Dr Łukasz Zaborowski: Katowice są po prostu za bogate. To niewłaściwe, że istnieje taka przepaść między ośrodkiem administracyjnym regionu a całą resztą jego miast

Łukasz Zaborowski to geograf, planista i regionalista. Były pracownik biura planistycznego w Radomiu i wykładowca akademicki w Krakowie. Jest autorem koncepcji korekty podziału terytorialnego na szczeblu województw. Z badaczem rozmawiamy o problemie centralizacji Polski, tożsamości kulturowej regionów w województwie Śląskim, a także dominacji Katowic nad resztą miast regionu.

Zaborowski zdj Marcin Kucewicz

Rozmowa z dr. Łukaszem Zaborowskim

Czy jakikolwiek region w naszym kraju jest w stanie doszlusować do potencjału Warszawy?
Zależy w jakim wymiarze, bo jeśli chodzi o skupienie pewnych funkcji zarządczych, kontrolnych, biznesowych i publicznych, to Warszawa jest bezkonkurencyjna. Natomiast z punktu widzenia przeciętnego człowieka, chcącego spełniać się życiowo, to takie ośrodki jak Kraków czy Wrocław są nie mniej atrakcyjne i w pełni mogą konkurować z Warszawą pod względem oferty. Odwrócenie dominacji Warszawy jest raczej niemożliwe, zazwyczaj tak jest, że w danym kraju jest jakaś metropolia stołeczna. Oczywiście warto dbać o to, żeby ta przewaga niekoniecznie rosła, a różnice zaczęły się wyrównywać.

W swoim raporcie "Korekta układu województw - ku równowadze rozwoju" proponujesz inne myślenie o regionach i ich problemach. Przede wszystkim postulujesz korektę granic województw oraz wytyczenie nowych ośrodków władzy. Swoje tezy popierasz z jednej strony uwarunkowaniami demograficznymi, z drugiej – historyczno-tożsamościowymi.
Moje propozycje są oparte przede wszystkim na analizie współczesnej sieci osadniczej i potencjale regionów. Jeśli mamy główny ośrodek, który zamieszkuje określona liczba mieszkańców i wokół niego jest skupiony region o konkretnym poziomie ludności, to możemy oczekiwać, że jego zdolności do rozwoju społeczno-gospodarczego są takie same jak zdolności innych regionów, które są z nim porównywalne właśnie w wymiarze demograficznym. To przyświeca moim propozycjom jeśli chodzi o zmianę podziału terytorialnego.

Niestety dziś pod tym względem widać ogromne dysproporcje rozwojowe. W województwie śląskim - kiedy porównamy sytuację Katowic z byłą stolicą województwa – Częstochową lub Bielskiem-Białą.
Najprościej można byłoby powiedzieć, że gorzej rozwinięte regiony, które słabiej sobie radzą, nie zasługują na samodzielność na przykład wojewódzką. To jest myleniem skutku z przyczyną. Stoję na stanowisku, że różnica w rozwoju gospodarczym między regionami, które zostały wyróżnione administracyjnie, a tymi podporządkowanymi sąsiednim metropoliom, bierze się właśnie z braku samodzielności. W Polsce status administracyjny jest swego rodzaju koncesją na rozwój. Tam, gdzie są przysłowiowe urzędy, tam tworzy się infrastruktura społeczna, która z kolei przyciąga kapitał ludzki.

Czuć w tym wiarę w zdolności państwotwórcze naszego kraju. Nie licuje to z silnym liberalizmem naszych elit.
Wierzę w siłę sfery publicznej. Nie twierdzę w żadnym wypadku, że samo istnienie w mieście urzędów wpływa na to, że tam nagle zaczną pojawiać się prywatni przedsiębiorcy. Weźmy rozmieszczenie ośrodków akademickich, to są głównie miasta wojewódzkie. Jest wręcz rażąca różnica między tej samej wielkości miastem wojewódzkim a niewojewódzkim jeśli chodzi o wyposażenie w różnego rodzaju elementy infrastruktury społecznej. To, co jest najbardziej atrakcyjne dla inwestorów, to kapitał ludzki i tu nie chodzi tylko kwalifikowane kadry, ale o narybek ludzi, którzy są "kumaci", otwarci na rozwój, którzy są w stanie zaspokoić potrzeby pracodawców. W nawiązaniu do niedawnych igrzysk olimpijskich w Paryżu: znam zestawienie rozmieszczenia siedzib różnych związków sportowych. W Polsce niemal wszystkie, z wyjątkiem może jednego czy dwóch, mieszczą się w Warszawie. Z kolei w takich Niemczech każdy z kilkudziesięciu związków ma swoją siedzibę w innym mieście. Tam na poważnie myśli się o policentryczności państwa. U nas na każdym poziomie domyślną opcją jest centralizacja.

Jaki będzie zysk z przejścia na model zdecentralizowanego rozwoju?
Największy zysk dla Polski to przede wszystkim włączenie obecnie zmarginalizowanych regionów w rozwój społeczno-gospodarczy całego kraju. Wierzę w to, że obecna ich sytuacja to po prostu strata dla całego kraju. W tym momencie niektóre regiony są tylko źródłem zasobów wysysanych i skupianych w kilku największych metropoliach, które nie są dobre nawet dla tych dużych ośrodków – popatrzmy jak teraz horrendalne ceny mieszkań są w Krakowie czy w Warszawie. Oczywistym jest, że nie da się wykreować bieguna wzrostu wszędzie. Ale Częstochowa może zaliczyć nie gorszy skok od Kielc czy Opola. W tym momencie rozwija się słabo tylko dlatego, że nie ma podmiotowości, jest niedoceniona jako duże miasto. Inny przykład to Bielsko-Biała, która gospodarczo stoi dobrze, ale pod względem rozwoju społecznego, możliwości edukacyjnych czy kulturalnych, jest tam dużo gorzej. My marnujemy ogromy potencjał w skali całego kraju.

Prawdopodobnie porywasz się z motyką na słońce. Za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości pojawił się pomysł przeniesienia Trybunału Konstytucyjnego do Piotrkowa Trybunalskiego, który ostatecznie upadł. Ale uruchomienie filii Uniwersytetu Medycznego w Bielsku-Białej doszło do skutku. Jednak poruszenie było ogromne. W różnych środowiskach zawrzało. Media informowały, że głupotą jest otwierać kolejny uniwersytet medyczny w takim mieście jak Bielsko-Biała. Przecież tam niczego nie ma: ani kadr, ani sprzętu. Jest to po prostu niepotrzebne, skoro można dojechać na studia do Katowic lub Krakowa.
Właśnie, bo to jest taka samospełniająca się prognoza. W Bielsku nigdy niczego nie było poza przemysłem, więc głupotą jest robić tam cokolwiek. Przecież Bielsko-Biała, jeśli rozważać to w skali aglomeracji, to największy ośrodek niewojewódzki w Polsce. Bielsko-Biała ma ogromną aglomerację, liczącą (razem z samym miastem) ok. 350 tys. mieszkańców. No i jest tak koszmarnie zaniedbana, jeśli chodzi o sferę instytucjonalną, kulturową i edukacyjną.

Wspomniałeś o zasysaniu przez miasta wojewódzkie wszystkiego, co znajduje się wokół. Nie wiem czy słyszałeś, ale prezydent Katowic, Marcin Krupa, zaproponował prezydentowi pewnego sąsiedniego miasta 100 mln złotych rocznie za przyłączenie jego gminy do Katowic.
Uważam, i to nawet nie w kontekście tej propozycji, że Katowice są po prostu za bogate. Jest to niewłaściwe, że istnieje taka przepaść między ośrodkiem administracyjnym regionu a całą resztą jego miast, może z wyjątkiem Gliwic. Konurbacja jest bardzo zróżnicowana jeśli chodzi o poziom rozwoju społeczno-gospodarczego i wyposażenia w różnego rodzaju instytucje, czy nawet jakość przestrzeni publicznej. Centralistyczne zapędy Katowic są niebezpieczne dla regionu, a później dochodzi do takich niemądrych pomysłów o wykupieniu sąsiedniego miasta. O tym nie powinien decydować prezydent Katowic, ale rozmowy powinny toczyć się w szerszym gronie, z myślą o kondycji całej konurbacji.

W jednym ze swoich artykułów podjąłeś temat „silenizacji” mieszkańców regionów historycznie odrębnych od Górnego Śląska, ale włączonych po 1999 roku do województwa śląskiego, czyli: Żywiecczyzny, Zagłębia oraz regionu częstochowskiego. Na czym ten proces miałby polegać?
Tutaj dotykamy bardzo ważnej wartości, jaką jest tożsamość kulturowa regionów, która wynika z ich historii. Jest to wartość sama w sobie, podobnie jak zabytki są dużą wartością materialną, tak samo ta tożsamość poszczególnych miejscowości, miast i regionów jest realną wartością. Dlatego uważam, że powinna być chroniona. Częstochowa jest miastem małopolskim to jest wartość kulturowa, nie jest natomiast miastem śląskim. Tak samo z kolei Górny Śląsk to region o wyrazistej tożsamości; nie jest taka po prostu „zwykła” Polska. Kultura przejawia się w różnorodności, więc ta różnorodność, również w wymiarze regionalnym, jest wartością. Niestety ta wartość jest w tej chwili albo bezmyślnie albo celowo niszczona przez samorządy niektórych województw.

A co z tą „silenizacją”?
Grzechem pierworodnym jest nazwa tego województwa. Niestety, ono nie powinno nazywać się „śląskie”, ale na przykład „śląsko-małopolskie”. W ostateczności nawet „katowickie” – to byłaby nazwa „techniczna”, nie tożsamościowa. Stowarzyszenie Beskidzki Dom wystąpiło niedawno do sejmiku województwa z wnioskiem o zmianę herbu województwa śląskiego. Sejmik sprawę zupełnie zlekceważył. Jeżeli w województwie śląskim ma być utrzymana wspólnota samorządowa, to część małopolska musi być podobnie doceniona jak strona śląska. Ostatecznie będzie to dobre dla obu stron. Prawdziwi Ślązacy, patrioci górnośląscy, też przecież nie chcą, żeby mieszkańcy Zagłębia nazywali siebie Ślązakami. To jest zakłamywanie i rozmywanie tożsamości, również tożsamości śląskiej.

Czy politycy na szczeblu wojewódzkim nie są świadomi tych procesów?
Niektórzy politycy zdają się stać na stanowisku, że jest to jednak województwo „śląskie”, a Zagłębie czy Żywiecczyzna mają się dostosować. Oczywiście mają świadomość, że Zagłębie to nie jest Śląsk, ale przez to uważają je za jakby mniej ważną część województwa. Nikt tego nie powie wprost, ale niestety tak trochę to wybrzmiewa. Jednak taką postawę należy bezwzględnie zarzucić. To województwo ma dwie połowy, z których jedną jest Małopolska, a drugą – Śląsk; obie połowy są równie ważne. Niech zatem „Gibki cug” kursuje na linii Katowice-Opole, ale lepiej, żeby nie jeździł do Sosnowca. Trzeba się wzajemnie szanować. Będąc w jednym województwie, zwanym umownie śląskim, możemy umacniać tożsamość śląską na Śląsku, a w Częstochowie, w Zagłębiu, na Żywiecczyźnie – podkreślać odmienną, małopolską tożsamość tych regionów. To nie jest trudne, wymaga tylko dobrej woli. Wzorem do naśladowania jest województwo podlaskie, gdzie miejscowy samorząd podejmuje działania edukacyjne, tak by mieszkańcy mieli świadomość, że Łomża leży na Mazowszu, a Suwalszczyzna to również nie jest Podlasie. Świadome podejście do polityki tożsamości regionów może osłabić zachodzące wykorzenienie kulturowe, zwiększające skłonność do wyjazdu do największych metropolii. Zakorzenienie jest dobre, bo to przekłada się na motywację dla pracy na rzecz rozwoju swojego regionu. Druga rzecz to po prostu większa zgoda społeczna. Chodzi o to, aby Górnoślązacy i Zagłębiacy czuli się tak samo u siebie w swoim województwie.

Slazacy

Może Cię zainteresować:

Łukasz Zimnoch: Mamy kłopot ze zdefiniowaniem własnej tożsamości, co jest pochodną słabości śląskich elit

Autor: Łukasz Zimnoch

01/06/2024

Adam gierek

Może Cię zainteresować:

Adam Gierek: Zagłębiacy nie mają kompleksu Śląska. Zresztą, my tu wszyscy jesteśmy krojcungami

Autor: Michał Wroński

10/03/2023

Profesor Zbigniew Białas

Może Cię zainteresować:

Prof. Białas: Tożsamość zagłębiowska nie stoi w kontrze do śląskiej

Autor: Katarzyna Pachelska

11/03/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon