Agata Kulesza gra w "Skazanej" Alicję Mazur, sędzię Sądu Okręgowego w Katowicach, która - niewinna - trafia do zakładu karnego skazana za zabójstwo. Teoretycznie więc taka osoba mogłaby jeszcze kilka lat temu w jakimś odcinku swojej gehenny sądowej być osadzona w Areszcie Śledczym w Zabrzu.
Opuszczony Areszt Śledczy to gotowa lokacja serialu kryminalnego
Budynek ten pochodzi jeszcze z XIX wieku, został oddany do użytku w 1882 roku. Gmach wzorowany był na kompleksie "Moabit" w Berlinie. Dysponował miejscami dla blisko 300 więźniów. W 2018 roku oddział został zlikwidowany, a osadzonych przeniesiono do innych placówek. W środku jest tak, jakby strażnicy i więźniowie opuścili go wczoraj, na ścianie rysunki, na drzwiach zostały tabliczki, np. "Dowódca zmiany magister Jarosław Pietrzak". Dzisiaj ten opuszczony budynek w centrum miasta (ul. Sądowa 1) fascynuje miłośników urbexowych klimatów. Wśród nich - Przemysława Rodzika, fotografa, który udostępnił nam swoje zdjęcia z wnętrz i spacerniaka zabrzańskiego Aresztu Śledczego.
Przemysław Rodzik robi zdjęcia z pasji. Na co dzień pracuje w polskich liniach lotniczych Enter Air na lotnisku w Pyrzowicach. Pochodzi z Piekar Śląskich, ale od 20 lat mieszka w Bytomiu.
- Nie kończyłem żadnej szkoły czy kursu fotograficznego, ale podchodzę do tematu profesjonalnie. Zawsze staram się, aby moje zdjęcia były bardzo dobre, trzymały wysoki poziom techniczny i przyciągały uwagę - mówi Przemysław Rodzik.
Przemysław Rodzik fotografuje odchodzący śląski przemysł
Piekarzanin dziś lubuje się w fotografii odchodzącego przemysłowego Śląska, ale zaczynał jako łowca burz. Od dziecka interesował się zjawiskami meteorologicznymi od uwieczniania groźnych zjawisk meteorologicznych. Od ponad 10 lat, gdy tylko ma okazję rusza w teren i dokumentuje matkę naturę w akcji. Gdy pewnej nocy robił zdjęcia burzy nad konurbacją śląską z Kopca Wyzwolenia w Piekarach Śląskich, to na jednym z nich uwiecznił trzy kominy bytomskiej Elektrociepłowni Szombierki. Mimo że przez lata widywał je codziennie, to nie znał historii tego miejsca. Tak zaczęła się jego fascynacja pejzażami postindustrialnymi.
Fotografuje zamknięte i likwidowane obiekty przemysłowe, ale także opuszczone domy, pałace i dworki. Na pierwszym miejscu są jednak kopalnie.
- Każda kopalnia to inna i niezwykła historia, którą staram się zachować w kadrach - opowiada. - Żałuję, że mogę już tylko dokumentować zmierzch śląskiego przemysłu, który postawił Polskę na nogi po zakończeniu II wojny światowej. Muszę się spieszyć, ponieważ likwidacja niektórych zakładów przebiega ekspresowo. Taki rodzaj fotografii, którą uprawiam, wymaga w wielu przypadkach zdobycia zezwoleń od Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Cały proces zajmuje sporo czasu Wejście na kopalnię nie jest takie proste, jak się wielu osobom wydaje. Gdy przeprowadziłem się z Piekar Śląskich do Bytomia, to zamieszkałem w sąsiedztwie KWK Centrum. Gdy nadeszła likwidacja zakładu, to dzień w dzień dochodził do mnie hałas, gdy ciężki sprzęt burzył kolejne budynki. W ogóle mnie to wtedy nie interesowało. Bardzo tego teraz żałuję. Wiele obiektów przepadło bezpowrotnie. Ciężko się patrzy, gdy kolejne kopalnie odchodzą do historii. Ubolewam zwłaszcza nad KWK Makoszowy. Kopalnia z dużymi zasobami węgla, niemetanowa, po modernizacji, z unikatową kombinacją wież szybowych. Ciężko było również obserwować likwidację KWK Piekary Śląskie. Piękna kopalnia, na której pracował mój dziadek. Nic praktycznie z niej nie przetrwało, aby pokazać w przyszłości młodym pokoleniom, że tu fedrowała kopalnia - dodaje Przemysław Rodzik.
By zrobić sesję zdjęciową w jakimś opuszczonym miejscu, często zrywa się rano, by złapać światło, które jest tak ważne w fotografii. Jego towarzyszem jest Urbex Chorzów i Sebastian, którego poznał właśnie w Elektrociepłowni Szombierki.
- Jeśli chodzi o kopalnie, najbardziej podobają mi się industrialne kolory i przede wszystkim maszyny wyciągowe. To niesamowite uczucie zobaczyć je zarówno w ruchu, jak i w spoczynku, gdy zdjęte są już niestety liny. To prawdziwa moc i potęga przemysłu. Szkoda, że niektóre maszyny pozostały już jedynie na zdjęciach - opisuje obrazowo fotograf.
Robi też zdjęcia przyrody, lubi Kotlinę Kłodzką
Przemek fotografuje obiekty nie tylko w najbliższym otoczeniu. Podróżuje ze wspomnianymi przyjaciółmi po całej Polsce i Czechach. Lubi też rodzinne wycieczki po Dolnym Śląsku. - Uwielbiamy zwłaszcza Kotlinę Kłodzką. To fantastyczny region. Zawsze znajdziemy tam coś nowego i ciekawego, a dzieci dowiedzą się więcej o historii Śląska - dodaje.
Jak sam przyznaje, rzadko rozstaje się z aparatem. Fotografuje nie tylko obiekty przemysłowe czy opuszczone miejsca, ale lubi też fotografię krajobrazową, miejską architekturę czy przyrodę, a nawet portrety. - Właściwie wszystko - śmieje się Przemysław Rodzik.
W tym roku był na fotograficznych wyprawach m.in. w pałacu w Bożkowie, Szalejowie Dolnym, na KWK Wieczorek, w maszynowni szybu Łokietek w Mysłowicach czy w Elektrociepłowni Zabrze.
Zdjęcia Rodzika można oglądać na jego profilu na Facebooku: www.facebook.com