Robert Pastryk Photography
Wojciech kuczok 11

Wojciech Kuczok: Ruch Chorzów znów stał się marką godną zaufania. Pisarz z Chorzowa mówi o swojej fascynacji Niebieskimi i ciężkiej doli kibica

Wychował się nieomal za płotem stadionu przy Cichej, ale na pierwszym meczu Ruchu Chorzów, jako dziecko, kibicował Arce Gdynia, bo… zawsze lubił żółty kolor. To był jedyny taki „wybryk”. Wojciech Kuczok, pisarz z Chorzowa, to wierny kibic Niebieskich. Na mecze chodzi do dziś.
- Bardzo mnie cieszy, że Ruch Chorzów znów stał się marką godną zaufania. Chodzenie na Ruch jest cool. Kibicowanie Ruchowi jest dobrym tonie - podkreśla. W rozmowie z Maciejem Poloczkiem wspomina też bardzo złe czasy na Cichej i mówi o ciężkiej doli kibica.

Rozmowa z Wojciechem Kuczokiem, pisarzem pochodzącym z Chorzowa

Chyba dobrze, że nie mieszka pan już w Chorzowie, bo nie musiał oglądać, jak demontowana jest jedna ze świeczek na stadionie przy Cichej.
Z jednej strony to oczywiście jest widok rozpaczliwy. Ale wydaje mi się, że to jednak nieodzowne, żeby ten stadion przeobrazić albo całkowicie go wyremontować, unowocześnić i zmienić. Wszyscy czekali na to, żeby się coś tam zaczęło dziać, a wiadomo, że jak się zacznie budowa, to najpierw będzie burzenie. Nikt jednak nie spodziewał się, że to będzie sam demontaż, za którym nic nie idzie. Mamy tylko jakieś tymczasowe rozwiązania. Gramy w Gliwicach, gdzie są komplety. Być może zagramy raz na Stadionie Śląskim. Jednak przyszłość Ruchu i miejsca, w którym miałby grać jako gospodarz, jest ciągle niejasna.

Pan te świeczki przez całe życie oglądał z okna osiedla - nomen omen – Ruch.
To był stały element widoku z mojego okna. Dodatkowo, jako młody chłopak, co drugi weekend słyszałem zdumiewający dźwięk nieodległej wrzawy – krzyk wielu tysięcy gardeł i dopiero ojciec mi wytłumaczył, że to oznacza, że Ruch właśnie strzelił gola. Urodziłem się i wychowałem nieomal tuż za płotem tego stadionu. Nie musiałem włączać radia, żeby poznać aktualny wynik, wystarczyło otworzyć okno. Ruch jest częścią mojego życia i moich wspomnień. Na pewno tej świeczki żal, ale mam nadzieję, że to nie będzie tak, że wszystko skończy na złomowisku i nic w zamian się nie pojawi. Nie wierzę, że klub z takim potencjałem sportowym i kibicowskim, z perspektywą rychłego powrotu do Ekstraklasy, pozostanie bezdomny.

Wierzy pan, że ten nowy stadion, obiecywany już od ponad 10 lat, w końcu powstanie?
Zawsze byłem zwolennikiem tego, żeby Ruch Chorzów był gospodarzem na Stadionie Śląskim. Jeżeli dojdzie tam do meczu Ruch – Wisła, to są szanse, że pobijemy rekord frekwencji polskich rozgrywek ligowych. Myślę, że wtedy w końcu jacyś ludzie, których stać na to, żeby sponsorować sport ockną się i zrozumieją, że Ruch to już nie jest bieda z nędzą, tylko klub, przy którym można się dobrze reklamować, który warto sponsorować. I ktoś wreszcie odciąży miasto, bo utrzymywanie klubu przez magistrat, to nie jest to najzdrowsza sytuacja.

Pamięta pan swoje początki na stadionie przy Cichej?
Przez długi czas, za PRL-u, na drugie połowy wchodziło się za darmo. Mój ojciec miał taki rytuał, że wychodził na spacer z psem, a po ogarnięciu pissbooka na pobliskich trawnikach w przerwie wchodził na stadion i oglądał sobie mecz. Podczas jednego z tych spacerów tata mnie zabrał na mecz Ruch – Arka i zdaje się, że skończyło się remisem. Ja bardzo zawsze lubiłem żółty kolor, no i ku przerażeniu ojca i niezadowoleniu fanów zacząłem dopingować tych żółtych, czyli Arkę.

Jakie to były czasy dla Niebieskich?
Kiedy zacząłem chodzić na Ruch regularnie jako kibic, to był najgorszy okres - czas pierwszego spadku. Ruch wtedy bił rekordy w liczbie meczy bez zdobycia gola, nazywano go trupem Ekstraklasy, to była straszna piłkarska bryndza. I Ruch zasłużenie spadł, jeszcze dobity przez kuriozalnego samobója bramkarza. W dodatku za kupowanie meczy, które i tak nie uratowały klubu przed degradacją, został objęty obustronnym zakazem transferowym. Dzięki temu nikt nie odszedł z drużyny, nie licząc oczywiście Jojki, który nas załatwił w barażu. A potem stała się rzecz niesamowita. Ta sama drużyna, ta sama ekipa nieudaczników, nagle zaczęła grać jak z nut, szturmem wzięła ówczesną II ligę, wróciła do Ekstraklasy i z marszu zdobyła tytuł mistrza Polski. Nagle antybohaterowie stali się bohaterami.

Pamięta pan nazwiska?
Oczywiście. Mogę z pamięci wyrecytować cały skład ówczesny skład. Od Ryszarda Kołodziejczyka w bramce, aż po Mirosława Bąka i Krzysztofa Warzychę w czubie. Tam nie było gwiazd. Gucio był liderem, ale prawdziwą gwiazdą stał się dopiero w Atenach. Ja tam miałem swoich innych idoli.

Kogo?
To np. Mieczysław Szewczyk, który był bardzo zdolnym rozgrywającym. Miał niesamowitą torpedę w nodze. Z Szewczykiem było tak, jak jest teraz z Podolskim. Jak już strzelał bramki, to zawsze były to gole kolejki. No i oczywiście trudno było się oprzeć urokowi Józefa Nowaka, największego showmana. Skrzydłowego, który miał dar zjednywania sobie publiki. Był największym wesołkiem w drużynie i nawet jeżeli zdarzało się, że jego akcje nie były szczególnie produktywne, to zawsze były bardzo efektowne. Te jego rajdy, a później pozdrowienia dla publiczności.

Rok 1989 rok to ostatni taki wielki triumf Ruchu Chorzów. Później bywało różnie, aż do tych najgorszych czasów. Co pan czuł obserwując co się dzieje z ukochaną drużyną?
Ja czuję się nieszczęśliwie urodzony, co najmniej dekadę za późno. Pamiętam, że gdy byłem dzieckiem ojciec mi tłumaczył, że jestem niesamowicie uprzywilejowany jako chorzowianin. Nie dość, że jestem kibicem drużyny, która nigdy nie spadła z I ligi (teraz Ekstraklasy), to jeszcze mamy w Chorzowie superstadion Śląski, na którym reprezentacja Polski odnosiła swoje największe sukcesy.

A później?
Później, gdy byłem nastolatkiem i dorosłym człowiekiem, wszystkie te legendy popadały w ruinę. Ruch spadł po raz pierwszy, później drugi i trzeci. Ja wszystkie te spadki bardzo przeżywałem jako kibic, chodzący na mecze Ruchu. W całej Polsce wybudowano nowe stadiony na Euro 2012, a Stadion Śląski tych mistrzostw nie dostał. Później doszło jeszcze do katastrofy budowlanej, która zamroziła obiekt na wiele lat. Kadra narodowa się wyprowadziła.

Ciężka dola kibica.
Jak ojciec zaliczał kolejne mistrzostwa, jako kibic, tak ja zaliczałem kolejne spadki. Poza 1989 rokiem, kiedy byłem na wszystkich meczach u siebie i na wszystkich bliższych wyjazdach, to z tych pozytywnych rzeczy pamiętam tylko Puchar Polski, pojedyncze mecze w pucharach europejskich i pewną solidność za czasów Waldka Kinga Fornalika. I jeszcze linię napadu Gilewicz-Dąbrowski sprzed trzydziestu lat, której nam przez krótki czas zazdrościli wszyscy w Polsce. Poza tym, to było zawsze pasmo klęsk, albo długich marazmów. Rzeczywiście dola kibica Ruchu w ostatnich dekadach była ciężka. Prawie tak ciężka, jako dola kibica Cracovii, o czym często gawędziliśmy sobie z Jurkiem Pilchem, zastanawiając się który z nas bardziej cierpi.

Dziś wydaje się, że Ruch Chorzów pewnie kroczy po trzeci awans rzędu i powrót do Ekstraklasy. Co się panu podoba w tym dzisiejszym klubie.
Bardzo mi się podoba szeroka i wyrównana kadra. Teraz naprawdę można powiedzieć, że Ruch jest „zagrożony” awansem. Jeszcze jesienią myślałem, że to z rozpędu i na entuzjazmie jakoś trzymają się w czubie. Głównie remisując niestety, a nie wygrywając. Jesienią było widać, że jak zszedł Konrad Kasolik, to obrona nie istniała i Arka nas rozjechała w Chorzowie. Podobnie jak zmieniano Tomasza Wójtowicza. Wchodzili ludzie o klasę słabsi. Teraz Ruch na każdej pozycji ma równorzędnych zawodników. Nawet przed najbliższym meczem ze względu na kontuzję Michała Feliksa tracimy jednego z napastników, ale w ogóle nie czuję, żeby to było osłabienie. Jest Szymon Kobusiński, jest Artur Pląskowski. Nie ma w tej drużynie pozycji, na której wypada zawodnik i robi się dziura. To jest największa siła, myślę, że wynikająca głównie z bardzo mądrego zarządzania, z rozpoznania rynku, bo przecież w Chorzowie pieniędzy nie ma.

No właśnie. Jeden z najniższych budżetów w lidze.
Ale mamy widocznie wybitnie rozpoznanie rynku przez dobrze funkcjonujących skautów. Biorą zawodników na wypożyczenia, za półdarmo lub za darmo. Ściągają gości, którzy gdzieś się zawiesili piłkarsko i w Ruchu się odblokowują. Robi się z tego naprawdę mocna drużyna. Grająca nie zawsze bardzo efektownie, bo głównie na zero z tyłu i wygrywająca minimalnie, ale za to bardzo skuteczna. Decydujące gole w doliczonym czasie gry, wygrywanie meczy, w których nawet remis byłby fuksem – Ruch to teraz trochę takie Atletico Madryt. Maksimum efektywności i waleczności. Daniel Szczepan to jest zawodnik, którego pokochałby Cholo Simeone – napastnik, który ma dziewięć żółtych kartek w dwudziestu meczach! Na szczęście strzelać też potrafi. Mi się bardzo podoba, że Ruch jest przewidywalny i solidny. Tutaj nie ma zagrożenia, że dojdzie do jakiejś wpadki. Trener Skrobacz „od pierwszego wejrzenia” na konferencji po meczu w Lublinie (latem 2021 Ruch wygrał z faworyzowanym Motorem na wyjeździe i zaczął marsz do 1. ligi) budzi moje zaufanie.

