Rozdział pochodzi z książki Michała Bulsy "Sekrety Katowic cz. 2". Można ją kupić na stronie internetowej wydawnictwa Księży Młyn.
Osiedle im. Paderewskiego to jedno z największych katowickich blokowisk. Powstało na wschód od ścisłego centrum miasta, będąc w pewnym sensie jego rozszerzeniem. Wieżowce wzniesiono blisko Doliny Trzech Stawów, dzięki czemu mieszkańcy do dziś mają zieleń tuż za oknem. Nieoficjalnie mówiło się, że pomysł budowy osiedla właśnie w tym miejscu wyszedł bezpośrednio od wojewody, generała Jerzego Ziętka.
Autorami projektu byli Jurand Jarecki, Stanisław Kwaśniewicz i Ryszard Ćwikliński. Pierwotnie miała to być Śródmiejska Dzielnica Mieszkaniowa, której plan zatwierdzono uchwałą Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej z maja 1969 roku. Budowę rozpoczęto w 1970 roku, a zakończono 10 lat później. Popyt na mieszkania był wtedy tak ogromny, że niektórzy lokatorzy wprowadzali się jeszcze w czasie trwania prac. Często przychodziło im żyć kilka dni bez światła, wody czy gazu. Niektórzy wspominają nawet, że po wodę chodziło się do akademika muzyków przy Krasińskiego.
Największym problemem mieszkańców osiedla był brak sklepów i lokali usługowych. Pierwszy supermarket w okolicy powstał przy skrzyżowaniu ulicy Przemysłowej i ulicy Granicznej dopiero pod koniec PRL-u, choć lokatorzy ubiegali się o niego już w 1981 roku.
W lipcu tegoż roku doszło do publicznej dyskusji w urzędzie miejskim, a na spotkaniu tłumnie stawili się mieszkańcy osiedla. Zaproponowali, by z pustych konstrukcji czterech hal przy ulicy Przemysłowej stworzyć supermarket z prawdziwego zdarzenia. Hale wystawiła na sprzedaż huta „Baildon”, chcąc przeznaczyć je na produkcję lub magazyny. Pomysł uruchomienia sklepu poparł prezydent Katowic, jednak spółdzielnia mieszkaniowa oraz architekt miejski byli przeciw. Naciskały na nich m.in. władze pobliskiej Politechniki Śląskiej, które chciały zagospodarować hale na doświadczalną mikrohutę dla studentów Instytutu Inżynierii Materiałowej. Lokatorzy byli wręcz oburzeni, a publiczną dyskusję komentowano w prasie jako żenującą. Pisano, że osiedle Paderewskiego jest handlowo-usługową pustynią, a budowa dużego sklepu nastąpi dopiero w przeciągu około czterech lat.
Skrzętnie odnotowano wystąpienie jednej z mieszkanek skierowane do spółdzielni i władz Politechniki: Państwo bujacie w obłokach, a my tam mieszkamy i żyjemy, musimy jeść, a nie mamy gdzie zaopatrzyć się w podstawowe artykuły! Obawiano się też szkodliwych dla zdrowia stopów, które mogłaby wytwarzać stojąca w bezpośrednim sąsiedztwie bloków mikrohuta. W dyskusję włączyli się przedstawiciele Głównego Instytutu Górnictwa, proponując zaadaptowanie obiektu na drukarnię. Wzburzenie było ogromne, ale do linczu ze strony mieszkańców nie doszło.
Przez kolejne lata nie udało się uruchomić sklepu, a spory między państwowymi gigantami nadal trwały. Powszechna Spółdzielnia Spożywców „Społem” chciała urządzić w halach dom handlowy i magazyny hurtowe, ale nie miała pieniędzy i dopracowanej koncepcji. Z kolei „Polmozbyt” planował zagospodarować to miejsce na magazyny hurtowe, ewentualnie punkt sprzedaży części. Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Wewnętrznego (WPHW) myślało o wielkim domu handlowym z dużym parkingiem, z kolei „Unitra-Serwis” chciała przeznaczyć dwie hale na usługi i sprzedaż nowoczesnego sprzętu elektronicznego. Propozycje samych mieszkańców najczęściej oscylowały wokół wielkiego zadaszonego targowiska.
Uznaję za celowe, by zagospodarowanie hal przejęło WPHW, a jeśli spółdzielczość mieszkaniowa nie chce prowadzić funkcji inwestorskich, to zapewnimy to we własnym zakresie. Zwrócę się do wojewody z prośbą o pilne przekazanie obiektu przez dotychczasowego właściciela, tzn. ministra nauki i szkolnictwa wyższego – mówił w 1981 roku prezydent Katowic Edward Mecha. Mimo to przez kolejne lata nic z tego nie wyszło.
Dopiero w 1990 roku otwarto supermarket „U Belga”. Sklep powstał w wyniku przebudowy hal, którą prowadzono w latach 1989–1990. Nazwa centrum handlowego nawiązywała do pierwszego właściciela sklepu – obywatela Belgii, Wahida Koubaisy’ego, prezesa Wako International. Mając środki finansowe oraz pomysł, zdecydował się wystawić pawilon wzorowany na trendach zachodnioeuropejskich. Koubaisy wybrał bardzo dobry moment, gdyż niemieckie i francuskie sieci handlowe dopiero rozważały możliwość ekspansji na polski rynek. Belg zakupił stalową konstrukcję czterech hal przy ulicy Przemysłowej i ulicy Granicznej, które przebudowano na supermarket.
Miejsce to w czasach swojej świetności znacznie wyróżniało się na tle ówczesnej konkurencji. Powiew zachodniej nowoczesności pod koniec lat 80. był czymś zupełnie wyjątkowym. Ze sklepu korzystali nie tylko mieszkańcy osiedla, ale także prawie całe południowe śródmieście Katowic. Dwupoziomowy obiekt o powierzchni około 6 tys. m2 miał tanie – jak na lata 90. – towary. Posiadał też rozległy parking, a cała działka, na której zrealizowano inwestycję, liczyła 2,1 ha.
Supermarket otwarto z wielką pompą w połowie 1990 roku. Kilka działów, m.in. spożywczy, przemysłowy, wnętrzarski i elektroniczny, dawały możliwość zakupu wszelkiej maści produktów.
Na tamte czasy to był naprawdę dobry sklep. Teraz zalewa nas tandeta z Zachodu, a towary „U Belga” były rzeczywiście dobrej jakości i rzeczywiście tańsze. Była też miła obsługa. Na zakupach spotykali się mieszkańcy z całego Śląska. Szczególnie w soboty na parkingu obok sklepu ciężko było znaleźć wolne miejsce – wspominała w 2004 roku w wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego” Bogusława Chrzanowska, której córka pracowała na stoisku w dziale przemysłowym „U Belga”.
Pełne towarów półki wyglądały jak te z Pewexu, ale były znacznie większe. Nowością była przesuwająca się taśma w kasie, gdzie wykładano produkty. Wielu klientów nie wiedziało, na czym polega taka obsługa, a także gdzie odłożyć wózki sklepowe i koszyki.
Katowiczanie byli zachwyceni potężnym wyborem zachodnich importowanych słodyczy, różnych serów i nabiału, jak i również zawsze świeżych francuskich bagietek i innych bułek (nawet w weekend!). Sklep jako pierwszy pakował zakupy w darmowe, kolorowe reklamówki (klientom szczególnie zapadła w pamięć czarna ze złotym napisem „U Belga”). Nowością dla konsumentów były również czterokołowe wózki na zakupy z koszem z drutu stalowego. Podobno ustawiały się po nie długie kolejki, a wszyscy szybko zaakceptowali konieczność uiszczenia swoistego rodzaju kaucji, czyli włożenia monety o nominale 1 lub 2 zł do zamka w celu odblokowania łańcucha i wypięcia wózka. Aby przyciągnąć klientów, sklep organizował konkursy i loterie, a jedną z głównych nagród był Fiat 126p. Samochód można było wygrać za los, który otrzymywało się po zrobieniu zakupów za minimum 300 tys. starych złotych.
W latach 90. XX wieku w „Belgu” działał „Mandaryn” – jeden z pierwszych katowickich klubów nocnych.
Byłem tam tylko raz i, w porównaniu z pubami działającymi teraz, to nie było nic specjalnego, ale wtedy widać było, że to coś nowego, że obsługa się stara – wspominał właściciel szkoły nauki jazdy mieszczącej się na zapleczu marketu.
„Mandaryn” był restauracją, która po zmroku zmieniała się w bardzo popularny klub nocny z dyskoteką. W tamtym czasie stanowił obowiązkowy przystanek na imprezowej mapie miasta. W latach 90. we wnętrzu sklepu wywieszano zdjęcia osób, które coś ukradły. Pomysł rodem z PRL-u był skuteczny, a złapanych na gorącym uczynku drobnych złodziei policja kierowała, w ramach resocjalizacji, do mycia naczyń i pracy na zapleczu „Mandaryna”. Restauracja była też miejscem ważnych wydarzeń. W lutym 2000 roku odbył się tu charytatywny bal Unii Wolności, podczas którego licytowano dzieła sztuki oraz dziecięce prace plastyczne. Dochód z imprezy przekazano ośrodkowi dla dzieci niepełnosprawnych w Katowicach-Giszowcu.
Po 2000 roku market nie wytrzymywał już konkurencji. Na południu osiedla Paderewskiego powstało wielkopowierzchniowe centrum handlowe „3 Stawy”. Rozwinęły się też sieci mniejszych sklepów detalicznych. W końcu więc zawieszono działalność „Belga”. Spekulowano, że to wina ówczesnych właścicieli, którzy byli oszustami i doprowadzili do jego upadku.
W 2000 roku Koubaisy popadł w problemy finansowe i sprzedał sklep kobiecie posługującej się białoruskim paszportem. Dokument okazał się fałszywy. Dopiero 20 lat później zakończono śledztwo w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej, która przejęła różne obiekty handlowe, w tym supermarket „U Belga”. Doszło do wyłudzenia 9 mln zł i prania brudnych pieniędzy, sklep ogłosił upadłość, a pracę straciło około 200 osób.
W 2002 roku prokuratura wydała międzynarodowy list gończy za właścicielami, ale ci – pozostawiając po sobie długi – uciekli za granicę. Byli pracownicy alarmowali, że cała dokumentacja nie została zabezpieczona, a stosy papierów dosłownie gniły w zawilgoconych pomieszczeniach biurowych sklepu. Część z nich nie mogła przez to udowodnić później swojego prawa do emerytury.
Przez kilka lat pawilon stał pusty. W 2003 roku przejęła go Górnośląska Agencja Przekształceń Przedsiębiorstw (GAPP), która planowała uruchomić tu centrum kreatywności udzielające wsparcia w nauce prowadzenia własnej działalności.
To będzie miejsce powstawania wielu firm, zamierzamy tam również wydzielić m.in. część wystawową, konferencyjną. Dogadujemy się w tej sprawie z Zakładem Doskonalenia Zawodowego i z Politechniką Śląską – zapowiadał w styczniu 2003 roku Mirosław Koźliński, prezes GAPP.
Niestety na planach się skończyło. Dopiero w 2004 roku pojawił się nowy inwestor, który kupił obiekt za 9 mln zł i zdecydował się otworzyć galerię handlową. Budynek zmodernizowano, nadając mu nazwę Centrum Handlowe „Belg”. Powstały tu kawiarenki, sklepy i siłownia, a także wypożyczalnia kaset VHS. Urozmaicona oferta ponownie przyciągnęła klientów, którzy przez kolejne 20 lat robili zakupy w „Belgu”. Łącznie działało tam blisko 50 punktów handlowo-usługowych. Było to też pierwsze tego typu miejsce w Katowicach, gdzie pobierano opłaty za parkowanie samochodów. Nadal otwarty był „Mandaryn”, który jako pierwszy w mieście oferował stoisko z grami do game boya.
Z roku na rok miejsce mimo wszystko traciło klientów, stając się raczej lokalnym osiedlowym centrum handlowym. Za odpływem konsumentów stały wielkie galerie na obrzeżach Katowic. Tuż przed zamknięciem w 2023 roku w „Belgu” działał sklep wielkopowierzchniowy, drogeria, apteka, salon sprzedaży materacy i niewielka cukiernia, a pozostałe pomieszczenia przeznaczone były na biura.
Nowy właściciel z Krakowa w miejscu sklepu wybudował czteropiętrowy kompleks mieszkalny z ponad 230 mieszkaniami i punktami usługowo-handlowymi. Nazwał go „Belg Apartamenty”, nawiązując do historii tego miejsca. Mieszkańcy osiedla wspominają dawnego „Belga” raczej z tęsknoty za dawnymi czasami, choć nikt nie bronił obiektu przed wyburzeniem.