Czasy studenckie niejednemu z nas kojarzą się nie tylko z obowiązkami, ale i z młodzieńczym szaleństwem. Dla osiemnastoletniej mnie, pod koniec pierwszej dekady XXI wieku, był to z kolei czas wielkiego oświecenia. Zrezygnowawszy z opcji mieszkania w akademiku, niemal każdego dnia pokonywałam trasę Katowice-Gliwice autobusami nieistniejących już linii 870 lub 840, a gdy miałam pecha – nieśmiertelną „szóstką”, dziś kursującą nieco inną, nadal jednak wycieczkową trasą. Tym cenniejszą, że przemierzając ulice poszczególnych miast zaczęłam sobie zdawać sprawę z faktu, że w ogóle nie znam konurbacji, w której mieszkam od urodzenia. Z ogromną fascynacją spoglądałam na mijane osiedla robotnicze i zakłady przemysłowe, których losy zaczęłam niedługo później obsesyjnie wręcz zgłębiać.
Chętny na wycieczkę po EC Zabrze? Najbliższe już 4 stycznia 2025. Szczegóły tutaj
Blacha jak z koszmaru, a może komiks Dave’a Gibbonsa?
Działająca wtedy pełnią sił Elektrociepłownia Zabrze, usytuowana przy ulicy Wolności, przykuła moją uwagę w sposób szczególny. Do gustownej, modernistycznej konstrukcji ceglanej w karykaturalny sposób przyłączono bowiem ogromne filtry obudowane charakterystyczną, żółtą blachą falistą. Wyglądało to jak retrofuturystyczny koszmarek, trochę niczym z uniwersum „Oddworld” – pamiętacie takowe? Na początku kolejnej dekady, bo w 2011 roku, zabrzańskie zakłady zostały przejęte przez koncern Fortum. Na terenie znajdującym się za częścią zabytkową skonstruowano nowoczesną, wykorzystującą węgiel i paliwo alternatywne elektrociepłownię, uruchomioną w 2018 roku. Wtedy też stara część kompleksu przestała pełnić swoją funkcję. Wcześniej rozpoczął się demontaż koszmarnych elektrofiltrów i ładowarko-zwałowarki, a światu na powrót ukazała się śliczna, przemyślana konstrukcyjnie „industrialna katedra”, jak coraz częściej nazywa się nie tylko Elektrociepłownię Szombierki, ale i jej zabrzańską starszą siostrę.
W ramach niezbyt przyjemnego wtrącenia wspomnę o makabrycznym odkryciu, jakiego dokonali robotnicy pracujący na terenie elektrociepłowni 10 marca 2016 roku. Sprawdzając drożność jednego z kominów, na dnie kanału wentylacyjnego, natrafili oni na... Ludzkie szczątki pokryte warstwami popiołu i pyłu. Jak informował „Dziennik Zachodni”, zmumifikowane zwłoki znajdowały się na wysokości około sześciu metrów nad ziemią, w lejkowatym ujściu kanału. Nie wiadomo było, jak długo denat o nieznanej tożsamości leżał w nieużywanym od lat 90. minionego wieku kominie.
Bez filtrów, za to z nową funkcją w perspektywie
Szczęśliwie, chroniony obiekt – mieszczący się zresztą na terenie firmy Fortum – nie padł ofiarą wandali, a maszynownia i kotłownia przetrwały czas przejściowy przed przejęciem przez miasto w stanie wręcz doskonałym. Okazjonalnie w sieci pojawiały się materiały buszujących po obiekcie urbexerów, wykorzystujących każdą lukę w zabezpieczeniach i każdy moment nieuwagi ochrony. Rzeczone materiały audiowizualne, choć pozyskane w niezbyt legalny sposób, pozwoliły stwierdzić, co następuje: w dzielnicy Zaborze miasto Zabrze ma prawdziwą perełkę industrialną do pokazania światu!
Według zapowiedzi zabrzańskiego magistratu, w swoim nowym wcieleniu dawna elektrociepłownia ma służyć celom kulturalnym i biznesowym. Różne scenariusze adaptacji przestronnych wnętrz rozniecają wyobraźnię miłośników zabytków poprzemysłowych i nie tylko. Wystarczy pomyśleć o nadzwyczaj wręcz udanej rewitalizacji Elektrowni Powiśle w Warszawie czy też klasyce gatunku – londyńskim Battersea Power Station. Możliwości są ogromne, a okoliczności przejęcia budynków zdawały się bardzo sprzyjające. Za budynek dyrekcji, kotłownię, maszynownię, klub przyzakładowy, świetlicę i pomniejsze zabudowania miasto Zabrze zapłaciło symboliczne sto złotych. O tym, że to jak wygrana „szóstki w totka” może przekonać się każdy, kto weźmie udział w cyklicznie organizowanej przez Stowarzyszenie Wrazidlok „rajzie po elektrociepłowni” lub wybierze wirtualny spacer, korzystając ze zdjęć wykonanych przez zaproszonych do wnętrz kolosa fotografów.
Rewolucja zaczęła się we wsi
Wciąż rozmawiamy jednak o teraźniejszości i przyszłości, co zasadniczo jest niebywale radosne i optymistyczne, jednak zakład ma przecież wspaniałą, bogatą historię. Żeby dobrze umiejscowić ją w dziejach dzisiejszego miasta Zabrze, warto przypomnieć sobie, że jeszcze na początku XX wieku było ono największą w Europie... Wsią. Tak! To właśnie w tej wsi pojawiły się pierwsze na Górnym Śląsku tramwaje, to tutaj funkcjonowała nowoczesna poczta, a przemysł wręcz galopował. Formalnie Zabrze stało się miastem dopiero 1 października 1922 roku, chociaż już w 1873 zostało stolicą powiatu. W tamtym czasie zresztą podjęto pierwsze kroki w stronę uczynienia Zabrza miastem.
Tymczasem losy naszej dzisiejszej bohaterki sięgają 1883 roku. Właśnie wtedy berliński przedsiębiorca nazwiskiem Emil Rathenau, miłośnik elektrotechniki, założył Towarzystwo dla Używania Elektryczności, które cztery lata później uległo przekształceniu w Allgemeine Elektrizität Gesellschaft – spółkę AEG. W 1896 roku spółka podjęła się budowy elektrowni przy ulicy Kronprinzenstrasse 416 (Następcy Tronu, dzisiaj: Wolności 416). Zaledwie rok później nowoczesny zakład, wyposażony w trzy maszyny o mocy 280 kW każda, rozpoczął produkcję energii elektrycznej. Tak narodziło się O.E.W. Kraftwerk Zaborze („Oberschlesische Elektrizitäts Werke”), czyli Górnośląskie Zakłady Energetyczne, Elektrownia Zaborze.
Był to zakład o niebanalnym znaczeniu, któremu aż do wybuchu Wielkiej Wojny dorównywały tylko dwa takie zakłady na terenie całych Niemiec: w Berlinie oraz w Nadrenii-Westfalii. Majestatu giganta dopełniało pięć monumentalnych kominów, z których jeden mierzył aż 100 metrów wysokości i 6 metrów przekroju. Dbano o stały rozwój elektrowni. W latach 1897 – 1904 dokonano zakupu siedmiu maszyn parowych produkcji „Görlitzer Maschinenbauanstalt”, czyli Zgorzeleckiej Wytwórni Maszyn. W 1906 zabudowano pierwsze turbiny parowe, tym samym podnosząc moc elektrowni do 1300 kW.
Dla przemysłu, ale najpierw dla ludzi
Uruchomienie elektrowni w Zaborzu miało także diametralnie odmienić życie okolicznych mieszkańców. Przed uruchomieniem zakładu spółka AEG zawarła z gminą Klein-Zabrze, wcieloną do Zabrza dopiero w 1905 roku, umowę. Zgodnie z jej ustaleniami, przez kolejnych 50 lat spółka miała dokonywać elektryfikacji posesji prywatnych i publicznych. W 1896 roku wymieniono kursujący od dwóch lat tramwaj konny na elektryczny, a w celu zapewnienia trakcji prądu stałego o napięciu 600 V, w elektrowni zamontowano specjalny generator.
Ciągle wzrastające zapotrzebowanie na energię elektryczną spowodowało rozwój zakładu, ale i konieczność dokonania zmian administracyjnych. W roku 1900 elektrownia zmieniła właściciela na Schlesische Elektrizitäts und Gas Aktien Gesellschaft, którego spółka AEG była akcjonariuszem. Nowy zarząd powołano w Gliwicach (Gleiwitz) pod nazwą „Oberschlesischen Elektrizitätswerke” („Górnośląskie Zakłady Elektryczne”). W rozrastającą się elektrownię inwestowano gigantyczne kwoty – w samym 1909 roku było to aż dwa i pół miliona marek – a ta służyła kolejnym mieszkańcom, od 1913 wysyłając prąd także do powiatu toszeckiego.
Katastrofalny czas wojny, czas rządów szaleńców
Rekordowa moc elektrowni została osiągnięta w okrutnych czasach drugiej wojny światowej, w 1942 roku, wynosząc 176 MW. Nie trzeba zbytnio tłumaczyć, że w tamtym okresie Niemcy do granic eksploatowali lokalne kopalnie, pragnąc pozyskać jak najwięcej węgla nie tylko do celów stricte energetycznych, ale przede wszystkim do hut oraz do produkcji paliwa syntetycznego. A zakłady przemysłowe wymagały zasilania. Po niemieckiej stronie granicy w aglomeracji górnośląskiej pracowały trzy elektrownie: w Szombierkach (Kraftwerk Oberschlesien, Schomberg), w Zaborzu oraz najmłodsza, w Miechowitz – dzisiejszych Miechowicach. Dwie pierwsze dostarczały prąd do zakładów przemysłowych, ale także domostw i trakcji tramwajowej. Plan Niemców zakładał utworzenie dodatkowej elektrowni jako rezerwy energetycznej dla odległego o 200 km Breslau – Wrocławia – na wypadek ataku aliantów.
Pod koniec drugiej wojny światowej wielu pracowników ewakuowano, dobrowolnie bądź nie, w głąb Trzeciej Rzeszy. Pozostała na miejscu ekipa miała za zadanie utrzymanie elektrowni w ruchu. Tymczasem górnośląski Gauleiter, lokalny dowódca, zapewniał cywili, że są bezpieczni, że nic im nie grozi. Wiedział doskonale, że zbliża się 1. Front Ukraiński. Wiedział, że jednym z głównych zadań żołnierzy będzie przejęcie zakładów przemysłowych. Godziny przed wkroczeniem sowieckich wojsk nadał komunikat radiowy zapewniający mieszkańców, żeby rano normalnie wyruszyli do pracy. Tej samej nocy uciekł. Styczeń 1945 zapisał się na kartach historii zakładu jako czas dewastacji i grabieży dokonanej przez czerwonoarmistów. Gdy zakład ostatecznie trafił w ręce polskich władz, rozpoczęli oni mozolne zadanie odbudowania elektrowni.
Zaborska rekordzistka, której blask niech lśni na nowo
W chwili wygaszania zabrzańska elektrownia była najstarszą na Górnym Śląsku, ale i na całym obszarze powojennej Polski. Jej potężne, przestronne wnętrza ma niebawem wypełnić gwar turystów oraz uczestników wydarzeń kulturalnych. Rzecz jasna, rewitalizacja zajmie zapewne wiele czasu, ale jak ilustrują przykłady pobliskiej Kopalni Guido tudzież rybnickiej Zabytkowej Kopalni Ignacy, warto czekać!
Nie zapominajmy także o znakomitym, a momentami tajemniczym, sąsiedztwie elektrowni. Czy zastanowiło Was kiedyś, dlaczego akurat tuż naprzeciwko elektrowni, przy klubie CK Wiatrak, znajdziemy dawny tunel kolei piaskowej? Kiedyś z dawnej kopalni Luiza-Wschód (później Zabrze-Wschód) dowożono do elektrowni węgiel za pomocą kolei wąskotorowej. Charakterystyczny tunel ocalał do dziś, stając się umiłowanym miejscem fotografów. Tor wąskotorówki nie kończył się jednak na elektrowni, biegnąc dalej przez ulicę Pawliczka (Saarland-Strasse), obok dawnego wiaduktu kolejowego, aż do koksowni "Skalley" (Borsig-Kokswerke Skalley, od 1945 Koksownia Zaborze).
Trzymam kciuki i nieśmiało wyobrażam sobie moment, w którym przekroczę próg adaptowanej do nowych funkcji elektrowni. I wiem, że będę tam często wracać. Pamiętacie Halę Makoszowy? A gdyby tak… Klasa sama w sobie pokroju Deep Purple czy Black Sabbath zagrała w elektrowni na Zaborzu?
Może Cię zainteresować:
Joanna Stebel: Przodownik pracy w kryzysie, czyli jak upadała Elektrociepłownia Miechowice
Może Cię zainteresować: