Z
początkiem roku nowe, wyższe taryfy za wodę otrzymali mieszkańcy
m.in. Rudy Śląskiej, Sosnowca oraz Mysłowic. Wodociągowe
spółki w tych miastach
uzasadniały podwyżkę m.in. wzrostem
ceny hurtowego zakupu wody od Górnośląskiego Przedsiębiorstwa
Wodociągów, czyli
marszałkowskiej spółki, dostarczającej wodę do 66 gmin województwa
śląskiego i trzech w sąsiedniej Małopolsce (to
do niej należą
ujęcia w Goczałkowicach, Czańcu,
czy
Kozłowej Górze).
Od 1 stycznia podniosła ona bowiem ceny wody aż o 32 proc.
tłumacząc to wzrostem
cen energii elektrycznej i cen gazu ziemnego.
Rządowa tarcza nie dla producentów. GPW znalazła się poza za burtą
O kulisach tamtej sprawy przy okazji zorganizowanej w poniedziałek przez Związek Miast Polskich i samorząd Gliwic konferencji „Nie ma przyszłości bez samorządności. Perspektywy, wyzwania i rola samorządu terytorialnego” opowiedział marszałek Jakub Chełstowski. Jak tłumaczył, podwyżka cen wody od GPW stała się nieuchronna kiedy w przetargu na energię elektryczną spółka otrzymała ofertę opiewająca na kwotę 114 mln zł, czyli o 44 mln zł więcej niż wydała na ten cel w 2022 r. Teoretycznie szansę na złagodzenie skutków droższego prądu stwarzały zapisy przyjętej w październiku ustawy o maksymalnych cenach energii, ponieważ branża wodno – kanalizacyjna została w tej regulacji uwzględniona. Tyle, że nie cała.
- Bo ustawa chroni dystrybutorów wody, a nie jej producentów. A GPW jest właśnie producentem wody, czyli nie może skorzystać z tej ustawy i nie może obniżyć swoich cen – zwrócił uwagę marszałek.
Jak
ujawnił w trakcie swego wystąpienia o stosowną nowelizację ustawy
samorząd województwa bezskutecznie zabiegał w rządzie i u
śląskich posłów. Pismo do Marka Gróbarczyka, sekretarza stanu w
Ministerstwie Infrastruktury i zarazem pełnomocnika
rządu ds. gospodarki wodą oraz inwestycji w gospodarce morskiej i
wodnej
skierowała
też Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego (w sprawie sytuacji na
rynku energii obradowała we wrześniu).
Efekt?
To nie bubel, to celowe działanie. Marszałek nie oszczędza byłych partyjnych kolegów
- Pan minister Gróbarczyk odpisał, że przecież samorządy mogą dopłacać do tych cen – stwierdził Chełstowski (innymi słowy: niech GPW podnosi cenę dla miejskich wodociągów, ale te niech nie przenoszą tej podwyżki w skali 1:1 na mieszkańców sięgając po dopłaty z budżetu gminy, co oznacza w praktyce także wyciąganie pieniędzy z kieszeni mieszkańców).
Ostatecznie GPW doczekało się również stanowiska Ministerstwa Klimatu i Ochrony Środowiska. Jednoznacznie wynikało z niego, że producenci wody nie mogą skorzystać z zapisów o maksymalnych cenach energii. Finał tej sprawy wszyscy znamy. Najpierw podwyżki dostały miejskie wodociągi, a następnie w swoich kieszeniach zaczęli odczuwać je mieszkańcy.
- Bo ktoś ustawę napisał tak, jak napisał. Wydawało się, że to jest błąd, jakiś bubel prawny, ale nie, to jest celowe działanie. Żeby była informacja, że tu jest zły samorząd lokalny i regionalny, zły marszałek, zła metropolia, rządzą ludzie nieudolni, a tylko że rząd ratuje sytuację – komentował Chełstowski, który w trakcie swoich wystąpień na swych byłych partyjnych kolegach nie pozostawiał „suchej nitki”.
- Byłem w PiS-ie, a kto był w PiS-ie, to nie śmieje się w cyrku. Mądre rozwiązania nikogo tam nie interesują. Interesuje ich tylko to, że mogą gdzieś złożyć parę punktów procentowych przewagi – powiedział w trakcie debaty Chełstowski.
Może Cię zainteresować:
Chełstowski w ŚLĄZAQ: Spór paru polityków nie może blokować pieniędzy na transformację Śląska
Może Cię zainteresować:
Od soboty więcej za wodę i ścieki. PWiK podnosi ceny w trybie nadzwyczajnym
Może Cię zainteresować: