Od kilku tygodni redakcja podróżuje po śląskich miastach, udowadniając, że przedwojenna deweloperka miała styl, godność i poczucie smaku. Dla nie-lokalersów, mających ugruntowaną opinię o Śląsku (wiadomo), to często taki… świat z drugiej strony lustra. To w centrum Bytomia jest takie zjawisko jak Knajfeld? Domy, stare mury wśród dzikich ogrodów… Knajfeld łeb urywa, patrzysz i chcesz mieszkać. Parę kroków z dworca w Katowicach i jesteśmy na Zajączka. Widzisz te obejścia, zamykasz oczy i… Sycylia? Daj pan spokój z Sycylią. To Śląsk, zupełnie śródmiejski, budowany kiedyś dla klasy średniej, dla przedsiębiorców, wyższej kadry w przemyśle, urzędników, lekarzy, prawników. I Zabrze teraz. Też wyborne.
Z de Gaulle'a w prawo
Gdzie konkretnie? W centrum. Jedziesz de Gaulle’a i na skrzyżowaniu z Roosevelta (jadąc np. od kopalni Guido) spoglądaj w prawo. Sądowa, Wallek-Walewskiego, Buchenwaldczyków, aż po Bohaterów Warszawskich. I lewa strona Roosevelta. To jest to miejsce. Kolejny dowód, że przedwojenna deweloperka powinna współczesną deweloperkę bić pasem po tyłku. Ale przecież to już od dawna wiemy, prawda?
Zabudowa willowa w południowej części śródmieścia Zabrza wiąże się z pełnymi rozmachu planami jego rozbudowy w latach międzywojennych. Wille w kwartale ulic Wallek-Walewskiego, de Gaulle’a i Roosevelta zawdzięczają swą genezę nowoczesnej koncepcji miasta. Zabrze miało składać się z dzielnic o zróżnicowanym przeznaczeniu i charakterze. Zacznijmy od pierwszej z nich – zabrzańskiego city.
Ta tzw. „korona miasta” nigdy nie powstała, jednak trzeba o niej wspomnieć. Miała stanowić imponujące swoimi drapaczami chmur centrum administracji, kultury i biznesu. W tym założeniu nie przewidziano jednak miejsca na zabudowę mieszkaniową, bo ta miała zostać przeniesiona na jego obrzeża. Dzielnice mieszkaniowe nowego Zabrza byłyby „osiedlami związanymi z zielenią i przyrodą, w których mieszkać mieliby ludzie tworzący idealne społeczeństwo oparte na równości i powrocie do natury” – jak czytamy w "Architekturze modernistycznej w Zabrzu" (opracowanie merytoryczne Tomasz Wagner).
Wśród zabudowy mieszkaniowej znalazło się rzecz jasna miejsce dla budownictwo dla zamożnych zabrzańskich elit. Znalazło się dosłownie - po obydwu stronach dzisiejszej ulicy De Gaulle'a. Dokładnie tu, gdzie jesteśmy. Ta ulica właśnie, jak czytamy w bardzo ciekawym opracowaniu o architekturze Zabrza, „rozdziela tereny zabudowy willowej w konwencji miasta-ogrodu, o zróżnicowanej architekturze, głównie osadzonej w stylu przejściowym od kwartałów modernistycznej zabudowy”.
A skąd ten eklektyzm?
Zabrzańskie wille, mimo powszechnego na przełomie lat 20. i 30. XX wieku dyktatu modernizmu, prezentują dość spore stylowe zróżnicowanie. Ich eklektyzm wynika z ciekawej historii. Dwie wersje. Pierwsza: nadburmistrz Zabrza Hans Lukaschek (legendarny budowniczy miasta) miał być niespecjalnie urzeczony na wskroś modernistycznym domem, jaki specjalnie dla niego wzniesiono pod koniec lat 20. Willa (przebudowana) stoi do dziś przy ul. Klonowej 2 i mieści się w niej przedszkole. Brak entuzjazmu nadburmistrza wobec modernej chałupy inni inwestorzy/właściciele posesji odczytali jako sygnał, by dystansować się od awangardowych projektów architektów.
Druga wersja jest mniej spektakularna. Otóż Lukaschek doskonale wiedział, co mu budują, bo sam stał za modernistycznymi planami rozbudowy Zabrza. Zresztą, piękny ogród przy jego służbowej willi był dziełem słynnego berlińczyka Gustawa Allingera, ówczesnej gwiazdy w architekturze krajobrazu (Allinger odpowiadał m.in. za pierwsze projekty zabrzańskiego Ogrodu Botanicznego). Tak czy inaczej, nadburmistrz po prostu nie zdążył zamieszkać w modernistycznym domu, bo wiosną 1929 roku powołano go na nadprezydenta Prowincji Górnośląskiej. A jego następca po prostu nie chciał, żeby lud widział, że opływa w luksusach.
Więc skąd ten eklektyzm? Jak to skąd. Z górnośląskiej fantazji. Sprawdźcie sami. Do Zabrza zewsząd jest blisko. A najpierw zobaczcie zdjęcia w galerii powyżej. Pan też, panie Podolski.
W redakcyjnym spacerze po zabrzańskiej enklawie towarzyszył nam z aparatem Tymoteusz Staniek.
Może Cię zainteresować:
Spacer po osiedlu Ruch w Chorzowie. Dalej dobrze się tu żyje, mimo iż przy średnicówce
Może Cię zainteresować: