Slazag ilustracje artykulowe Zofia Ksiazek Bregulowa 1920x854

Zbigniew Rokita: Życie Zofii Książek-Bregułowej było zbyt cenne, żebyśmy mogli pozwolić sobie na zapomnienie o nim. Głosujcie na panią Zosię!

Z B. chodzimy czasem na grób pani Zosi: albo dniem przez bramę u katolików, albo nocą przez bramę u protestantów, a potem przez dziurę w ekumenicznym płocie. Katolicy wcześniej zamykają, a u protestantów chyba nie ma kto się tym zająć.

Od pochówku Zofii Książek-Bregułowej mija 10 lat, a dwa lata temu Instytut Pamięci Narodowej wziął jej i jej męża Władysława grób pod opiekę. Do cmentarnego granitu przymocowano tabliczkę poświęconą ich pamięci. Jakiś czas temu tabliczka zniknęła, ktoś zapewne ukradł ją i sprzedał na skupie złomu. Jej zniknięcie dobrze rymuje się z biografią pani Zosi, opowieścią o zapominaniu i odpominaniu.

Sama pani Zosia nie jest osobą na Śląsku powszechnie znaną i nigdy nie była. Szacuje się, że dotychczas na świecie żyło nieco ponad 100 miliardów ludzi. Spośród nich pamiętamy o garstce, a sytuacja, gdy obcy ludzie pamiętają o człowieku, którego nigdy nie spotkali, jest dość rzadka. Jak jednak mawia B., życie pani Zosi było zbyt cenne, żebyśmy mogli pozwolić sobie na zapomnienie o nim. A tak naprawdę wszystkie trzy jej życia.

Pierwszy raz żyła w latach 1920-1944 jako dziecko, panienka, wreszcie młódka. To istnienie pierwsze zakończył niemiecki pocisk artyleryjski, który podczas powstania warszawskiego niemal w pełni odebrał jej wzrok. Pani Zosia walczyła w nim jako powstanka, pseudonim „Zosia”.

Drugi raz żyła w latach 1944-1985 jako dorosła kobieta. Wraz z poznanym w Szkocji mężem Władkiem, Ślązakiem z Gliwic, zamieszkała na Górnym Śląsku, w Opolu, potem w Katowicach. Oddała się swojej wielkiej pasji: teatrowi. Mimo że na jedno oko nie widziała zupełnie, a w drugim zachowała jedynie 2% wzroku, szczyciła się tym, że występując na scenicznych deskach, nigdy się nie potknęła, nigdy na nikogo nie wpadła. Ciekawe, czy tłumiący powstanie warszawskie artylerzysta Wehrmachtu, który odebrał jej wzrok, był może Ślązakiem i niczego nieświadomy zasiadł kiedyś na widowni, aby ją podziwiać?

A po raz trzeci żyła w latach 1985-2014 jako kobieta dojrzała. W połowie lat osiemdziesiątych w wyniku wypadku straciła ostatecznie wzrok, odszedł również jej ukochany mąż Władek. To trzecie życie zajmuje mnie najbardziej. Ja sam spóźniłem się na nią żywą, nigdy jej nie poznałem. Los przeciął mnie jednak z paroma jej przyjaciółmi, na których odcisnęła trwałe piętno: widzę jak świecą jej światłem odbitym, dźwięczą jej echem, jak ona żyje w nich. Jej przyjaciele kiedyś jednak odejdą, a wraz z nimi pamięć o pani Zosi. To każdorazowo moment niebezpieczny – gdy pamięć żywa ustępuje miejsca pamięci oficjalnej, opowieści. Niektórzy ludzie stają się legendami, ale w legendy trudno dać wiarę.

Pani Zosia, ociemniała dama pokolenia Kolumbów, pozostawiła jednak po sobie coś mniej ulotnego niż teatralne kreacje, miłość do męża czy wspomnienia powstanki – poezję. W tym istnieniu drugim, a może i trzecim wydała kilka tomików. Cała stała się poezją.

Gdy straciła resztki wzroku, początkowo się wystraszyła. Widziała jedynie smolistą czerń. Potem jednak zaczęła widzieć więcej – widziała nie mając wzroku, widziała niewidoczne, widziała widzeniem pozamysłowym. Widziała feerie barw, widziała ludzi, których kochała, przed jej martwymi oczami wznosiły się pałace, wydarzały się światy i cuda. Bo dlaczego to akurat wzrok miałby być najlepszym sposobem na widzenie świata? Nawet oko nie potrafi zobaczyć wszystkiego – na przykład ujrzeć samego siebie. Tymczasem dla pani Zosi zdaje się, że nie było zbyt wielu granic, tak słyszałem.

Być może była istotą nadprzyrodzoną. Takich istot jest niewiele, ale bywają. Zawsze gdy umierała za życia – najpierw po powstaniu, później po utracie wzroku – na przekór wszystkiemu zaczynała żyć jeszcze bardziej. Gdy umarła po raz trzeci, w 2014 roku, dobrze już wiedziała, że zmysły, a może i ciało nie są dla istnienia najważniejsze.

Tak, jej biografia to opowieść o pamiętaniu i odpamiętywaniu. W swoim istnieniu czwartym pani Zosia wcale jednak nie potrzebuje dziś naszej pamięci. Nie wierzę, aby zmarli jej potrzebowali. To my potrzebujemy o niej pamiętać.

Gdyż, raz jeszcze, jak mawia B., życie pani Zosi było zbyt cenne, żebyśmy mogli pozwolić sobie na zapomnienie o nim.

***

Na Książek-Bregułową wpadam ostatnio często. Jakiś czas temu byłem na znakomitym monodramie Nieostrość widzenia, który Remigiusz Grzela napisał dla Ewy Ziętek. Biblioteka Śląska wydała niedawno tomik poezji Zofii Książek-Bregułowej Złoty wyśnić sen (powyższy tekst jest wstępem do tomiku). Na Aglo Festiwalu w Bytomiu, który w tym roku odbędzie się w Bytomskim Centrum Kultury w dniach 16-18 maja, odbędzie się dyskusja poświęcona postaci Książek-Bregułowej. Wiem też o innych inicjatywach. W Galerii Artystycznej Miasta Katowice na Placu Grunwaldzkim co roku w formie rzeźb upamiętniane są wybitne postaci śląskiej kultury. Znajdują się tam już popiersia takich osób jak Kazimierz Kutz, Jan Skrzek, Teofil Ociepka czy Krystyna Bochenek. W tym roku swój głos można oddać na Zofię Książek-Bregułową, to społeczeństwo decyduje, kto pojawi się w Galerii. Ja zagłosowałem na panią Zosię.

Tu można głosować na Zofię Książek-Bregułową w konkursie na upamiętnienie w Galerii Artystycznej Katowic

Mianujom mnie hanka

Może Cię zainteresować:

Zbigniew Rokita: "Hanka" jest zachętą do zrozumienia Śląska. Co po niej? Omobójstwo? Ciekaw jestem kolejnych reinterpretacji śląskiego logosu

Autor: Zbigniew Rokita

09/02/2025

Protest aktorów Teatru Śląskiego

Może Cię zainteresować:

Aktorzy Teatru Śląskiego żądają od rządu wyższych pensji. Ministerstwo odpowiada: Wysokość wynagrodzeń ustala dyrektor teatru

Autor: Katarzyna Pachelska

19/02/2025

Pierwszy obywatel Stalinogrodu

Może Cię zainteresować:

Zbigniew był pierwszym dzieckiem urodzonym w Stalinogrodzie. Imię? Józef. Bez gadania

Autor: Maciej Poloczek

07/03/2025