Ruch Chorzów oraz Górnik Zabrze to kluby piłkarskie wręcz legendarne. Legendarne na Śląsku i bardzo szanowane w całej Polsce. Stoi za nimi piękna historia, ale ostatnie kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat to pasmo sportowych i organizacyjnych niepowodzeń (nie licząc wicemistrzostwa Polski dla Ruchu w 2012 roku). Wieczne problemy z pieniędzmi, ze stadionem, z kibicami, a na końcu z osiąganiem wyników, z których zagorzali fani Ruchu i Górnika mogliby być dumni.
Czy moda na Ruch już przeminęła? Czy Górnik Zabrze, który sam siebie określa „klubem śląskich miast" wciąż jest tą samą legendarną marką?
Rekord frekwencji na „domowym meczu wyjazdowym"
Ta historia mogła przydarzyć się chyba tylko Ruchowi Chorzów. Gdy wydawało się, że klub zmierza wreszcie w dobrym kierunku, a na horyzoncie majaczy już bilboard z napisem „Witamy w Ekstraklasie", okazało się, że zespół zostanie pozbawiony swojego największego atutu - wiernych kibiców szczelnie zapełniających obiekt pamiętający największe sukcesy „Niebieskich". Bo kibice wierni pozostali, ale zabytkowy stadion już nie dojeżdża. A właściwie nie dojechała jedna ze „świeczek", która uległa awarii tak poważnej, że dla kibiców obiekt został dla kibiców zamknięty. I co teraz? Obiekt zastępczy. A to kosztuje. Stadion Śląski niesprawny i zbyt drogi, więc przy Cichej dogadano się z Piastem Gliwice i domowe mecze Ruch w rundzie wiosennej rozgrywać będzie kilka kilometrów od Chorzowa.
- Sytuacja się skomplikowała. Atut własnego boiska sprawiał, że łatwiej było nam o komplet punktów. Ale staram się dostrzegać plusy. Może ta trudna sytuacja sprawi, że piłkarze i kibice jeszcze bardziej się zmotywują. Wiem, że nasza „szarańcza" będzie szczelnie wypełniać stadion w Gliwicach - mówił Seweryn Siemianowski, prezes Ruchu Chorzów.
Nie pomylił się, bo już pierwsza kolejka na „domowym meczu wyjazdowym" zakończyła się frekwencyjnym sukcesem. Kibice „Niebieskich" zapełnili obiekt przy Okrzei w liczbie 8211 osób, pobijając swój rekord frekwencji na tym stadionie (w 2014 roku grali tu z Metalistem Charków - wtedy mecz z trybun oglądało ponad 6 tysięcy kibiców). Ten wynik okazał się lepszy niż na większości stadionów PKO Ekstraklasy podczas minionego weekendu, w tym na obiekcie... Górnika Zabrze.
Jakby tego było mało Ruch wygrał ten mecz. Pokonał Chrobrego Głogów po golu Tomasza Foszmańczyka z rzutu karnego w ostatniej minucie meczu i awansował na drugie miejsce w Fortuna 1. lidze, czyli miejsce, które na koniec sezonu oznaczałoby awans do Ekstraklasy.
Ale do tego jeszcze daleka droga, bo gra na wynajmowanym obiekcie to dodatkowe koszty i mniejsze przychody z dnia meczowego, a przecież Ruch ma jeden z najmniejszych budżetów na zapleczu Ekstraklasy.
Nawet 100 tysięcy złotych mniej w dniu meczowym
Dzisiaj wszyscy działacze klubu z Cichej cieszą się z mobilizacji kibiców, bo to realnie przekłada się na sytuację finansową klubu, która jak już zdążyliśmy wspomnieć, nie jest najlepsza. A i tak trzeba liczyć straty. Dochód z jednego dnia meczowego może być nawet 100 tysięcy złotych mniejszy. Wynika to z tego, że frekwencja w Gliwicach średnio zapewne będzie mniejsza o jakieś 2-3 tysiące widzów niż przy Cichej. Czyli mniej kibiców, mniej pieniędzy z biletów. Do tego braku klubowego sklepu z pamiątkami na stadionie i dochodów z cateringu.
Aha, doliczmy jeszcze pół miliona złotych, które Ruch musi zapłacić za wynajęcie zastępczego stadionu (110 tys.+ VAT za mecz) To nie są tanie rzeczy.
- Oczywiście to trudna sytuacja. Mamy jeden z najmniejszych budżetów lidze, ale zrobiliśmy wszystko, żeby wzmocnić klub na wiosnę i mamy większą konkurencję na kilku pozycjach w drużynie. Ale wierzymy, że ten cel, jakim jest awans jest na wyciągnięcie ręki. Mimo tych problemów ze stadionem - powiedział Siemianowski.
Ruch i Górnik w czołówkach frekwencyjnych statystyk. Bogactwa to nie przyniesie, ale...
Moda na kibicowanie Ruchowi i Górnikowi przeminęła? Spójrzmy na liczby. Top 10 ostatniego weekendu (10-12 lutego 2023):
- Legia Warszawa - Cracovia 15 182 widzów
- Lechia Gdańsk - Widzew Łódź 9 423
- Wisła Kraków - Resovia 9 311
- ŁKS Łódź - GKS Tychy 8 655
- Ruch Chorzów - Chrobry Głogów 8 211
- Górnik Zabrze - Radomiak Radom 7 134
- Jagiellonia Białystok - Pogoń Szczecin 5 450
- Śląsk Wrocław - Korona Kielce 5 224
- Stal Mielec - Raków Częstochowa 4 330
- Zagłębie Lubin - Piast Gliwice 4 116
I co nam to mówi? Dobrze świadczy o zmobilizowanych kibicach „Niebieskich", którzy tłumnie jadą na mecz domowy rozgrywany nie na swoim stadionie i w słabym świetle stawia kibiców Górnika Zabrze. Nieco ponad 7 tysięcy kibiców na meczu u siebie? Na stadionie, który może pomieścić nawet 24 tysiące widzów? Coś tu jest grubo nie tak jak ma być. Szczególnie, że jeszcze w rundzie jesiennej na mecz z Widzewem potrafiło na obiekt przy Roosevelta przyjść ponad 19 tysięcy ludzi.
W Zabrzu powinna zapalić się czerwona lampka? Czemu przychodzi coraz mniej kibiców? Jest Ekstraklasa, jest Lukas Podolski, którego obecność w zespole już powinna z automatu gwarantować kilka tysięcy widzów na trybunach więcej niż zazwyczaj. Co więc jest powodem mizernej frekwencji? Mecz z Radomiakiem rozgrywany był w niedzielę o 15.00. Pora idealna. Rywal może nie z najwyższej półki, ale to nie tłumaczy wszystkiego.
Górnik na równi pochyłej. Wyniki słabe, a tu czwarta trybuna i zaciskanie pasa
Górnik gra w rundzie wiosennej bardzo źle. Przegrywa albo remisuje. Osuwa się w ligowej tabeli niebezpiecznie w rejony strefy spadkowej. Spadek zainteresowania zespołem tylko dobije marną już i tak kondycję finansową klubu, który zamierza wkrótce zacząć budowę czwartej trybuny na Arenie Zabrze. Tylko czy ona w ogóle jest potrzebna, skoro pozostałych trzech nie udaje się wypełnić?
Żeby finanse w Górniku Zabrze się zgadzały, wsparcie kibiców jest niezbędne. Wystarczy spojrzeć na liczby: Frekwencja na Arenie Zabrze w sezonie 2021/2022 (średnio 12.043 widzów) była czwartą największą w kraju i dała skok z dnia meczowego aż o 10 mln złotych.
Jak wynika z raportu „Piłkarska Liga Finansowa – sezon 2021/2022” firmy Deloitte, kibice Górnika Zabrze byli jednymi z tych, którzy wydawali najwięcej: średnio 56 zł na mecz, co oznaczało drugi wynik w lidze.
W sumie sezon do sezonu na Roosevelta zwiększono przychody o 13,2 mln zł (trzecie miejsce w lidze). Za każdy punkt Górnik zapłacił 240.000 zł, co było najniższym kosztem w Ekstraklasie. Także wskaźnik wynagrodzeń do przychodów jest najmniejszy w ESA (26 procent z transferami, 28 bez nich).
To wszystko pokazuje jak ważna dzisiaj dla klubów jest frekwencja na własnym stadionie i dochód z dnia meczowego. Dla takich zasłużonych klubów dla śląskiej piłki jak Ruch Chorzów i Górnik Zabrze tym bardziej. Bo mówimy o wielkich markach ze wspaniałą historią, które od lat zmagają się poważnymi problemami. I tylko wsparcie wiernych kibiców pozwoli utrzymać się na powierzchni i marzyć jeszcze o nawiązaniu do dawnych sukcesów i osiągnięć, które pamiętają już tylko najstarsi fani fusbalu na Śląsku
Może Cię zainteresować: