Przemysław Jendroska
Mały Festiwal Wielkiej Literatury 2024

Zbigniew Rokita: Katowice Nieliterackie. Tu kultura oddolna (w tym wypadku Mały Festiwal Wielkiej Literatury) zawstydza tę odgórną

Zbigniew Rokita: Katowice Nieliterackie. Tu kultura oddolna (w tym wypadku Mały Festiwal Wielkiej Literatury) zawstydza tę odgórną

autor artykułu

Zbigniew Rokita

Katowice nie są Europejską Stolicą Kultury, bo nie są nawet Wojewódzką Stolicą Literatury. Instytucjonalne wsparcie dla literatury w Katowicach jest mizerne, Katowice nie grają nawet w drugiej polskiej lidze literackiej.

W ostatni weekend listopada odbył się w Katowicach Mały Festiwal Wielkiej Literatury. To druga edycja, ale tak naprawdę pierwsza. Ubiegłoroczny festiwal traktuję jako pilot, próbę ognia. Dopiero w tym roku z impetem przedstawił się Ślązakom.

Festiwal okazał się sukcesem. Po pierwsze, nie tylko przyszło społeczeństwo, ale też się rozdyskutowało, a czasem więcej osób – to zawsze dobry znak – rozmawiało o literaturze i Śląsku poza salą niż na samej sali. Po drugie, nie było to kolejne repertuarowe kopiuj-wklej. Festiwal składał się z kilkunastu „mikroprzygód” (termin organizatora), w których śląski kosmos poszerzano o elementy niezbyt w nim dotychczas znane, jak:

  • filozof ze śląskiego Görlitz Jakub Böhme,
  • ostrawski pisarz Ota Filip,
  • "Tkocze" Gerhartha Hauptmanna w przekładzie Mirosława Syniawy

Festiwal wzbudził we mnie jednak uczucia tak radości, jak i smutku. Zorganizował go przy wsparciu wolontariuszy śląski aktywista, poeta oraz pracownik działu promocji Teatru Śląskiego Marcin Musiał. Fundacja Teatru Śląskiego „Wyspiański” udostępniła miejsce – siedzibę Fundacji w budynku Starego Dworca przy Dworcowej – ale Musiał z własnej kieszeni finansował honoraria moderatorów, gości, promocję czy catering.

Nie ma niczego złego w tym, że kultura dzieje się oddolnie. Gorzej, gdy w mieście tak bogatym i ludnym jak Katowice ta oddolna zawstydza tę odgórną.

Instytucjonalne wsparcie dla literatury w Katowicach jest mizerne – zwłaszcza jak na ośrodek, który aspiruje do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury.

Literacko Katowice nie tylko nie grają w pierwszej polskiej lidze (w niej są nie tylko Kraków czy Wrocław, ale też Sopot czy Wisła), ale dopiero aspirują do ligi drugiej.

Katowice mogą z zazdrością spoglądać na Wisłę, która wyrosła na najważniejszy ośrodek literacki województwa: miasto z jednym z lepszym festiwali literackich w kraju oraz z powstającą właśnie instytucją literacką w rodzinnym domu Jerzego Pilcha, który samorząd odkupił za 700 tysięcy złotych. Katowice grają znacznie poniżej swoich możliwości – tak finansowych, jak i symbolicznych, gdyż jako stolica województwa śląskiego mają znakomite opowieści do opowiedzenia i znakomite osoby, które mogłyby się tym zająć w sposób zinstytucjonalizowany na większą skalę.

W Katowicach do niedawna nie było nawet żadnego dużego literackiego festiwalu. Dopiero w tym roku pojawił się w Bibliotece Śląskiej odbywający się wcześniej w Sosnowcu Festiwal Przestrzeń Słowa. Nie liczę tu targów książki, które są raczej imprezą branżową i która od tego roku jest biletowana: za jeden dzień pełnego wstępu na targi należy zapłacić 23 złote. To więcej niż bilet na film w multipleksie. Trzy dni kosztowałyby 69 złotych. Trudno uznać zatem targi na katowicki festiwal literacki dla społeczeństwa – zwłaszcza, że organizowane są przez warszawską fundację.

W Katowicach nie ma też żadnych rezydencji literackich, które przyciągnęłyby pisarzy i pisarki spoza regionu, aby pomieszkali miesiąc czy trzy miesiące w Katowicach, poznali je, być może opisali. Nie ma też żadnej nagrody stricte literackiej, a najważniejszą instytucją zajmującą się literaturą obok Biblioteki Śląskiej stał się Teatr Śląski (rozmowy Ryszarda Koziołka z Ewą Niewiadomską, premiery książkowe, nagroda im. Kazimierza Kutza dla Szczepana Twardocha itd.).

Zaszokowała mnie sytuacja, gdy w ubiegłym roku współorganizowałem spotkanie autorskie jednego z poczytnych polskich autorów (finał Literackiej Nagrody Nike, wysokie nakłady itd.). Spacerowałem z nim po Katowicach, a on zachwycał się tym jak bardzo miasto wypiękniało. Spytałem go, kiedy był tu po raz ostatni, a on odpowiedział, że jakieś 15 lat temu – w tym czasie zapraszano go na spotkania autorskie do Gliwic, Dąbrowy, Mikołowa czy Sosnowca, ale nigdy do Katowic. Nie jest to odosobniony przypadek.

Nawet w aplikacji Katowic na Europejską Stolicą Kultury 2029 literatura została zignorowana. Był to jeden z powodów, dlaczego w wyścigu o ESK kibicowałem Bielsku, a nie Katowicom.

W Katowicach latami notorycznie niedofinansowane były też miejskie biblioteki. Sławomir Hordejuk, pracownik Działu Metodyki Analiz i Promocji w MBP Katowice, mówił w „Śląskiej Opinii” w 2023 roku: „2 lata temu [na rok 2021 – przyp. red.] miasto Katowice przeznaczyło na zakup nowości książkowych niecałe 8700 złotych. W przyszłym roku [2024 rok – przyp. red.] dostaniemy 20 tysięcy złotych na nowości książkowe – na 34 filie. Wszystko zostało zepchnięte na budżet obywatelski”.

8700 tysiąca z 2021 roku w przeliczeniu na filię daje 256 złotych. Za tę kwotę można kupić 6 książek – a w pierwszej kolejności kupuje się literaturę bardziej popularną, dla tej bardziej wymagającej potrzeba większego budżetu. Sporo jeżdżę po polskich bibliotekach, często pytam o ich budżety na książki. Dla porównania, jakiś czas temu w około 20-tysięcznej gminie poinformowano mnie, że na zakup książek rocznie mają 85 tysięcy złotych. Tym czasem w Katowicach w większości filii zabrakło nawet na czasopisma. W ten sposób nie tylko krzywdzimy literaturę. W ten sposób również po raz kolejny rozmontowujemy wspólnotę: ludzie, pewnie na ogół starsi, nie mogą wyjść z domu, porozmawiać z bibliotekarzami i ze sobą, poczytać gazety, aktywizować się.

Chcę to podkreślić: zakup czasopism do bibliotek jest ważniejszy niż finansowanie GKS Katowice. Na ten ostatni w tym roku wydaliśmy blisko 18 milionów złotych. Kluby piłkarskie w ekstraklasie nie powinny być miejskie tak jak podatnicy nie utrzymują Legii czy Rakowa, które grywają na europejskim poziomie.

Żeby oddać sprawiedliwość – po interwencjach bibliotekarzy podczas kampanii wyborczej Marcin Krupa obiecał jednak dofinansowanie bibliotek i przeznaczenie 500 tys. złotych na zakup książek w 2025 roku. Wystarczy to na około 10 tysięcy książek. Otrzymałem informację, że ta kwota jest w budżecie zabezpieczona, więc mam nadzieję, że sytuacja bibliotek, a więc czytelników wkrótce się polepszy.

Nie twierdzę, że kultura w Katowicach stoi na niskim poziomie. Wręcz przeciwnie: muzyka czy teatr są wizytówkami miasta (choć za sprawą głównie instytucji nie miejskich, a wojewódzkich). Twierdzę, że władze Katowic nie czują literatury i niewystarczająco o nią dbają – mimo że we władzach są osoby, które mają tego problemu świadomość, mają też wiedzę i umiejętności, aby to zmienić.

Cieszę się więc z takich inicjatyw jak oddolny Mały Festiwal Wielkiej Literatury. Ale równocześnie mam nadzieję na wspomagany przez miasto Wielki Festiwal Wielkiej Literatury. Katowice mają wszelkie karty na ręce, żeby grać literacko w tej lidze, w której piłkarsko gra GKS.

Mały Festiwal Wielkiej Literatury, 29.11

Może Cię zainteresować:

Katowice. Oddolny festiwal literacki i nagroda HONORIS KRAUZA 2024. Anna Cieplak z główną nagrodą, Zbigniew Rokita - z tą od czytelników

Autor: Katarzyna Pachelska

30/11/2024

Targi Ksiazki w Katowicach 2022 3

Może Cię zainteresować:

Targi Książki w Katowicach już nie z bezpłatnym wstępem. Bilety po 20 zł i więcej dla dorosłych

Autor: Katarzyna Pachelska

08/11/2024

Bielsko Biala

Może Cię zainteresować:

Zbigniew Rokita: Bielsko mistrzem Bielska, czyli dlaczego chciałem, by to ono zostało Europejską Stolicą Kultury 2029

Autor: Zbigniew Rokita

13/10/2024