Uwielbiam pomnik Adama Mickiewicza w Gliwicach. Ma tak poprowadzone żłobienia, że gdy w nocy pada na niego deszcz, poeta wygląda, jakby płakał.
Uwielbiam pomnik powstańca śląskiego na Lipinach. Przypomina młodego Titę i jest jedynym pomnikiem powstańca, na którym powstaniec wygląda jakby rzeczywiście wierzył w to, o co walczy. Jest mocarny, nad głową unosi strzelbę i dziwię się, że komuniści w samym sercu Aglo pozwolili na zachowanie pomnika uzbrojonego Ślązaka.
Uwielbiam pomnik Braci Górniczej w Zabrzu. Jeszcze parę lat temu był to pomnik pod wezwaniem Wincentego Pstrowskiego i chciałbym, żeby wciąż nim był (zwłaszcza, że siedzące na jego kilofie gołębie pokoleniami bieliły przodownika i dodawały mu w ten sposób uroku). W ramach dekomunizacji zażyczono sobie obalenia Pstrowskiego, jednak ostatecznie zamiast obalać, zmieniono wezwanie.
Uwielbiam też inny pomnik Pstrowskiego, ten w jednym z ogródków na gliwickim Sikorniku – od lat zaglądam przez płot, czy jeszcze stoi. I stoi. Krzysiu mówi, że wcześniej stał na Politechnice, ale gdy lata temu dekomunizowano Politechnikę, ktoś postanowił Pstrowskiego uratować, zabrał go do siebie i teraz pełni trochę rolę pomnika, a trochę krasnala ogrodowego. Też bym takiego chciał mieć.
Uwielbiam gliwickie pomniki, które zniknęły zaraz po podbiciu miasta w 45' i które nie wiadomo gdzie są i czy w ogóle gdzieś są. Słyszałem, że na placu Piłsudskiego może być zakopany pomnik robotnika, w parku Chopina pomnik ułana, a w parku Chrobrego pomnik Germanii. Miejscowi historycy mówią, że to niewykluczone, a mi to działa na wyobraźnię.
Uwielbiam piekarski pomnik Wawrzyńca Hajdy, cieszyłem się, gdy piekarzanie opowiadali mi, że Hajda był śląskim Wernyhorą i im to i owo wywieszczył. Poza tym mam słabość do pomników przypominających wampiry oraz doceniam, że Hajda stoi w Szarleju, gdyż jestem szarlejskim separatystą.
Uwielbiam pomnik Piłsudskiego w Katowicach, bo posadzenie marszałka na hermafrodycznej klaczy, która ma ogierzego członka oraz dwoje jąder, czyni ten pomnik pomnikiem pełnych nieporozumień międzywojennych relacji polsko-śląskich.
Uwielbiam pomnik Powstańców Śląskich w centrum Katowic. Przy wiecznym ogniu są nawet dwie opowieści. Pierwsza to umieszczone tam za komuny tablice z nazwami kolejnych polsko-niemieckich bitew. Mają one tłuc do głów, że tysiącletnie sąsiedztwo Polaków i Niemców było tylko i wyłącznie nieustanną walką. Druga opowieść to tablica „Katyń 1940-2010”. Wszystko to przypomina mi, że tak za komuny, jak i dziś muszę być nieufny wobec oficjalnej polityki pamięci, bo przekłamuje ona historię.
Uwielbiam pomnik Jana Nepomucena w Pilchowicach, bo – jak napisał kiedyś bodaj Zbigniew Kadłubek – gdzie Nepomucek, tam moja ojczyzna.
Uwielbiam pomnik Kosmosondy na tyskim osiedlu D i kiedy w końcu zrobię sobie tatuaż, chyba wytatuuję sobie właśnie Kosmosondę. To pomnik marzeń. Kosmosonda powstała w latach 70., gdy na przestrzeni kilkunastu lat w Aglo pojawiło się też wiele innych oznak wiary człowieka socjalistycznego w rychły podbój kosmosu – w tym czasie narodził się Spodek, kino Kosmos czy osiedle Gwiazdy. Kosmosonda zawiera w sobie odrobinę nadziei, że Ślązak zdobywać można nie tylko to, co głęboko pod ziemią, ale i to co wysoko nad nią.
Może Cię zainteresować:
Zbigniew Rokita: Słoń a sprawa śląska. Większość książek, które napisano, jest przecież o Śląsku
Uwielbiam pomnik tormana Edwarda Szymkowiaka przed stadionem Polonii Bytom, bo po pierwsze, jest uroczy, a po drugie, czekam aż Ruch będzie gotowy taki sam postawić Wilimowskiemu.
Uwielbiam te wszystkie wulgarnie wielkie pomniki – jak dwa na mojej Paderewie: Żołnierza Polskiego oraz Trudu Górniczego. Uwielbiam je, bo są ogromne, a socrealistyczny barok był właśnie dla takich ludzi jak ja.
Uwielbiam pomnik Ziętka w Katowicach, bo Ziętek wygląda na nim tak jak chyba wyglądał w rzeczywistości. Uwielbiam go również za to, że go nie zdekomunizowano.
Uwielbiam pomnik Dziewięciu z Wujka w Brynowie, bo choć krzyży mamy pewnie w przestrzeni publicznej za dużo, to ten jeden ma w sobie moc – zwłaszcza jeśli pierwszy raz zobaczy się go skręcając w ulicę Wincentego Pola z Mikołowskiej.
Uwielbiam pomnik Religi w Zabrzu, bo raz że Relidze należało się upamiętnienie, a dwa że pomnik w takim kształcie czytam jako upamiętnienie wszystkich tych, którzy potrzebowali pomocy.
Uwielbiam pomnik Łaziszczoka w Łaziskach – uwielbiam go miłością, którą zrozumie tylko ktoś, kto wyszedłszy z baru Antałek spotkał go i spojrzał mu w środku nocy głęboko w oczy. Nawet jeśli ujrzał wówczas oczu czworo.
Uwielbiam jeszcze całe mnóstwo pomników w Aglo, ale jeden pomnik jest lepszy niż wszystkie pozostałe razem wzięte. To pusty i rosły cokół na katowickim Placu Wolności. Na cokole za Niemca był pomnik niemieckich cesarzy, potem za Polaka pomnik powstańców śląskich, a następnie sowieckich żołnierzy. Co jakiś reżim przychodził do Katowic to pierwsze co, stawiał tu swoich bohaterów. Sołdaci wytrzymali długo, do 2014 roku i od tego czasu najatrakcyjniejszy cokół w Aglomeracji stoi pusty. Katowiczanie posłuchali Stanisława Jerzego Leca, który w "Myślach nieuczesanych" radził: „Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły. Zawsze mogą się przydać”. Nie ma bowiem lepszej metafory losów Śląska niż pusty cokół. Mariusz Szczygieł przytoczył kiedyś słowa praskiego taksówkarza: „wy, Polacy lubicie być pomnikiem, a my lubimy być gołębiem.” Wtedy pomyślałem sobie, że uzupełnieniem tej triady będą Ślązacy, którym przypadła rola cokołów, na których inni stawiają swoje pomniki.
Pomnik na placu powinno się zostawić w spokoju, najwyżej opatrzyć tablicą – „Oto pomnik wszystkich pomników i metafora losów Śląska”.
Choć przyznam, dziwi mnie, że w mieście nie toczy się zażarta dyskusja, co na cokół wetknąć. Prędzej czy później jakieś sprawy ktoś będzie chciał na tym cokole pozałatwiać, coś sobie upamiętnić, tak aby Ślązacy zapamiętali jak należy pamiętać, więc na wypadek gdyby nie udało się proklamować tego pomnika pomnikiem wszystkich pomników, to mam parę innych pomysłów.
Mógłby to być pomnik „śląskiej omy”. Lub pomnik literki „Ŏ” – Białorusini ze swojej „Ў” zrobili już lata temu produkt popkulturowy. Ale jeden z moich pomysłów jest prawdopodobnie najlepszy – najbardziej chciałbym, żeby na cokole stanął mały Dolfik Cholonek. Ten z powieści Janoscha "Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny" – może i najlepszej śląskiej książki, jaką kiedykolwiek napisano. Cholonek, jak to pomniki mają w zwyczaju, mógłby nawet to i owo sobą symbolizować.
Cholonek jako symbol śląskiego bajtla. Cholonek jako symbol śląskiej pograniczności i rozdarcia pomiędzy Polską i Niemcami.
Cholonek jako symbol śląskiego zagubienia, śląskiej kolaboracji i śląskich białym plam – na przykładzie ojca Dolfika, Stanika, który synowi dał na imię Adolf, bo sam z gnuśności i cwaniactwa został nazistą.
Cholonek jako symbol śląskich przesiedleńców i wypędzonych – na przykładzie losów Janosha.
Cholonek jako symbol śląskiej literatury.
Cholonek jako symbol śląskiego teatru i trwającej od kilkunastu lat rewolucji górnośląskiej – w Korezie "Cholonka" grają od blisko 20 lat, zagrali go już blisko 800 razy, był to pierwszy wybitny śląskojęzyczny spektakl. A jak dla mnie początkiem współczesnej kultury śląskiej był właśnie 16 października 2004 roku i premiera tej sztuki.
Cholonek jako symbol Aglomeracji i poczuwania się Katowic do roli stolicy, która potrafi upamiętniać nie tylko sprawy swoich parunastu dzielnic, ale i twórcę pochodzącego z Zabrza - choć dziś Katowice takim miejscem jeszcze nie są, co najwyżej bywają.
Cholonek jako symbol śląskiego dystansu i humoru – nawet jeśli bywa z tym różnie. Ale, może przede wszystkim, Cholonek jako symbol zupełnie niczego. Jako po prostu coś fajnego, coś cool. Nasz Krecik, nasz Kaczor Donald. W Szczecinie niedaleko dworca pomniki mają Krzysztof Jarzyna ze Szczecina i Paprykarz Szczeciński, a po drugiej stronie polskiej planety niech stanie Cholonek. Pomogłoby to Ślązakom uczynić to, czego do przetrwania potrzebują najbardziej – w wyjęciu sztyla z rzyci.
I tego na swoje trzydzieste czwarte urodziny sobie życzę.
Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.
Może Cię zainteresować: