Spacerowicze, biegacze, rowerzyści i inne osoby, które odwiedzają Park Śląski i przemierzając aleję Klonową, mijają Duży Krąg Taneczny, nie zdają sobie na ogół sprawy z tego, że po przeciwnej stronie, nad brzegiem Dużego Stawu, znajdował się kiedyś niezwykle popularny lokal. Lokal? Ejże, za słabo. To było miejsce, o którym bez zbytniej przesady można powiedzieć, że zaczął się od niego Park.
Restauracja, jaką założył w latach 20. XX wieku Francuz Henri Jean Pautex, była centralnym punktem Doliny Szwajcarskiej, znanego i lubianego miejsca rekreacji mieszkańców Chorzowa (wysepka drzew wśród lasu kominów pobliskich kopalń i hut - jak napisała o niej jedna z gazet w latach 50.). Wabiła klientów nie tylko uciechami stołu, ale i parkietu, toteż przezywano ją tancbudą.
Gospoda Parkowa w sercu WPKiW
W latach 50. XX wieku wokół Doliny Szwajcarskiej powstał Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku. Powstał? Ba, wręcz eksplodował z energią rodzącej się gwiazdy. Zapowiadało się na to, że dla Gospody Parkowej (jak przemianowano lokal) nadchodzą jeszcze lepsze, złote czasy. Miejsce tętniło życiem. Stoliki były zapełnione. Popołudniami i w dni świąteczne na alei Klonowej kłębiły się tłumy ludzi, niczym na nadmorskim bulwarze. Budynek Gospody nie miał nazbyt imponującej kubatury, ale z czasem rozbudował się. Przybyły mu dwie werandy, a na gości czekały też stoliki na wolnym powietrzu - część w altanach na ciągnącej się wzdłuż stawu promenadzie. Było i kajakowanie na Dużym Stawie. A po sąsiedzku, na Dużym Kręgu Tanecznym (który był jedną z pierwszych ukończonych inwestycji WPKiW), odbywały się potańcówki. Słowem - pełna kultura i wypoczynek. Oraz piwo i kiełbaski, na których samej tylko sprzedaży lokal obroty musiał robić krociowe.
A jednak coś nie wyszło. Ponoć miało to związek ze zdarzającymi się pożarami altan. Decydujące znaczenie miały chyba jednak nie tyle przepisy przeciwpożarowe, co powstanie nowoczesnej bazy gastronomicznej Parku, z budową pobliskiej, dużej restauracji Przystań na czele. Otwarcie jej w 1956 roku okazało się wyrokiem śmierci dla Gospody Parkowej. To nie były czasy, gdy oglądano się na tradycję. Nikomu pewno nie przyszło nawet do głowy, by uchronić dla potomnych coś, co było zalążkiem WPKiW. Lokal, który można było w jakiejś postaci zachować jako historyczne dziedzictwo tego miejsca, postanowiono rozebrać. I ostatecznie został wysadzony w powietrze.
Nad brzegiem Dużego Stawu, tam, gdzie kiedyś była Gospoda Parkowa ze swoimi werandami i altanami, nigdy więcej niczego już nie zbudowano. Miejsce to stoi puste po dziś dzień. I mało kto zna jego historię.