji są... nieokreślone. Jedne źródła mówią łącznie o 500 tysiącach zabitych, rannych i wziętych do niewoli żołnierzach, inne sięgają nawet miliona. Propaganda obu stron zaniża straty własne, a zawyża wrogie. I choć liczby te są nieprecyzyjne, to nawet pół miliona ludzi, którzy stracili życie lub zdrowie w trwającej blisko dwa lata wojnie, to ogrom... Ale to, okrutnie rzecz ujmując, statystyka. Mieszkańców dotyka najbardziej los ich bliskich, którzy poszli na front. Jaką "maszynką do mielenia mięsa" jest Strefa Zero, dowiadujemy się od jednego z mieszkańców.

- Brata mojego przyjaciela wzięli dwa dni temu na "zerówkę". Wszyscy się martwią - mówi. Pijemy razem kawę, mija jakieś dwadzieścia minut. Dzwoni telefon. - Właśnie mi powiedzieli, że jego brat został postrzelony w obie nogi. Ewakuują go. Dwa dni na froncie i ranny. Nie każdy ma takie "szczęście". Nasi przyjaciele ze wschodu Ukrainy przekazują gorsze wieści.

- 120 gruz 200, 270 gruz 300 - piszą do nas lakonicznie.

Gruz 200, to w wojskowej terminologii sowieckiej zabici. Gruz 300 - ranni. I tak każdego dnia.

- Zajęcie stu metrów terenu to stu straconych ludzi. A następnego dnia i tak trzeba się wycofać. I tak w kółko - mówią o walkach na wschodnim froncie.

Ukrainie brakuje ludzi do walki

Dowiadujemy się, że w nowotworzonych brygadach, które mają być użyte w kolejnej, szumnie zapowiadanej kontrofensywie, zakłada się „od razu” 30-procentowe straty. Nic więc dziwnego, że brakuje już ochotników do walki. Nawet duże pieniądze nie są w stanie zachęcić Ukraińców, by poszli walczyć.

- W naszej brygadzie 70 procent ludzi nie miało doświadczenia wojskowego. Kazali nam atakować, ale nawet nie było czym. Jeden granatnik przeciwpancerny na pluton. Z ch... miałem w czołgi strzelać? Amunicji do kałachów nawet brakowało! - przeklina były żołnierz. - Poszedłem na ochotnika, byłem ranny, ale teraz ni ch..., za żadne pieniądze już nie pójdę walczyć!

A skoro nie da się znaleźć ochotników, trzeba robić „branki”. Teoretycznie skończył się już czas, gdy mężczyzna mógł się „wykupić” od poboru. Skorumpowani urzędnicy Wojenkomatu są wyłapywani i aresztowani. Trwa też weryfikacja tych, którzy załatwili sobie zwolnienie od armii.

- Ostatnio była taka sytuacja, że na granicę przyjechało kilka autobusów pełnych ludzi. A za kierownicami – młodzi, zdrowi faceci. „Czarni” sprawdzili ich dokumenty, zapytali, dlaczego nie służą w wojsku i nie było tłumaczenia. Spakowali ich i na front. A autobusy zostały bez kierowców – opowiada jeden z ukraińskich pograniczników.

Ukraina próbuje wszelkich sposobów, by „odzyskać” swoich zdolnych do walki obywateli. Pojawił się nawet apel skierowany do państw Europy, by… przestać pomagać mieszkającym tam Ukraińcom. Inną metodą ma być wysyłanie do namierzonych poprzez portale społecznościowe mężczyzn oficjalnego dokumentu nakazującego stawienie się do wojska. Niezastosowanie się oznacza dezercję. I co z tego – można zapytać? To z tego, że w Polsce i innych krajach działają grupy SBU, które takich dezerterów, bawiących się i korzystających z uroków życia na Zachodzie - lokalizują i wywożą do Ukrainy.

Końca wojny nie widać, chociaż..

Od wielu miesięcy żadna ze stron nie jest w stanie dokonać znaczącego przełomu na froncie. Ukraińskie kontrofensywy utykają na głębokich na wiele kilometrów polach minowych i rosyjskich fortyfikacjach. Ataki drugiej strony są rozbijane przez broniących zaciekle każdej piędzi ziemi Ukraińców. Tylko o ile obrońcom kończą się zasoby – u ruskich liudi mnoga. I coraz więcej sprzętu trafia na pole walki. (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)

Już pod koniec ubiegłego roku od ludzi z SBU dowiedzieliśmy się, że rosyjskie fabryki zbrojeniowe pracują na trzy zmiany. Szacuje się, że samych czołgów są w stanie produkować 120-160 w miesiącu! Do tego Rosja otrzymuje wsparcie z Chin, Korei Północnej, Iranu… A wsparcie dla Ukrainy jest coraz mniejsze. I coraz częściej pojawiają się czarne scenariusze dotyczące przyszłości.

- Wiecie, co jest najgorsze? Że jeśli Ukraina się podda, to ruscy wcielą naszych żołnierzy do swojej armii i zmuszą ich do pójścia na Polskę...
Mateusz Morawiecki w zakładach Rosomak

Może Cię zainteresować:

W Siemianowicach Śląskich powstanie 100 Rosomaków dla ukraińskiej armii

Autor: Michał Wroński

03/04/2023

Kopalnia Krupiński Suszec

Może Cię zainteresować:

„Nierzetelnie i niegospodarnie”. Najwyższa Izba Kontroli ostro o likwidacji KWK „Krupiński”

Autor: Michał Wroński

01/02/2024

Stacja kolejowa Czechowice Dziedzice

Może Cię zainteresować:

Nie czekali na CPK. Modernizacja węzła kolejowego Czechowice-Dziedzice zakończona. Kosztowała 1,5 mld złotych

Autor: Katarzyna Pachelska

31/01/2024

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon