Zameczek to określenie nieco na wyrost. Las zresztą już też. Waldschloss, położony w dzisiejszej dzielnicy Halemba w Rudzie Śląskiej, a konkretniej w jej części - Starej Kuźnicy (lub Starej Kuźni - niem. Althammer, należącej historycznie nie do ziemi bytomskiej jak Halemba i Kłodnica, ale do ziemi pszczyńskiej), przy ul. Piotra Skargi 1, przypomina raczej kamienicę z niedużą narożną wieżyczką i dołożoną "halową" częścią. Ale w otoczeniu sąsiadów, niezbyt lotnych architektonicznie budynków tej "wsi w mieście", rzeczywiście robi wrażenie.
Kuźnicki "schloss" oczywiście nigdy nie był żadnym prawdziwym zamkiem czy chociażby pałacem. Jego pierwotna funkcja była bardziej przyziemna. Został zbudowany w 1905 roku z prywatnych pieniędzy i od początku był restauracją, ale taką "na wypasie", jakbyśmy dziś powiedzieli - z dużą salą balową i ładnym ogrodem z widokiem na las.
Znany był jako Waldschloss, ale też jako restauracja Schindlera. Po II wojnie światowej budynek został upaństwowiony. (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)
Żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają lata świetności tego miejsca, gdy tętniło życiem i było miejscem spotkań mieszkańców Starej Kuźni. Jeden z nich w komentarzu na Facebooku pisze: "Za bajtla (w latach 60. minionego wieku) bywałem tu z rodzicami na okoliczność organizowanych tu imprez o charakterze państwowym lub lokalnym (odpust, dożynki, majówka). Potańcówki - tych świadkiem nie byłem:) - były organizowane w sali balowej z nietypowymi, potężnym oknami. Do dziś pamiętam zdarzenie gdy jedno z tych okien bardzo ucierpiało za sprawą wymiany poglądów pewnych osobników rodzaju ludzkiego. Jednemu z nich tak spieszno było do opuszczenia lokalu, że bliżej mu było do okna niż drzwi i "wyszedł" na zewnątrz razem z futryną okienną poharatany szkłem stłuczonej szyby. Do podobnych "dialogów" dochodziło tu od czasu do czasu, ale społeczność tworzyła wspólnotę, znała się z imienia i po jakimś czasie niesnaski odchodziły w zapomnienie. Pamiętam też, że latem w niedziele po nieszporach spotykali się tu mieszkańcy Kuźnicy i Starej Kuźni. Był czynny szynkwas, w sali stał stół bilardowy z - wypaśnym na owe czasy - zielonym, aksamitnym suknem a na zewnątrz był prototyp tego, co dziś nazywane jest beer garden".
Krążyła nawet taka sprośna przyśpiewka o tym miejscu:
"Na Kuźnicy jest zabawa, tam się bawi trójka klawa, Antek z Mańkom tak wywijoł, aż ją chycił za szpecyjo, a łona z tej uciechy, chyciła go za łorzechy"
Zameczek jednak nie miał za dużo szczęścia do właścicieli. Zmieniali się dość często. Niektórzy, jak spółdzielnia inwalidów, zrobiła z pięknej sali balowej halę produkcyjną. Ostatni właściciel - gliwickie Przedsiębiorstwo Innowacyjno-Wdrożeniowe „Enpol” Sp. z o.o - nie dbał należycie o zabytkowy obiekt i przyczynił się do jego postępującego upadku. Syndyk masy upadłościowej "Enpolu" (firma jest w likwidacji) bezskutecznie próbuje sprzedać zameczek. Nie ma na niego jednak chętnych. W styczniu 2024 r. jego cena wywoławcza wynosiła 1 mln zł (w przetargu z marca 2023 r. - 1,4 mln zł, w 2022 r. - 1,6 mln zł).
Na początku 2024 r. z inicjatywy Marcina Buballi powstała petycja, która miała zmotywować władze Rudy Śląskiej do podjęcia natychmiastowych działań i zwrócenia uwagi na ten piękny obiekt, aby przywrócić go mieszkańcom. Podpisało ją ponad 700 osób. Do Urzędu Miasta Ruda Śląska trafiło pismo, w którym wystosowano prośbę o zakup zameczku od Syndyka Masy Upadłości firmy Enpol z Gliwic.