Jerzy Pilch urodził się 10 sierpnia 1952 roku w Wiśle. Mieszkał w niej na stałe zaledwie dziesięć lat, ponieważ w 1962 roku dołączył do przebywających w Krakowie rodziców - Wandy i Władysława. Często powtarzał jednak, że było to najważniejsze dziesięć pierwszych lat jego życia.
- Mówił, że to okres, w którym się ukształtował i kiedy sięgamy do jego twórczości, to przekonujemy się, że tak rzeczywiście było. Znajdujemy tam etos ewangelicki, a przypomnijmy, że Wisła jest miejscowością z największym odsetkiem ewangelików w Polsce. To stąd wynika pilchowskie umiłowanie słowa, przywiązanie do Biblii - tłumaczył dla portalu ŚLĄZAG Andrzej Drobik, dyrektor Festiwalu Słowa im. Jerzego Pilcha "Granatowe Góry".
Pisarz przez całe swoje życie wracał do Wisły, choć miał w niej zaledwie jedno spotkanie autorskie. Przyjeżdżał w odwiedziny do dziadków oraz rodziców. Przyjeżdżał, kiedy w kość dawała mu choroba alkoholowa, a później choroba Parkinsonsa. W Wiśle walczył z własnymi demonami. W całości napisał tutaj tylko "Portret młodej wenecjanki".
10 sierpnia 2022 roku w ramach Szlaku Odkrywców Wisły odsłonięto tablicę Jerzego Pilcha. Miejsc związanych z nim w mieście jest natomiast znacznie więcej.
Z dworcem kolejowym związany od dziecka
Jerzy Pilch do Wisły najchętniej przyjeżdżał pociągiem. Zawsze śmiał się, że był jednym z niewielu podróżnych w ekspresie z Warszawy.
- Dworzec bardzo szybko wpisał się w życiorys Jerzego Pilcha. Kiedy miał zaledwie trzy miesiące, jago mama wyjechała na studia farmaceutyczne do Krakowa. Odprowadzanie rodziców na pociąg i czekanie na ich przyjazd było stałym elementem pierwszych dziesięciu lat jego życia - opowiadała Katarzyna Koczwara, która śladami Jerzego Pilcha po Wiśle oprowadza turystów.
Wracając z dworca za każdym razem mijał budynek poczty, którego długie korytarze, marmurowe posadzki i niezliczone drzwi opisał w "Wielu demonach". Pracował tam jego dziadek - Jerzy Czyż. Z kolei jego mama przez kilka lat pracowała w nieistniejącej już Aptece "Pod Arkadami" na placu Bogumiła Hoffa. Teraz znajduje się tam Centrum Informacji Turystycznej.
- W Wiśle ukończył trzy pierwsze klasy szkoły podstawowej. Podczas dłuższych przerw przychodził do mamy na drugie śniadanie, a ona zawsze miała go na oku - powiedziała przewodniczka.
Przy tym samym placu działało kiedyś Kino Marzenie. Tam Jerzy Pilch po zajęciach szkółki niedzielnej wraz z kolegami oglądał filmy. - Nazywał
to "cudem czasu ujemnego", bo zawsze był na styk -
wspominał
przed Festiwalem "Granatowe Góry"
Andrzej Drobik. Po latach do znajdującego się na prowincji kina pisarz przychodził na produkcje, których nie grano już w Krakowie czy Warszawie. Mógł w ten sposób nadrobić zaległości. Dziś to Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Śniegonia.
Może Cię zainteresować:
Filip Springer: Niezbędne są mieszkania. Czy niezbędny jest nowy stadion GKS-u Katowice?
Ewangelickie tropy Jerzego Pilcha
Wspomniana szkółka niedzielna działała w Domu Zborowym Parafii Ewangelicko-Augsburskiej, tuż obok kościoła apostołów Piotra i Pawła. To wiślańskie centrum życia ewangelików.
- To miejsca fundamentalne. Jerzy Pilch miał ewangelicyzm we krwi, bardzo się z nim utożsamiał - wyjaśniła Katarzyna Koczwara. - Pokazywał ludziom z innych regionów Polski, że istnieje inne wyznanie niż katolicyzm. Czasem pokazywał ewangelicyzm w krzywym zwierciadle, podkreślał pewne wady, ale dawał też świadectwo, że ekumenizm nie jest tylko pustym słowem, ale czymś codziennym.
Z parafią ewangelicką w Wiśle ściśle związana jest postać księdza Andrzeja Wantuły. To on udzielił ślubu rodzicom Jerzego Pilcha i toczył wielogodzinne dysputy z jego ojcem. Pomógł też mamie dostać się na wymarzone studia z farmacji. Choć egzaminy zdała bardzo dobrze, to brakowało jej punktów za pochodzenie, które w latach PRL-u miały "wyrównywać szanse" młodzieży robotniczej i chłopskiej.
- Z jego powodu mit Aniołka przynoszącego prezenty w Boże Narodzenie bardzo szybko legł w gruzach u małego Jerzego - śmiała się Katarzyna Koczwara. - Po prostu babka (Maria - przyp. red.) Czyżowa zagoniła go do pakowania prezentu, a była to książka dla księdza Andrzeja Wantuły.
Jerzy Pilch, choć większość życia spędził poza Wisłą, to ewangelickie podatki do końca życia odprowadzał w rodzinnej parafii.
Babka Czyżowa i "stara rzeźnia"
Dziadek Jerzego Pilcha - Jerzy Czyż - w drodze z pracy do domu wchodził czasem na jednego lub dwa kieliszki do gospody w Hotelu Piast. Wtedy po powrocie do domu babka Czyżowa nie pytała go ile wypił, ale kogo tym razem spotkał. A z Hotelu Piast zostaje już tylko kilka kroków do dzisiejszej Piekarni u Troszoka, czyli dawnego domu Czyżów, który pisarz nazywał "starą rzeźnią", bo rzeczywiście działała tam w przeszłości rzeźnia. To właśnie tutaj spędził dziesięć najważniejszych pierwszych lat swojego życia pod czujnym okiem babki Czyżowej.
- To była niezwykle ważna postać w życiu Jerzego Pilcha. Kobieta obarczona tragiczną historią. Pierwszy mąż zginął na jej oczach, córka zmarła, a jeden z synów zapił się na śmierć w gospodzie Hotelu Piast. Koledzy myśleli, że tylko zasłabł, odstawili go na ławeczkę, ale już się nie obudził - opowiadała Katarzyna Koczwara. - Być może stąd jej pragmatyczne podejście do życia. Jerzego zawsze darzyła sporą czułością. Wiedziała, że nie nadaje się do ciężkiej pracy, pozwalała mu czytać, rozpieszczała go, ale była też surowa. Pół na pół.
To właśnie obok "starej rzeźni" ustawiono tablicę pamiątkową poświęconą Jerzemu Pilchowi.
Niedaleko stąd znajduje się Ośrodek Sportowy "Start", na którym Jerzy Pilch jako młody chłopiec przeżywał swoje pierwsze fantazje kobiecością, podglądając młode dziewczęta.
Może Cię zainteresować:
Wisła walczy (skutecznie!) z reklamozą. Miasto nie chce być "Zakopanem Beskidów"
Jerzy Pilch spoczął w... Kielcach
Dom rodziców na Parteczniku Jerzy Pilch nazywał domem wiecznej zimy, ponieważ zawsze było tam przeraźliwie zimno. Opatulony w sweter siedział i czytał lub pisał. Przyjeżdżał tutaj podczas zmagań z chorobą alkoholową, a później chorobą Parkinsona. Walczył ze swoimi demonami. Z mamą łączyła go więź niezwykła. Wiedział, że nawet przez telefon niczego przed nią nie ukryje. Dzięki niej wiedział za to na bieżąco, co dzieje się w Wiśle. Mówiła mu o wszystkim. Od niedawna dom na Parteczniku jest własnością Urzędu Miasta Wisła. Ma stać się domem pamięci Jerzego Pilcha, a także domem pracy twórczej dla młodych pisarzy.
Najdalej położonym od dworca kolejowego punktem na trasie spaceru śladami Jerzego Pilcha jest cmentarz na Groniczku, gdzie pochowani są między innymi jego dziadkowie, pierwszy mąż babki Czyżowej, rodzice, a nawet ksiądz Andrzej Wantuła, który swoje późniejsze życie związał z Warszawą.
- Wydawało się, że to będzie też wola Jerzego Pilcha, ale zdecydował, że chce zostać pochowany w Kielcach. Odbieram to jako wyznanie miłości, ponieważ osoba, która zajmowała się nim w najtrudniejszych ostatnich chwilach, ma go nadal blisko siebie. Jego żona (jego żona Kinga Strzelecka-Pilch pochodzi z i mieszka w Kielcach -przyp. red.) - zauważyła Katarzyna Koczwara. - Poza tym to bardzo blisko stadiony Korony Kielce, a Jerzy Pilch był zafascynowany piłką nożną. Trzeba jednak podkreślić, że kibicował Cracovii.
- Wisła żyje własnym życiem i nie zatrzymała się na Jerzym Pilchu, ale oczywiście takich miejsc jest wiele, choć są one dosyć zwyczajne, a on tworzył je magicznymi w swoich książkach - podkreślił podczas rozmowy dla portalu ŚLĄZAG Andrzej Drobik.