A co z meczem z ŁKS-em?
Zacieram ręce na wielkie widowisko przy pełnych trybunach. Uważam, że w najgorszym przypadku zremisujemy, ale jest szansa na to, żeby w Chorzowie był lider i należy z niej skorzystać. Jesienią rzeczywiście było widać dużą różnicę na korzyść łodzian, ale w tej chwili Ruch jest dużo silniejszą drużyną. Do tego ten tercet trenerów. Fenomenalna, uzupełniająca się znakomicie ekipa – Jarosław Skrobacz, Jan Woś, Wojciech Grzyb. Naprawdę przyjemnie się patrzy, nie tylko na te boiskowe 90 minut, ale także na kulisy. Na to wszystko co mówią przed kolejką trenerzy, zawodnicy. Widać, że tam jest naprawdę pomysł na drużynę, konsekwentnie realizowany od lat. I to jest super sprawa.

Nawiązując do zarządzania klubem, o którym pan wspominał. Poprzednie ekipy zarządzające Ruchem były oceniane głównie negatywnie, a obserwując działania Seweryna Siemianowskiego można powiedzieć, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu.
No tak. To człowiek, który jest niebieski od zawsze. Potrafi sobie zjednać kibiców, którzy byli skonfliktowani z poprzednimi zarządami, skądinąd słusznie. Emanuje dobrą energią. Bardzo mnie cieszy, że Ruch Chorzów znów stał się marką godną zaufania. To się musi w końcu zacząć rzucać w oczy również w takiej szerokiej skali. Ci ludzie, którzy jeszcze pamiętają Chorzów, jako miejsce, w którym można wyłącznie stracić, powinni się obudzić i zauważyć, że mamy tutaj być może w tej chwili najsilniejszą śląską drużynę. Górniki Zabrze i Piast Gliwice w Ekstraklasie radzą sobie słabo, kto wie czy nie dojdzie po sezonie do mijanki – Ruch w górę, Zabrze i Gliwice ze spadkiem.

A Ruch?
Wystarczy, że dalej będzie grał swoje. Nie musi stawać na głowie, żeby awansować. Wystarczy, że będą robili to, co do tej pory. Jeżeli nie dojdzie do jakiejś niezrozumiałej katastrofy, to pierwsza dwójka powinna być utrzymana. W przypadku baraży to byłbym bardzo ostrożny, to niestety jest loteria.

Wojciech Kuczok wierzy w trzeci awans z rzędu i powrót do Ekstraklasy?
Ta drużyna od trzech lat nie zaskakuje żadną obniżką formy, więc dlaczego miałoby się to przytrafić właśnie teraz. Muszą tylko przestać gubić głupie punkty w meczach z „dołami” tabeli.

Siłą Ruchu Chorzów są także kibice.
Oni poniekąd uratowali ten klub. Gdy już był całkiem na dnie, to – m.in. z ich inspiracji Seweryn Siemianowski został prezesem – wzięli się za wspomaganie klubu nie tylko na trybunach. Stworzyli coś fantastycznego, co działa na zasadzie kuli śnieżnej, czyli modę na Ruch Chorzów. Tłum napędza tłum, szeptanka działa, chodzenie na Ruch jest cool. Kibicowanie Ruchowi jest dobrym tonie. Dość spojrzeć na oprawę medialną, gadżety klubowe, nie wspominając o dopingu na trybunach. No i Ruch nie przegrywa. Jest dużo przyjemności z patrzenia na grę i kibicowanie tej drużynie.

Na mecz z ŁKS-em się pan wybiera?
Oczywiście. Nie mógłbym odpuścić, bo to jest w końcu mecz na szczycie. Nie będzie tego dnia w Polsce lepszej piłki do oglądania.

Nowy stadion Ruchu Chorzów wizualizacja

Może Cię zainteresować:

Prezes Ruchu Chorzów: Lepiej zbudować nowy stadion niż wsadzać złote klamki do starej syrenki

Autor: Arkadiusz Nauka

15/03/2023

332849853 1231954711048068 8173808164185450612 n

Może Cię zainteresować:

Ruch przyśpiesza do Ekstraklasy. Godny debiut Zagłębia

Autor: Robert Czykiel

28/02/2023