Owady jadalne w ostatnim czasie zdominowały debatę publiczną w Polsce. Po pierwsze, z powodu dopuszczenia mąki ze świerszczy do produkcji żywności w Unii Europejskiej. Po drugie, z powodu odkopania raportu organizacji C40 Cities, do której należy Warszawa rządzona przez Rafała Trzaskowskiego (Platforma Obywatelska). Eksperci zalecają w nim ograniczenie spożycia mięsa do 16 kilogramów rocznie na osobę, a przy ambitnych założeniach do zera.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz wspierające ich media zaatakowały przekazem, że opozycja chce zabronić Polakom jedzenia mięsa, a na talerze wprowadzić robaki. Posłowie i europosłowie zaczęli się nawet fotografować w drogich restauracjach, stając w obronie steków i żeberek.
To
przekaz absurdalny na wielu poziomach. Po pierwsze, te zalecenia nie
są żadną nowością. Zostały opublikowane w
2019 roku.
Po drugie, to tylko zalecenia. Nikt nie zamierza reglamentować
sprzedaży mięsa w Polsce. Po trzecie, ograniczenie spożycia mięsa
zaleca nawet
Ministerstwo Zdrowia. Tak, produkcja
mięsa niesie tragiczne skutki dla Ziemi, a jego nadmierne spożycie
dla ludzkiego zdrowia. Po
czwarte: - Teraz, podczas koszmarnej drożyzny, kiedy wielu Polaków
nie może na co dzień kupić podstawowych produktów (...) politycy
PiS publikują w mediach społecznościowych zdjęcia ze stekami za
100-150 złotych. To pokazuje, że zupełnie odlecieli - ocenia
posłanka PO Marta Golbik.
Może Cię zainteresować:
Kto to napisał - Julia Kloc-Kondracka czy Paulo Coelho? Najtrudniejszy quiz ŚLĄZAGA
„Każdy produkt ma swoich zwolenników i przeciwników”
Tak się składa, że jeden z niewielu sklepów w Polsce, który handluje owadami jadalnymi, działa na Górnym Śląsku, a dokładnie w Kietrzu w województwie opolskim - to „Robaki z paki”.
- Rzeczywiście w ostatnim czasie ludzie częściej dzwonią i pytają, co to tak naprawdę jest. Na pewno też przybyło hejtu w mediach społecznościowych, kiedy o owadach jadalnych zrobiło się głośno, ale tak to już jest, że każdy produkt ma swoich zwolenników i przeciwników - mówi Elżbieta Sawicka-Katolik, właścicielka „Robaków z paki”
Pomysł na biznes zrodził się w głowie jej męża podczas pierwszego lockdownu w pandemii COVID-19: - Przeglądając internet natrafił na filmik, gdzie kobieta jadła świeże owady. Zaciekawiło go to i stwierdził, że może warto spróbować z takimi produktami w Polsce? Wtedy dopiero sami zaczęliśmy zdobywać wiedzę na ten temat.
Ludzie różnie reagują na owady jadalne. Oczywiście najbardziej skrajne komentarze pojawiają się w social mediach, gdzie puszczają wszelkie hamulce.
- Na żywo spotykamy się z pozytywnymi opiniami. Zwykle ktoś musi po prostu przełamać swój strach, niejednokrotnie obrzydzenie, a kiedy tylko spróbuje, to jest naprawdę pozytywnie zaskoczony - podkreśla Elżbieta Sawicka-Katolik.
Po „Robaki z paki” często sięgają ludzie, którzy podczas dalekich zagranicznych podróży mieli okazje zetknąć się ze smażonymi czy grillowanymi owadami. Na terenie Unii Europejskiej można sprzedawać je tylko w formie suszonej, ale przepisy wciąż są liberalizowane. Niewykluczone, że kiedyś w sklepach pojawią się owady mrożone lub żywe.