Wiele razy pisaliśmy o reprezentacji Śląska w piłce nożnej i wcale nie robimy sobie z tego żartów. To poważna sprawa, ponieważ taka drużyna w przeszłości wychodziła już na murawę, a tym razem przypominamy jeden z jej legendarnych, choć zapomnianych, meczów. I nie jest to bynajmniej historia jak ze słynnych "Weltmajstrów" Zbigniewa Rokity.
Największe wydarzenie sportowe ostatnich lat
Najwięcej emocji przed laty wzbudziło spotkanie z „Wilkami”, czyli Wolverhampton Wanderers, którym gazety w 1938 roku żyły przez kilka tygodni. - Gościna angielskich piłkarzy na Śląsku największym wydarzeniem sportowym ostatnich lat - napisał na czołówce stron sportowych „Katolik”.
„Wilki” były wówczas czołową angielską drużyną, która dwukrotnie zdobyła wicemistrzostwo kraju (W sezonach 1937/38 oraz 1938/39), a walkę o mistrzostwo przerwał jej wybuch II wojny światowej. Zdobyli je dopiero w sezonie 1953/54, a później stawali na najwyższym stopniu podium jeszcze dwukrotnie (1957/58, 1958/59).
– Ostatnio w Anglii tematem sportowym dnia, obok zagadnienia, kto będzie mistrzem ligi, był wynik jaki uzyskał Wolverhampton z Leicester City w stosunku 10:1. Okazuje się, że bohaterem spotkania był 16-letni Richard Dorsett (zdobył pięć goli - przyp. red.), zakupiony przed trzema tygodniami przez meneżera „Wilków“ z jednego z klubów ulicznych za marną wprost sumę pięciu funtów. Debiut Dorsetta przypadł właśnie na meczu z Leicester – opisywano przed meczem na łamach „Kuriera Wieczornego”.
Co ciekawe, spośród jedenastu milionów ludzi, którzy typowali wówczas mecz pomiędzy Wolverhampton a Leicester u bukmacherów, nikt nie trafił poprawnego wyniku.
– Uwaga na Anglików! – przestrzegała redakcja „Siedmiu groszy”.
Może Cię zainteresować:
Reprezentacja Śląska wszech czasów. Z takim składem bylibyśmy mistrzami świata
Wolverhampton nie mógł zawieść w Katowicach, bo w nich nie grał
Piłkarze Wolverhampton Wanderers po zakończeniu sezonu 1937/38 przyjechali na krótkie tournée po kontynencie europejskim, gdzie na początek zagrali z połączonymi zespołami Sparty i Slavii Praga, Na ciasny, otoczony kamienicami stadion przybyło 25 tys. widzów, którzy chcieli zobaczyć w akcji drużynę, uchodzącą za jedną z najlepszych. Przecierali oczy ze zdziwienia, ponieważ „Wilki” traciły gola za golem, a mecz zakończył się wynikiem 4:0.
– Czesi wprawdzie zasłużyli na zwycięstwo, lecz wygrali mecz stanowczo za wysoko. Wystarczy powiedzieć, iż przez cały czas przewagę mieli Anglicy. Czesi wykorzystali jedynie nieliczne okazje. Wolverhampton przewyższał doskonale zestawiony team czeski pod względem opanowania technicznego, kombinacji i kondycji. Popełnił jednak ten błąd, że strzelał rzadko na bramkę, a linia ataku angielskiego nie potrafiła się oswobodzić z czułej opieki pomocników i obrońców czeskich – donosił korespondent „Kuriera Wieczornego”.
Trener Frank Buckly po meczu oświadczył, że jego drużyna była przemęczona podróżą, a w Budapeszcie i Katowicach na pewno nie zawiedzie. Wręcz nie mogła zawieść, ponieważ mecz miał odbyć się w Hajdukach Wielkich, a w katowickim Hotelu Monopol piłkarze mieli zapewniony jedynie nocleg. Nie była to jednak poważna wpadka, ponieważ dziennikarze „Kuriera Wieczornego” początkowo myśleli, że Wolverhampton to drużyna z Londynu i dopiero po kilku dniach sprostowali, że „Wilki” pochodzą z oddalonego o trzy godziny drogi… Wolverhampton.