Na przełomie stycznia i lutego 2015 roku górnicy z Jastrzębskiej Spółki Węglowej wstrzymali wydobycie i wyszli na ulice. Było to spowodowane planem oszczędnościowym, jaki zamierzał wprowadzić zarząd spółki. Przewidywał on m.in. uzależnienie wysokości tzw. czternastki od wyników finansowych oraz sześciodniowy tydzień pracy kopalń przy zachowaniu pięciodniowego tygodnia pracy górników.
Mimo mrozu atmosfera każdego dnia protestu stawała się coraz gorętsza. W końcu protestujący podjęli próbę wdarcia się do siedziby JSW. Wówczas funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego. Podczas drugiego szturmu w ich kierunku poleciały butelki po alkoholu, płyty chodnikowe, metalowe nakrętki, śruby oraz petardy. Właśnie wtedy odpowiedzieli ogniem z gumowych kul. Nie pacyfikowali protestu, który trwał od kilkunastu dni. Powstrzymywali agresywnych napastników. Zatrzymanych zostało kilkanaście osób, u których wykryto do dwóch i pół promila.
Działanie mundurowych zostało jednak przeanalizowane przez śledczych z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Sprawę zamknięto już w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Rezultat? Śledztwo umorzone.
- Prokurator uznał, że funkcjonariusze nie przekroczyli uprawnień, a ich działanie było prawidłowe w sytuacji naruszenia porządku podczas demonstracji pod siedzibą JSW - przekazała wówczas mediom prok. Joanna Smorczewska.