Obecnie Wojsko Polskie oferuje kilka form służby dla tych, którzy
przygodę z mundurem chcą zacząć– dobrowolną zasadniczą służbę
wojskową – dla wszystkich, która może przejść w służbę
zawodową lub rezerwę, Legię Akademicką – dla studentów, studia
wojskowe i służbę terytorialną. Skupmy się na tej pierwszej.
Pierwsze kroki – Wojskowe Centrum Rekrutacji
Kiedy myśl o założeniu kamaszy już zakiełkuje – najprościej
zarejestrować się poprzez stronę www.zostanzolnierzem.pl lub po
prostu udać się do swojego WKU. Obecnie są to Wojskowe Centra
Rekrutacji i w większości przypadków znajdują się w miejscu
dawnych Wojskowych Komend Uzupełnień. Od rekrutera dowiemy się,
kiedy zgłosić się na „formalności”.
- Szukałam w życiu jakiegoś nowego wyzwania. Przyjaciel opowiadał mi dużo o wojsku. Zapytałam go – czy ja mogłabym też zostać żołnierzem? Mam ponad 30 lat, nie jestem za stara? - mówi Justyna z Rudy Śląskiej. - Uznałam, że chcę spróbować. Zarejestrowałam się przez stronę internetową, po kilku dniach zadzwonili do mnie i już tydzień później przystąpiłam do kwalifikacji.
Kandydata do służby na etapie rekrutacji czeka kilka zadań. Po
wypełnieniu kwestionariusza, odpowiedzi na otwarte pytania, w tym -
dlaczego chcesz iść do wojska, jakie plany wiążesz z wojskiem, co
byś chciał w wojsku robić, trzeba przejść testy psychologiczne,
psychomotoryczne, rozwiązać zadania logiczne i zaliczyć rozmowę z
psychologiem. Najwięcej stresu powodują zadania z logiki. Wiele
można ich znaleźć w Internecie, a poziom trudności niektórych…
jest, delikatnie mówiąc – wysoki.
- Przejrzałam te zadania w Internecie i byłam pewna, że nie zdam i będzie wstyd – wspomina Justyna. - Okazało się, że nie było powodu do strachu. Nie były trudne. Przynajmniej dla mnie.
Zapytaliśmy więc byłego szefa rekrutacji w katowickim WKU – jak
to z tymi zadaniami logicznymi.
- Fakt, niektóre są zaskakująco trudne, ale ten test nie polega na tym, by rozwiązać wszystkie, tylko by wykazać się zdolnością logicznego myślenia i analizy danych w określonym reżimie czasowym. Te krążące w sieci są chyba dla kosmonautów – śmieje się mjr Adam Dudek.
Nie ma egzaminów z WF
Przed Justyną teraz szkolenie podstawowe, czyli „unitarka”. 28
dni w jednostce, podczas których posmakuje wojska.
- Nie wiem, co mnie czeka po przekroczeniu bramy jednostki. Ale
jestem gotowa na wszystko – mówi.
I nie obawia się, że kobiet w armii nie jest wiele. Nie przejmuje
się też opiniami niektórych znajomych.
- Większość osób była zdziwiona, gdy powiedziałam, że idę do armii. Cały czas funkcjonują stereotypy, że kobieta to do garów, albo leżeć, pachnieć i mało mówić. Ale ci, którzy mnie znają lepiej – cieszyli się z mojej decyzji, byli pod wrażeniem i bardzo wspierali na tym pierwszym etapie. Choć znaleźli się i tacy, którzy próbowali mnie zniechęcić. Na kwalifikacji byłam z kilkoma młodymi chłopakami i chyba wypadłam najlepiej z całej grupy. To mnie dodatkowo zmotywowało!Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to 20 lutego melduję się w jednostce na „unitarce”. Potem muszę dotrwać do końca. A kiedy złożę przysięgę wojskową - będę bardzo dumna!
Po przysiędze czeka ją 11 miesięcy szkolenia specjalistycznego w
wybranej jednostce, a potem – służba zawodowa albo rezerwa. Co
istotne dla wielu kandydatów – dziś nie ma egzaminów „z wuefu”
podczas przyjmowania do wojska. Pierwsze, coroczne testy
sprawnościowe na zaliczenie będą dopiero w docelowej jednostce,
podczas służby zawodowej.
I co również ważne – kandydat może zrezygnować w każdej
chwili.
- Czy to na „unitarce” czy na szkoleniu specjalistycznym – jeśli okaże się, że wojsko nie jest tym, czego oczekiwał – może odejść – podkreśla ppłk Krzysztof Szmyt, szef WCR w Chorzowie. - Dlatego warto spróbować. Co ważne również – osoba po odbyciu dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej ma też pierwszeństwo zatrudnienia w jednostkach samorządu terytorialnego i wstąpienia do służby zawodowej.
Obecnie proces wcielania do służby zawodowej jest dość szybki.
Jeśli żołnierz ma wartościowe dla wojska umiejętności – może
trafić do służby zawodowej jeszcze w trakcie szkolenia
specjalistycznego.
Czym wojsko kusi kandydatów?
- Stabilna praca, dobre zarobki, dobry „socjal” – czyli szkolenia, rozwój, wcześniejsza emerytura – bo po 25 latach, 13. pensja, dodatek mundurowy, mieszkaniowy. Można się bardzo szybko w młodym wieku usamodzielnić i nie żyć w modelu włoskim, czyli z rodzicami do czterdziestki – mówi szef wydziału rekrutacji WCR w Chorzowie, mjr Marcin Drewnowski.
Pieniądze już od początku są całkiem dobre.
- Obecnie już podczas szkolenia podstawowego i później szkolenia specjalistycznego – szeregowy otrzymuje 4560 złotych. Do tego dodatek mieszkaniowy do 900 zł w zależności od garnizonu, gdzie się służy – mówi mjr Drewnowski.
Do tego wszelakie kursy i szkolenia, które w cywilu kosztują sporo.
W wojsku można zdobyć prawo jazdy kategorii C, C+E, D, uprawnienia
na maszyny do robót ziemnych czy dźwigów, zrobić kursy medyczne,
płetwonurka i wiele innych. Wystarczy chcieć.
By zostać żołnierzem wymagane jest co najmniej wykształcenie podstawowe. Oczywiście im jest ono wyższe, tym więcej można w armii osiągnąć.
- Oferta pracy w wojsku jest dla każdego, kto chciałby spróbować założyć mundur – mówi ppłk Szmyt. - Głównie przychodzą ludzie młodzi, ale zdarzają się też w wieku średnim, z wielkim doświadczeniem w swoich branżach. Oczywiście bardzo poszukujemy medyków, informatyków czy zawodowych kierowców, bo tacy są na wagę złota.
Gdzie można służyć?
W trakcie „unitarki” odbywa się typowanie na stanowisko specjalistyczne i kandydat zgłasza swoje preferencje – gdzie by chciał trafić. Oczywiście jeżeli w danej jednostce są miejsca i prowadzi ona szkolenie.
- To najlepsze rozwiązanie, by szkolenie specjalistyczne odbyć w swojej docelowej jednostce – mówi mjr Drewnowski. - Wtedy takiego żołnierza dowódca już ma na oku i może „wskoczyć” na zawodowego jeszcze w trakcie szkolenia.
W praktyce jednak wygląda to tak, że jeżeli ktoś chce bardzo szybko - może trafić, oczywiście za swoją zgodą, na drugi koniec Polski. A jeżeli ma konkretne „wymagania” – chce na przykład służyć w Bytomiu - niewykluczone, że przyjdzie mu poczekać do dwóch miesięcy.
Powód jest prosty - na Śląsku mamy niewiele jednostek – 34. dywizjon rakietowy w Bytomiu, 5. pułk chemiczny w Tarnowskich Górach i 6. batalion powietrznodesantowy w Gliwicach. W dodatku są to jednostki specjalistyczne, a nie ogólnowojskowe, gdzie jest dużo większe zapotrzebowanie na każdego żołnierza.
Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.
Może Cię zainteresować:
Polskie wojsko wzywa rezerwistów na ćwiczenia. idzie wojna? Rozwiewamy wątpliwości
Może Cię zainteresować: