„Węgiel koksowy nie uratuje Bielszowic". Jerzy Markowski o raporcie, który mógłby wydłużyć życie rudzkiej kopalni do 2029 roku

Czy węgiel koksowy uratuje kopalnię Bielszowice? Nie. I zdecydują pieniądze. W kopalni Krupiński moglibyśmy wydobywać 3 mln ton węgla rocznie, tymczasem nadal finansujemy jej likwidację z budżetu państwa. Mamy tu zupełnie sprzeczne kierunki - mówi Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. Ekspert górniczy komentuje nowy raport badający możliwość dłuższego wydobycia węgla koksowego w rudzkiej kopalni. KWK Bielszowice, mocą umowy społecznej, ma zostać zlikwidowana w przyszłym roku.

arc
Jerzy Markowski

Czy węgiel koksowy uratuje kopalnię Bielszowice?
O zasobach węgla koksowego w Bielszowicach wiadomo od prawie 100 lat. To jest od dawna w pełni udokumentowane. Czy sięgnięcie po ten węgiel uratuje kopalnię? Nie wiem. Z punktu widzenia interesów państwa, to nie jest najpilniejsza sprawa.

Jak to „z punktu widzenia interesów państwa”?
Stali już nie produkujemy, więc mówimy co najwyżej o ewentualnej produkcji węgla koksowego na eksport.

Związkowcy już wspominają o odbudowie polskiego przemysłu stalowego.
Ale gdzie, skoro my nie mamy hut. To znaczy, one na Śląsku istnieją, ale nie są nasze. Faktem jest, że huty i koksownie nie sprowadzają węgla z Ukrainy i z Rosji, więc też mają deficyt. Ale wracam do mojej poprzedniej myśli: to problem prywatnego de facto biznesu stalowego. Nie jest to problem państwa. Poza oczywiście kwestią społeczną, bo przedłużenie wydobycia oznacza pewnie kilkanaście lat pracy dla załogi. Tylko, że dla Bielszowic węgiel koksowy wcale nie jest jedynym sposobem na przetrwanie.

?
Do wybrania niedaleko jest 140 mln ton węgla pozostawione po kopalni Makoszowy. Wystarczy poszerzyć obszar koncesyjny i wejść w złoże Makoszów. Tam został bardzo dobry węgiel, z niskim poziomem zanieczyszczenia i zero metanu pod ziemią.

Raport, który czytaliśmy – co oczywiste – warunkuje opłacalność fedrowania węgla koksowego w Bielszowicach od ceny surowca na rynku. Stara cena 500 zł za tonę: jest miliard w plecy. Nowa cena ponad 900 zł za tonę: miliard na plusie. Tylko jak cokolwiek planować przy takiej zmienności i nieprzewidywalności cenowej?
Bazowanie na cenach aktualnych w Bielszowicach byłoby atrakcyjne, ale pamiętajmy, że to samo doprowadziło do likwidacji kopalń Makoszowy i Krupiński. Bazowano tam na aktualnych wtedy cenach, które były wyjątkowo niskie. Jeszcze jedno a propos Bielszowic: przecież wydobycie nie ruszy jutro, to złoże trzeba udostępnić. Trzeba pieniędzy i czasu: 1,5-2 lata.

Ekonomicznie ma to sens?
Tak, bo za dwa lata sytuacja będzie jeszcze gorsza. Produkcja stali będzie rosła, a produkcja węgla koksowego maleje. Za dwa lata nikt nie będzie fedrował go w Czechach. Innych producentów węgla koksowego w Europie nie ma.

Bogusław Ziętek z Sierpnia 80 mówi o powołaniu nowej spółki, w oparciu o rudzki węgiel koksowy. Tu sens pan widzi?
Raczej karkołomne przedsięwzięcie. Można by to zrobić, ale nie widzę powodu, szczerze. Co najważniejsze, nowa spółka nie miałaby zdolności sfinansowania takiego projektu. Co innego, inwestować we własne złoże, własne aktywa, a co innego cudze. Najlepszym wyjściem byłoby pozostanie w Polskiej Grupie Górniczej.

To tylko raport, niewiążący w praktyce nikogo. Co dalej?
Zarząd PGG powinien go potraktować poważnie. Zrobić biznesplan, umówić się na kontrakt długoterminowy z odbiorcą tego surowca, wystąpić o dofinansowanie... Ale przypominam, że w tym samym czasie PGG bierze pieniądze budżetowe na likwidację zdolności produkcyjnych.

Kredyt?
Nie da się tego pogodzić. Nikt nie raczej nie wyłoży pieniędzy na inwestycję w kopalnię, która jest likwidowana. Fakt, że u nas banki są upolitycznione, więc można sobie wyobrazić, że jakieś pieniądze by się znalazły. Wolnorynkowo zdolność do finansowania takiego przedsięwzięcia ze strony PGG jest jednak mało wiarygodna, bo na likwidację zdolności produkcyjnych spółka sięga po pieniądze z budżetu państwa.

Wydobycie węgla koksowego w Bielszowicach, dłuższe życie kopalni o 7 lat - to się wydarzy?
Nie wydarzy się. Nie. I zdecydują pieniądze. W kopalni Krupiński moglibyśmy wydobywać 3 mln ton węgla rocznie, tymczasem nadal finansujemy jej likwidację z budżetu państwa. Mamy tu zupełnie sprzeczne kierunki. Z jednej strony potrzebujemy węgla, z drugiej – wciąż likwidujemy górnictwo.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon