Widziane zza Brynicy. Generał Szeptycki balował w Sosnowcu do północy, rano wkroczył na Śląsk

Czerwiec 1922 roku. Pamiętne chwile wkroczenia Wojska Polskiego na terytorium Górnego Śląska, które uzyskała Polska po plebiscycie i trzecim powstaniu śląskim. Generał Stanisław Szeptycki na koniu, pękający łańcuch przy moście na Brynicy, triumfalne bramy w miastach i Wojciech Korfanty, wygłaszający powitalne przemówienie na rynku w Katowicach. To klisze powszechnie znane. Czy zastanawialiście się, jak te chwile postrzegano i przeżywano tuż za wielowiekową granicą, która wtedy właśnie przestawała istnieć - granicą Śląska i Zagłębia? Nas zaciekawiło. I sprawdziliśmy. Najciekawsze jest to, co robił generał Szeptycki w Sosnowcu w noc poprzedzającą historyczny moment.

Ślaska Biblioteka Cyfrowa
Wojsko Polskie w Katowicach, 20 czerwca 1922

Ducha czasu i nastrój tamtych dni w Zagłębiu oddaje zagłębiowska prasa z epoki, jak np. dziennik „Iskra”. Już 17 czerwca 1922, czyli na trzy dni przed rozpoczęciem wkraczania WP na Śląsk, na pierwszej stronie gazety ukazała się w podniosłym patetycznym wręcz tonie utrzymana odezwa „Komitetu obchodu uroczystości przyłączenia G. Śląska do Polski”:

Obywatele! - głosiła – W tych dniach niezwyciężone hufce polskie obejmą w prawowite władanie przyznana nam część G. Śląska. Na zegarze dziejów Polski bije radosna godzina!
Któż to bowiem wraca pod skrzydła macierzystej swej, Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej?
Oto ten bohaterski lud górnośląski, najstarszy i najnieszczęśliwszy z dzieci polskich, oderwany tyle lat od pnia rodzicielskiego!
Ten lud, który był wydany na pastwę nieubłaganej buty i pychy krzyżackiej, którego bez litości dławiono za gardło, a z piersi przemocą chciano mu wyrwać jego polskie serce.
Przytłoczona ogromem przemocy ukryła się dusza ludu polskiego na Śląsku w głębokich, podziemnych nurtach, by tam - wieczyście żywa - czekać sposobnej pory wyzwolenia.
I oto skończyły się dni jego niewoli. O jego piastowską moc załamał się najbardziej wyrafinowany system przemocy jakiego świadkiem była Europa.
Trzykrotnie z bronią w ręku upomniał się lud polski na Górnym Śląsku o swoje prawa. Przelana krew na polach bitew, nieustraszone męstwo i hart powstańców górnośląskich, zadokumentowały jasno przed całym światem, że Górny Śląsk jest polskim i takim pragnie być na wieki.
I oto dzisiaj żołnierz polski, chorąży wolności narodów, wkracza nareszcie na prastarą ziemicę piastowską, niosąc na ostrzach swych bagnetów wolność ludowi polskiemu!!!

Dalej zaś gazeta apelowała:

W tym uroczystym momencie zwracamy się do Was, obywatele, z gorąca prośbą! Oto żołnierza polskiego, idącego przez nasze Zagłębie na Górny Śląsk, należy uroczyście powitać i po staropolsku ugościć.

Odezwa zachęcała do składania datków pieniężnych na ten cel, konkludując:

Obywatele! Nie wątpimy, iż Zagłębie Dąbrowskie, tak ściśle zespolone z bratnią dzielnicą górnośląską, które tylekroć dało dowody swej niezwykłej ofiarności podczas ubiegłych walk powstańczych, stanie i tym razem na wysokości zadania i przyjmie godnie obrońców Ojczyzny.

Policja Województwa Śląskiego wyrusza

Sosnowiec jest obecnie tym miastem, skąd władze kolejowe, policja i wojsko wyruszają lub wyruszą na Górny Śląsk - relacjonowała gazeta. - Onegdaj po raz pierwszy ukazały się na ulicach naszego miasta grupki policji świeżo umundurowanej. Wszyscy oni na naramiennikach mają orły śląskie, a na czapkach orły polskie.

Mowa tu o funkcjonariuszach Policji Województwa Śląskiego, utworzonej na kilka dni przed wkroczeniem Wojska Polskiego, sformowanej zaś w głównej mierze z powstańców śląskich.

„Iskra” nakreślała też harmonogram obejmowania przez Polskę poszczególnych miast i powiatów , mające potrwać ponad dwa tygodnie. Redakcja dodawała:

Komitet przyjęcia wojsk polskich na G. Śląsku zawiadamia, że właściwe uroczystości połączenia tej ziemi z Macierzą odbędą się dopiero po objęciu całego obszaru przyznanego Polsce. Na tę wielką uroczystość Komitet wyśle we właściwym czasie zaproszenie, powitanie zas wojska polskiego przy wkraczaniu na ziemie G. Śląska będzie miało charakter lokalny.

Sytuacja miała rozwinąć się nieco odmiennie od tych przewidywań. To pierwszym, „lokalnym” uroczystościom w Katowicach nadano wymiar szczególnie symboliczny i w jakiś sposób uniwersalny. Ostateczny protokół przejęcia Górnego Śląska przez Polskę sygnowano przy okazji powitania Wojska Polskiego w Rybniku 4 lipca, ale uroczystości tam zorganizowane nie były jakoś szczególnie huczniejsze od tych, które poprzedziły je w innych miastach.

Ksiądz patriota, ale co z wiernymi?

Nazajutrz, 18 czerwca, głos na łamach „Iskry” zajął ksiądz prałat Kapica, jako delegat książęco-biskupi (jak go przedstawiono i co oznaczało, że występuje jako przedstawiciel biskupa krakowskiego):

Idziemy do Ciebie, Polsko! Idą starcy, pochyleni wiekiem, ze łzą w oku, gotowi wołać z Symeonem „Teraz wypuść sługę Twego, Panie, według słowa Twego, w pokoju, albowiem oczy moje widziały zbawienie twoje, które zgotował przed obliczem wszystkich ludzi. (Łukasz II-gi).
„Idziemy do Ciebie, Polsko, jako kochające dzieci Twoje. Generacje przodków naszych czekały na Ciebie i nie doczekawszy, smutne w grób się kładły. My, szczęśliwi, niesiemy Co na powitanie tęsknotę stuleci, miłość pokoleń i żywa nadzieję ludu. Bądź pozdrowiona, o Polsko, Matko nasza.

Górnolotne słowa księdza Kapicy nie były koniunkturalne. Wieloletniego tyskiego farorza znano z jego propolskiego nastawienia. Nie dziwmy się zresztą katolickiemu księdzu, pamiętającemu lata pruskiego Kulturkampfu i jego antykościelne ostrze. Z drugiej jednak strony, duchowny miał w swojej parafii - zaś jeżeli postrzegamy go jako przedstawiciela diecezji, to na całym terenie Śląska przyznanym Polsce - także wielu takich wiernych, którzy głosując w plebiscycie, wyrazili swą wolę życia w Niemczech. Duszpasterz dystansował się w ten sposób od części swej owczarni, marginalizował ją. Słowa jednoznacznie zaangażowanego politycznie duchownego nie budowały wspólnoty wiernych przed wiekiem, identycznie jak nie budują jej obecnie. Wręcz przeciwnie, bywają dla niej destruktywne.

Redakcja „Iskry” najwidoczniej wyczuwała nastroje czytelników i zdawała sobie sprawę z tego, jak ważne jest dla Polaków w Zagłębiu wejście Wojska Polskiego na Śląsk 20 czerwca 1922. Rankiem tego dnia zapowiadała :

Gdy dziś, czytelniku, weźmiesz do ręki to nasze codzienne pismo, pomyśl, że oto dokonywa się na naszej ziemi jeden z tych rozlicznych cudów, których świadkami jesteśmy od chwili wybuchu wielkiej wojny europejskiej.
Oto właśnie dziś stopa naszego żołnierza przekracza granicę Śląska Górnego, by objać w posiadanie część tej odwiecznej ziemi polskiej, którą ostatni z Piastów utracił, a która pomimo sześćsetletniego oderwania od pnia macierzystego polską być nie przestała.

Dalej gazeta wysławiała żołnierza polskiego, zapowiadając: staniesz się tym, na co cię Polska w tej chwili rzec nacza: cementem, który po wieczne czasy spoi Śląsk z wolną niepodległą i równą Rzecząpospolita Polską.

Takie to były czasy i specyficzny moment, jednak z dzisiejszego punktu widzenia wizja siły militarnej jako głównego spoiwa łączącego Śląsk i Polskę nie brzmi najfortunniej.

Szeptycki się bawi

Żołnierz, który 20 czerwca 1922 roku wkroczył na Śląsk, miał za sobą ciężki bój. Generałowi Szeptyckiemu i jego oficerom popołudnie oraz wieczór poprzedzające dziejową chwilę upłynęły na wesołym biesiadowaniu do późna.

W poniedziałek około godz. 12-ej w południe przybył do Sosnowca gen. Szeptycki ze swym sztabem - relacjonowała „Iskra”. - Gdy pociąg stanął na stacji muzyka zagrała Mazurka Dąbrowskiego, wojsko sprezentowało broń. Generał przeszedł przez peron witając się z oficerami i delegacjami oraz członkami komitetu obchodu uroczystości przyłączenia G. Śląska. W imieniu prasy polskiej przemówił red. „Gazety Porannej” p. Sadzewicz, w imieniu komitetu prezydent Niernsee. Koło Polek wręczyło gen. Szeptyckiemu bukiet kwiatów.
Po powitaniu odbyła się przed dworcem defilada wojsk, po czym gen. Szeptycki wraz ze sztabem udał się na obiad.
Wieczorem o godz. 8 odbył się bankiet w restauracji „Zacisze”. W wieczerzy wzięło udział przeszło 200 osób, obok zaś do wspólnej wieczerzy zasiadło z górą 50 przedstawicieli prasy, wśród której byli korespondenci pism zagranicznych.
Serdeczne przemowy, w których brzmiała nuta zaufania i uznania dla dzielnego wodza wojsk polskich na Górnym Śląsku przeplatano toastami na cześć armii, Ślązaków itp.
Około godziny 10 i pół gen. Szeptycki zaszczycił swą obecnością skromną ucztę dziennikarzy. Wraz z nim przybyli zaproszeni przez gospodarzy: poseł dr Falkowski i starosta będziński p. Trzciński. O godz. 12-ej goście rozeszli się do domów, by przygotować się do uroczystości (…).

Tymczasem za granicę zdążyli wybrać się reporterzy „Iskry” dzielili się też obserwacjami zebranymi wcześniej:

Już od soboty do Sosnowca przybywać zaczęli dziennikarze i delegacje z całej Polski. Korzystając z wolnego czasu, wybraliśmy się w niedzielę do Katowic przez Szopienice, które już od rana były udekorowane kwiatami, flagami i dywanami, co sprawiało bardzo miłe wrażenie.
Dworzec w Katowicach zmienił zupełnie swój charakter. Zamiast wstrętnej niemczyzny rozbrzmiewa dźwięcznie piękna mowa nasza co dziwny stanowi kontrast z uniformami pruskich kolejarzy, których nie zdążono przebrać w mundury i czapki polskie. Na mieście wiele domów udekorowano barwami narodowymi. W restauracjach i kawiarniach orkiestry grają bez przerwy pieśni i hymny polskie, wywołując nastrój podniosły i radosny.
W chwili, gdy znaleźliśmy się na placu przed dworcem, ulicą od strony Sosnowca wjechał do Katowic oddział policji polskiej w sile kilkudziesięciu ludzi uzbrojonych w karabiny, przybrane w chorągiewki polskie.
Mieszkańcy Katowic podziwiali dzielną postawę policji i piękny wygląd koni, niczym nie przypominających niezgrabnych szkap pruskich. Oddział przedefilował przez plac i udał się w ordynku do koszar.

Tu dwie drobne uwagi. Do placu prze dworcem (reporter zapewne miał na myśli ulice Dworcową) ulicy prowadząca z Sosnowca nijak nie dochodzi. Autor mógł widzieć policjantów wjeżdżających ulica Warszawską (wtedy Friedrichstrasse) co najwyżej przemykających daleko w perspektywie ulic Dyrekcyjnej i Mielęckiego (wówczas Sedanstrasse). I to z odległości kilkudziesięciu metrów, zatem nie rozróżniając raczej takich szczegółów, jak owe chorągiewki przy karabinach. Albo więc policjanci jechali przez ulice miasta jakimiś zygzakami, albo też - jak można domniemywać, dziennikarz dodał, co zasłyszał bądź niestety nazmyślał. Autor nie określił też, jak wielu mieszkańców Katowic podziwiało policjantów. Niekoniecznie byli liczni, zważywszy katastrofalny dla Polski wynik głosowania w Katowicach podczas plebiscytu. Było to aż 85,4% za Niemcami i zaledwie 14,4% za Polską. Wprawdzie trwały już ruchy migracyjne i do Katowic zaczęli przybywać Ślązacy ducha polskiego z części Śląska pozostałej w Niemczech, a opuszczać je ci o niemieckim poczuciu narodowym, jednak nie odmieniło to jeszcze w jakiś radykalny sposób oblicza miasta.

Wkroczą w szyku bojowym

Artykuł „Iskry”, zatytułowany „W chwili dziejowej”, przedstawiał zarys nie tyle scenariusza uroczystości, co planu wojskowej operacji:

Wojska polskie otrzymały rozkaz wkroczenia na G. Śląsk we wtorek, to jest dziś o godzinie 8 rano. Wojska wkroczą w szyku bojowym. O godz. 8-ej przekroczy granicę szpica, złożona ze szwadronu ułanów. Za nią wkroczy, jako straż przednia, baon 3 p.p. oraz bateria artylerii polowej.
Gros wkraczające przez most szopienicki wojska stanowić będzie 75 p.p. oraz reszta 3 pułku ułanów, jako zaś pułk artylerii polowej.
Za wojskami liniowymi wkroczą wojska pomocnicze, jako to: kolumna samochodów pancernych, wojska techniczne oraz tabory.
Przy gros wkraczających wojsk znajdować się będzie generał Szeptycki ze swym sztabem.
Ze strony śląskiej poza oficjalnymi władzami województwa górnośląskiego przywita gen. reprezentacyjna kompania, złożona z b. powstańców górnośląskich, pod dowództwem majora Ludygi Laskowskiego, która towarzyszyć będzie sztabowi jako straż honorowa do Katowic.

Jak zapowiadano dalej, wojsko miało wkroczyć do Katowic drogą od Szopienic między godzinami 10 a 11. Powitać je miał je na granicy wojewoda Rymer z członkami tymczasowej rady wojewódzkiej, a także ksiądz Kapica, mający pobłogosławić żołnierzy. Przewidziano też przecięcie symbolicznego łańcucha granicznego przez powstańca-inwalidę (co zrozumiałe, nie wspomniano, że łańcuch będzie już przepiłowany i tylko dla niepoznaki powiązany słomą). „Iskra” zapowiadała też przemówienie posła Korfantego „imieniem ludności górnośląskiej”, mszę polową i defiladę na rynku, a ponadto popołudniową zabawę ludową w dawnym parku Południowym, przemianowanym już na park Kościuszki.

Małomówny generał

Nadszedł ranek 20 czerwca 1922 i chwila kulminacyjna - przekroczenie granicznego mostu w Szopienicach przez siły generała Szeptyckiego. Jej świadkiem również był reporter „Iskry”, pisząc następnie o niej z wyczuwalnym zaangażowaniem i wzruszeniem. Czemu też nie ma co się dziwić - dziennikarz oglądał historię na własne oczy:

Już wczesnym rankiem tysięczne tłumy ludu zalegały okoliczne ulice przy moście szopienickim. Organizacja przy organizacji, związek przy związku tworzyły jeden barwny łańcuch sztandarów. A za postem – Górnoślązacy. Jak daleko okiem sięgnąć można było nieprzebrane tłumy ludu. Wszystko oczekuje uroczystej chwili.
Po stronie śląskiej za symbolicznym łańcuchem granicznym stanęli reprezentacji władz i ludności śląskiej: p. wojewoda Rymer, poseł Korfanty, ks. prałat Kapica i Tym. Rada Wojewódzka w komplecie.
Wreszcie nadeszła oczekiwana chwila. Wojska poczęły przekraczać granicę. Więc naprzód lekkie pancerne auta, kawaleria, batalion piechoty, potem w znaczniejszym odstępie pojedynczy jeździec na cudnym uroczym koniu.
To generał Szeptycki.
Za nim sztabowi oficerowie.
Gdy generał dojechał do granicznego łańcucha, przemówił woj. Rymer, w skromnych, serdecznych słowach witał wojsko i wodza jako przedstawicieli suwerennej Rzeczypospolitej.
Po nim w przepięknej mowie błogosławił wkraczającej armii ks. Kapica imieniem ludu katolickiego i duchowieństwa. Witał armię polską, witał ten polski miecz, który nigdy nie był symbolem gwałtu i przemocy lecz niesie ochronę spokoju i ładu i jest zabezpieczeniem dla wszystkich ludzi „dobrej woli”.
Generał Szeptycki odpowiedział na przemówienie tak jak przystało na polskiego wodza. Zamiast wielu kwiecistych słów krótka komenda. Zagrzmiała pierwsza fanfara, pochyliły się pałasze - to armia Śląsk witała.
Druga fanfara - „cześć poległym za wolność Śląska
- ludzie płakali. Wreszcie trzecia fanfara zagrzmiała jakby wskazówka na przyszłość - „Nie rzucim ziemi”.
Mała dziewczynka górnośląska wręcza generałowi kwiaty.
Potem chwila, która raz tylko przeżyć można.
Inwalida powstaniec p. Chowaniec z Roździenia z okrzykiem „zgińcie kajdany”, przerywa łańcuch graniczny.
Muzyka gra hymn. „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Generał przekracza granicę.
Za nim wojska nasze, cudne wojska nasze, szwadron za szwadronem – kończy swą relację zagłębiowski reporter.

A generał Szeptycki już za Brynicą, gdzie dla Górnoślązaków ducha polskiego zaczynają się wielkie, radosne dni (czego nie można powiedzieć o ich współziomkach ducha niemieckiego - chyba że tych, którzy w tych samych dniach entuzjastycznie witają powrót Reichswehry do miejscowości, które pozostały w granicach Niemiec). Swoją drogą, to ciekawe, czy małomówność polskiego oficera miała związek z tym, w jaki sposób spędził poprzedzającą dziejowy moment noc. Jednak o tym historia milczy.

Wkroczenie Wojska Polskiego do Katowic 20 czerwca 1922 roku

Może Cię zainteresować:

Tomasz Borówka: 20 czerwca Narodowym Dniem Powstań Śląskich. Ale to data podziału

Autor: Tomasz Borówka

18/05/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon