Rok 1937. Mieszkańcy Warężyna przypadkiem wykopują z ziemi jakieś starodawne naczynia z niecodzienną zawartością. Prochy! Kości! - wspomina starsza pani, być może ostatni już naoczny świadek.
Powiadomiony o znalezisku proboszcz parafii w pobliskich Wojkowicach daje znać władzom, do wsi przybywają archeologowie. Zabierają ze sobą skorupy, mają je poddać badaniom. Nie kryją przed mieszkańcami swoich przypuszczeń... i nadziei. Waregowie! - powiadają. Nazwa Warężyna pochodzi od Waregów. Tylko że Waregowie to nie jakieś dawno zaginione w mrokach historii plemię, a wikingowie z Rusi, którzy zawędrowali tam we wczesnym średniowieczu, osiedlili się i z czasem zasymilowali. Wikingowie w Warężynie - to by dopiero była sensacja! Jednak wkrótce potem wybucha II wojna światowa.
Wykopane z ziemi w 1937 roku skorupy w wojennej zawierusze giną gdzieś bez śladu. Prawdopodobnie przepadają, gdy ulegają rozproszeniu zbiory zniszczonego przez Niemców Muzeum Śląskiego w Katowicach.
Jakoś przed końcem 1939 roku nazwa Warężyn przywabia do wsi wrocławskiego księgarza Kamińskiego, mającego widać zacięcie archeologiczne. Na upragnione ślady Waregów nie udaje mu się natrafić (choć miejscowi wieśniacy robią na nim "niepolskie wrażenie" - trudno orzec, z kim zetknął się w Warężynie Herr Kaminsky, że wyciągnął taki wniosek). Znajduje jednak u wojkowickiego proboszcza kolejne fragmenty ceramiki, które uznaje za wytwory kultury łużyckiej. Informuje o tym Oberschlesisches Landesmuseum (dziś Muzeum Górnośląskie w Bytomiu).
Co odkrył Teodor Kubiczek?
W rezultacie w 1942 roku do Warężyna przybywa kolejny archeolog. I to nie byle kto, bo sam Teodor Kubitzek (po wojnie - Kubiczek), legendarny pracownik Muzeum Górnośląskiego, utalentowany preparator-samouk dorównujący wiedzą i profesjonalizmem archeologom z naukowymi tytułami.
Po wzięciu na spytki gospodarza Maksymiliana Pitasa, Kubitzek dowiaduje się, gdzie właściwie dokonano pierwotnego odkrycia. Zakłada kilka sondażowych wykopów. Nie bez rezultatu. Ziemia zaczyna odkrywać swoje tajemnice. Są w niej skorupy naczyń, które Kubitzek uznaje za pochodzące z czasów pradziejowych. Wczesna epoka żelaza - ocenia Kubitzek. Jest nawet kamienny odłupek, być może z neolitu. Choć niekoniecznie, bo niektórych wyrobów kamiennych używano długo, nawet znając już metale. Tak czy inaczej - wszystko to świadczy o dawnym, sięgającym na całe tysiąclecia w przeszłość zasiedleniu wzgórza nad Czarną Przemszą.
Teodor Kubiczek dawno już nie żyje, ale jego znaleziska z Warężyna wciąż spoczywają w bytomskim sezamie magazynu Działu Archeologii Muzeum Górnośląskiego. Miejmy nadzieję, że kiedyś zostaną przebadane i się przydadzą, poszerzając - a może rewolucjonizując - naszą wiedzę o Warężynie.
Wikingowie na Przemszy
Dzisiaj Warężyn leży na uboczu. Z dala nawet od Gierkówki, która teraz, po wybudowaniu autostrady A1, też traci swą dotychczasową komunikacyjną rangę. Ale nie zawsze tak było. Przed wiekami główny trakt z Będzina do Siewierza przebiegał właśnie przez Warężyn. Wieś nad Przemszą leżała nad ważnym brodem, którym podróżnicy, kupcy i wojownicy pokonywali tę rzekę, przedostając się do Wojkowic na drugim brzegu. Warężyn jest starszy niż Wojkowice, których część położona nad Przemszą nazywa się Zawodzie (czyli pierwotnie znajdowała się za wodą z perspektywy Warężyna, z czego wynika, że to jego mieszkańcy musieli nadać nazwę temu obszarowi).
Warunki dla osadnictwa były tu szczególnie sprzyjające - bliskość bogatej rzeki i znakomity, suchy, wysoki brzeg, gdzie można było postawić chaty i gospodarstwa. Samo zaś wzgórze, górujące nad łukowatym korytem Czarnej Przemszy, wtedy jeszcze spławnej, mogło także stanowić dogodny punkt strategiczny, często wykorzystywany przez starożytnych wojów punkt obserwacyjny, kontrolny i obronny - zauważył w swojej historii Warężyna jego dziejopis, nieżyjący już niestety Stefan A. Paluch.
I miał rację. Przemsza rzeczywiście stanowiła arterię komunikacyjną. I to wyjątkową w skali ziem polskich. Pomiędzy jej górnym biegiem a górnym biegiem Warty istniała w średniowieczu przewłoka. Wąski, prawdopodobnie zaledwie kilkusetmetrowej długości pas ziemi, przez który transportowano ładunki, a być może i całe niewielkie statki, pomiędzy jednym dorzeczem a drugim. Podkreślmy, jakie to były dorzecza, bo chodzi o dwie główne rzeki Polski - Wisłę i Odrę.
Wikingowie mogli w okolice Warężyna przybywać drogą wodną, ze swych nadbałtyckich siedzib w Truso i Wolinie. To wcale nie jest fantastyka. Warężyn autentycznie wydaje się mieć coś wspólnego z dawną przewłoką. Dziś wieś znajduje się na grzbiecie, ale została tam przeniesiona po pożarze, który stawił część jej zabudowań. Kiedyś Warężyn rozciągał się na zboczu tego wzgórza, którzy mieszkańcy nazywają Wołek lub na Wołku. Wołok w języku ukraińskim czy rosyjskim, a więc w mowie ruskich Waregów, oznacza przewłokę. Takie nazwy miejscowości na Rusi, jak np. Wołokołamsk i Wyżny Wołoczek, powstały właśnie od tamtejszych przewłok. Pochodzenie nazwy warężyńskiego Wołka wydaje się identyczne.'
Kamienie na Wołku
Wołek, Waręską Górką tez zwany, to interesujące wzgórze. Stefan A. Paluch w swoim tekście „Obrabowany z dzieciństwa” tak wspominał:
Orka na Waręskiej Górce była jeszcze bardziej utrudniona, bo tam pług co chwilę zahaczał o wystające kamienie, które jak mówiono same rosną. Tej wiosny było ich dużo więcej, gdyż bauerzy w poprzednie lata tych kamieni nie zbierali i dodatkowo podczas mroźnej zimy zamarzająca woda w szczelinach sporo wyłupała. (…) Remont zabudowań wykonywany wiosną równocześnie z pracami polowymi, zwłaszcza przy braku podstawowych narzędzi i materiałów budowlanych posuwał się bardzo powoli. Najpierw trzeba było wykonać narzędzia, zagrabione nie tylko przez bauerów, później zgromadzić budulec, głównie wykopać kamienie na Waręskiej Górce, przywieźć je na taczce i dopiero wtedy zamurować wyrwę w ścianie”.
Kamienie wykopywane w takich ilościach na Wołku to niechybny znak, iż tamtejsza ziemia coś skrywa. Mogą to być relikty zabudowy dawnego Warężyna. Folwarku. Efekt działalności kamieniołomu. Ale może co innego. Czyżby na wzgórzu istniała przed wiekami jakaś warowna strażnica albo cmentarzysko czy inne miejsce kultu?
Nic też dziwnego, że w Warężynie znajdowała się komora celna, a i - jak na ważny punkt szlaku handlowego przystało - karczma. Komora siłą rzeczy musiała być zlokalizowana w okolicy brodu. Gospoda najpewniej też. Tak właśnie jest naniesiona na stare mapy karczma w Warężynie, która prawdopodobnie stała w tym samym miejscu od wieków. Dosyć dokładnie wiemy, gdzie.
Warężyn - w miejscu pierwotnym, to wioska prehistoryczna o ciągłym osadnictwie, a świadczą o tym wykopaliska z epoki kamiennej, brązu i żelaza jak te z z okresu wpływów rzymskich i wczesnego średniowiecza - pisze Stefan A. Paluch w swoim opracowaniu o historii tej wsi.
Zreasumujmy. Historia Warężyna może sięgać do neolitu (czyli, dla jasności, choć archeologowie nie lubią tego określenia i słusznie je tępią - do epoki kamienia, tej młodszej). W Warężynie znajduje się w większości nie przebadane cmentarzysko ciałopalne. Prawdopodobnie kultury łużyckiej (bo takie archeologowie odkrywali już w okolicy, np. w Przeczycach czy Będzinie-Łagiszy), ale niekoniecznie. W Warężynie mogły przetrwać relikty dawnej karczmy i komory celnej (możliwe, że był to jeden i ten sam obiekt). W Warężynie na Wołku, gdzie w ziemi rosną kamienie, aż prosi się o odkrycie wielka tajemnica. Na archeologa, który podejmie tam badania, czeka gwarantowana nagroda.