Dziś, gdy słyszymy określenie „język śląski”, kojarzy nam się ono naturalnie z mową Górnoślązaków. Nie ma się też co dziwić, że o status tego języka toczy się batalia i to w tym języku powstaje co raz więcej pozycji. Jednocześnie tak się składa, że do miana „języka śląskiego” może rościć prawa więcej mów czy dialektów. Poza dialektami górnośląskimi z terenów dzisiejszej Polski i Czech (warto tu wspomnieć o gwarach laskich, które bardzo różnią się od znanego nam standardu) języki śląskie istniały też naturalnie na Dolnym Śląsku.
Przyjęło się w uzusie, iż na Dolnym Śląsku przed 1945 miano mówić jedynie w języku niemieckim, ale tak nie było do końca. Dolny Śląsk był pełen dialektów i gwar germańskich, które zbiorczo nazywamy językiem schläsch, bądź germańskim językiem śląskim - w odróżnieniu od słowiańskiego śląskiego. A ten drugi, nam bliższy, też był na Dolnym Śląsku, ale po kolei.
Czym dokładnie jest germański język śląski?
Zaczynając te kwestię musimy zaznaczyć, że mówi o dość umownym języku. A to dlatego, że kilkadziesiąt gwar i kilka dialektów i nigdy nie wytworzyło jednego standardu językowego czy chociażby wspólnego kodu. Nasz śląski dziś ma już standard, o czym rozmawiałem z dr hab. Henrykiem Jaroszewiczem, ale germański śląski nigdy tego nie zrobił. Dolnoślązacy mieli za to Nobla i wiele dzieł literackich.
Historia rozwoju schläsch (bo tak nazywamy ten zespół dialektów) kończy się wraz z wypędzeniem Ślązaków w latach 1945-48. Pomimo że uznaje się go za język żywy i 22 900 osób deklaruje jego użycie, to jest to mowa na wpół martwa. W Niemczech rozpłynął się i rozwodnił, brakuje enklaw jego użycia, a na terenie Górnego Śląska już tylko najwytrwalsze omy i opy posługują się tym dialektem niemieckiego, a nie współczesnym niemieckim (dlatego opór liczymy w omach, jak to mawia Bart Wanot).
Natomiast narodziny tego języka to bardzo ciekawa historia. Germańskie dialekty na Śląsku istniały oczywiście od czasów średniowiecza i były związane z osadnictwem z Rzeszy. Dla przykładu pisałem kiedyś o Schönwaldzie, czyli dzisiejszym gliwickim Bojkowie, gdzie posługiwano się średniowieczną mową do 1945 roku.
Ale przez kilkaset lat dialekty i gwary miejskie (jak w stolicy Śląska-Wrocławiu) były tylko punktami na mapie słowiańsko języcznego Śląska. Języki Dolnego i Górnego Śląska był wtedy bardziej podobne i był to czas, gdy dialekty z jednej rodziny dominowały na Śląsku. Co ciekawe te słowiańskie dialekty, a raczej ich reszki, odnajdujemy w gwarach południa Wielkopolski, gdyż udało im się tam zasymilować z polskimi gwarami. I stąd wiemy, że były to dialekty dość podobne do naszego języka śląskiego.
Coś się jednak wydarzyło w XIX wieku i dialekty i gwary germańskie rozlały się po Śląsku. Zdominowały Dolny Śląsk, Łużyce i Hrabstwo Kłodzkie, a i na Górny Śląsk dotarły. Do 1945 mówiło w tym języku blisko 7 milionów ludzi i język miał całkiem bogatą reprezentację w kulturze (bogatszą niż słowiański śląski na tamtym etapie).
W Rymbachu godajōm inakszyj jak w Brzegu
Jak zauważa wytrawny badacz języków śląskich Mirosław Syniawa, myśląc o germańskim śląskim, nie powinniśmy uważać go za monolit. Dzielił się on na mocno różniące się między sobą dialekty i odmiany. Na Górnym Śląsku występował Oberschlesisch, a na północnym Dolnym Śląsku, w rejonie Głogowa, Zielonej Góry i Wschowy występował Niederländisch. Kräutermundart to rejony Oławy, Chojnowa i Oleśnicy. Breslauische Mundart to gwara miasta Wrocław, Gebirgsschlesisch to język sudeckich góralów, a Glätzisch ziemi kłodzkiej, która to nigdy nie była Śląskiem, choć ten język tam istniał. W Brzegu spotykał się słowiański śląski i germański Grottkauer Mundart. Do tego jeszcze Oberlausitzisch-Schlesisch, Schlesisch-Nordböhmisch i kilkadziesiąt pomniejszych gwar, które nigdy nie wypracowały wspólnego, ujednoliconego kodu.
Germański śląski w literaturze użyty został po raz pierwszy najprawdopodobniej w roku 1586, w napisanym przez zgorzeleckiego notariusza i nauczyciela Georga Goebla utworze scenicznym "Die Fahrt Jakobs, des heiligen Patriarchen, und der Ursprung der zwölf Geschlecht und Stämme Israel", w którym pasterze Matz, Contze i Hentze mówią dialektem z okolic Bolesławca (dla porównania: pierwszy znany literacki utwór w słowiańskiej śląszczyźnie, "Płacz a narzykani predykantuw ze Ślonska wygnanych w Namysłowskim Kraju", pochodzi dopiero z drugiej połowy XVII w. i odnosi się do wydarzeń z roku 1654).”
Jednakże organizacja SIL International zajmująca się badaniem języków mniejszości klasyfikuje schläsch jako osobny względem niemieckiego język. Co do słuszności można debatować, bo wszystko zależy od przyjętego kryterium definicji języka.
Wróćmy do Tkaczy
Sztuka noblisty Gerharda Hauptmanna nie była jednak pierwszym utworem spisanym w językach Dolnego Śląska. Od końca XVIII wieku, z nasileniem w wieku XIX, w schläsch powstało wiele utworów poetyckich. Należy tu podkreślić twórczość Johanesa Reinhelta, piszącego pod pseudonimem Philo vom Walde, który to był nauczycielem Feliksa Steuera, twórcy pierwszej ortografii górnośląskiej, a Feliks był zaś nauczycielem Ericha Scholza, zapomnianego i bardzo ważnego pisarza śląskiego. Ot, tacy nasi śląscy Sokrates, Platon, Arystoteles. Wróćmy jednak do „Tkaczy”
W „Tkaczach” Hauptmanna zróżnicowanie językowe było jednym z dwóch filarów utworu. Z jednej strony to pełna empatii i mocno lewicująca historia buntu i triumfu niesprawiedliwości, a z drugiej strony performatywne użycie języka. I tym drugim się dziś zajmiemy. Odbiorca sztuki, siedząc w teatrze, nie rozumiał wszystkiego co usłyszał. Część bohaterów mówiła literackim niemieckim, ale większość tkaczy mówiła tak jak, mówiono w rejonie Bielawy w drugiej połowie XIX wieku. Śląski za sprawą Hauptmanna stał się językiem teatralnym i przyniósł autorowi sławę i Nobla. Niestety na powrót śląskiego na deski teatru musieliśmy czekać aż do XXI wieku.
Śląski vs Śląski
To, co jednak nurtuje najbardziej to, czym się różni schlasch od naszego języka śląskiego. I różni się mniej więcej tak, jak polski się różni o niemieckiego. Czyli czasem jakieś podobne słówka się trafią, ale tak naprawdę to dwa różne języki. Ponadto nieosłuchany ze śląskim Polak zrozumie godka mniej więcej tak samo, jak Niemiec z Berlina słysząc schläsch. Czyli coś tam da radę zrozumieć, ale niespecjalnie dużo. Wydaje mi się jednak, że Górnoślązacy mogli łatwiej się porozumieć z Dolnoślązakami niż na odwrót. Nasi pradziadkowie znali i urzędowy niemiecki i słowiański śląski. Dla obu języków śląskich istniała też wspólna pula germanizmów, stąd mój wniosek.
Oba kody śląskie funkcjonowały obok siebie, nie mieszając się - mówi Mirosław Syniawa. - Nie przeszkadzało to jednak we wzajemnym zapożyczaniu leksyki. Częściej, jak się wydaje, pisze się o słownictwie niemieckim w słowiańskiej śląszczyźnie jednak i w germańskich dialektach śląskich sporo było leksyki słowiańskiej. Reinhold Olesch znalazł ich całe mnóstwo w słowniku Waltera Mitzki: Banja, Duppa, Figlorsch, Glowotsch, Hoppek, Klotzek, Lischka, Mamulka, Papprotsch etc. Badając etymologię germanizmów w słowiańskich dialektach Śląska, jako ich prawdopodobne źródło należy zawsze brać pod uwagę w pierwszej kolejności germańskie dialekty tej ziemi. Jako etymologię śląskiego rzeczownika sztrajhecla ‘zapałka’ podaje się zwykle niemiecki rzeczownik Streichholz, tymczasem w "Schlesisches Wörterbuch" Waltera Mitzki na czeskim Podkarkonoszu oraz na Śląsku Opawskim i Cieszyńskim znajdujemy formę Streihölzla, która brzmi niemal tak samo jak sztrajhecla i jest tym właściwym źródłem zapożyczenia. Nie jest to, rzecz jasna, żelazna zasada. Rzeczownik frela nie pochodzi wprawdzie od literackiego niemieckiego Fräulein, jednak nie jest też zapożyczeniem z germańskich dialektów Śląska. Przywędrował on w pierwszej połowie XIX w. z dialektów austriackich poprzez słowacki (notowany tam pod koniec XVIII) na Śląsk Cieszyński, skąd stopniowo poszerzał swój zasięg.
Te cały czas żyjące zapożyczenia sprawiły, że dla całego Śląska powstałą pewna pula językowych określeń, niespotykana poza Śląskim i żyjąca zarówno w germańskich, jak i słowiańskich dialektach. Dla przykładu porównanie słownictwa czterech języków:
Utracony i zapomniany język
Dziś, jak już pisałem, schläsch to język praktycznie martwy. Istnieją badania językoznawcze i próby wykorzystania języka, np. tworząc Wikipedię w tym języku. Jednakże, na co dzień mówią nim najwytrwalsi i nie jest on przekazywany w wystarczającej liczbie. Za naszego życia zniknie już kompletnie, stając się językiem martwym o niezwykle bogatej historii, którym w szczytowym momencie posługiwało się tyle osób co dziś litewskim, łotewskim i estońskim razem wziętymi.
Jednakże świadomość istnienia tego języka w przestrzeni polskiej jest praktycznie zerowa. Ale czy jest powód, żeby się temu dziwić? Polska ma problem z uznaniem wszystkich języków występujących na terenie RP, a edukacja nie jest w stanie uświadomić, jak bardzo bogaty był kiedyś język polski (jedni Chłopi wiosny nie czynią) i widzimy tendencję do zacierania się wszelkich małych kodów komunikacji. Jeśli Polska nie dostrzega polskich dialektów i gwar, to jak ma pamiętać o języku schläsch?
Może Cię zainteresować: