Bardzo rzadko się zdarza, żeby najwybitniejsi autorzy pisali piosenki o klubach piłkarskich. Przecież nawet „Sen o Warszawie” Niemena, tak pięknie śpiewany na Legii, z piłką nożną nie ma nic wspólnego. Podobnie jak słynne „You’ll Never Walk Alone” - legendarny hymn Liverpoolu. To po prostu piosenka z amerykańskiego musicalu „Carousel” z 1946 roku. A tu proszę! „Górnik górą”! Niestety dość rzadko wykonywany na stadionie podczas meczów. I tekściarz też wybitny – Wojciech Młynarski. Top of the top. To pokazuje, jakie emocje wywołał słynny thriller z Romą.
Podobno panowie się spotkali i stwierdzili, że muszą coś zrobić, żeby pomóc naszym piłkarzom w finale z Manchesterem. I zrobili to, co mogli. Napisali piosenkę. „Jesteśmy z Wami chłopcy, Górnicy z Zabrza”! Krakus - Zieliński i Warszawiak - Młynarski. Możliwe dzisiaj? Tylko z Olkiem, to znaczy Alferem Olkiem, przesadzili. Że niby „Olek ma być bożyszczem wszystkich Polek”? Dlaczego on? Kto pisze teksty wie, że to się akurat fajnie „rymnęło”, ale podobno piłkarze byli bardzo niezadowoleni. No i kilku pominięto, bo w tekście jest tylko o Kostce, Latosze, Ośliźle, Olku, Lubańskim, Szołtysiku i Floreńskim, a zatem siedmiu, a każdy kto się interesuje się piłką wie, że gra jedenastu i jeszcze rezerwowi. Ale przecież artyści mogą na to tak nie patrzeć.
Jaki hymn Górnika?
Pamiętam jak przed otwarciem stadionu, czy jak powiedzą złośliwi, „trzech trybun”, trwała ożywiona dyskusja o tym, że przed meczami powinniśmy śpiewać Hymn Górnika. Tylko jaki? I powstawały nowe utwory i trwały analizy, czy być może warto wykorzystać jakiś popularny utwór i zaadoptować na potrzeby piłkarskie, tak jak to zrobił Liverpool. Ostatecznie podczas pamiętnego meczu z Ruchem wykonano jedną z nowych propozycji wyświetlając na bandach tekst, tak by wszyscy zaśpiewali razem. No, ale się nie przyjęło. Może o kulisach kiedyś napiszę. Przypomnijmy tylko refren: „Więc głowę wznieś, zaśpiewaj pieśń: Górnik Zabrze! Ze wszystkich sił wraz z nami krzycz: Górnik Zabrze! Tradycję chroń, honoru broń, Górnik Zabrze! Od wielu lat największy skarb, Górnik Zabrze, ukochany nasz!”
Inną piosenkę napisała sama Katarzyna Gaertner, czyli także z jedna z najwybitniejszych polskich autorek piosenek, kompozytorka słynnej „Małgośki”, czy naszych, śląskich „Gorzkich dymów”. Ma śląskie, a nawet zabrzańskie korzenie, stąd tym było milej. Miała kłopot z tekściarzem, bo sam Tadeusz Kijonka coś tam napisał, ale nie bardzo się to nadawało. Ostatecznie Gaertner napisała słowa sama. Nawet o Leonie jest wers. Najfajniejsza jest fraza z refrenu: „Górnik Zabrze, najlepszy a jakże, Co za gol, pamiętamy Ernest Pol”! Ten fragment na nagraniu śpiewał zabrzański chór Resonans . No, ale się też nie przyjęło
.Jest jeszcze przepiękna piosenka Anny German „Górnik Zabrze". Co ciekawe tekst, muzyka i wykonanie jest tej wybitnej artystki. Wielka rzadkość, bo ona zwykle śpiewała utwory innych autorów, m.in. Katarzyny Gaertner. „Górnik? Spokojna głowa, (…) sportowa, eksportowa drużyna zadziwia glob!”, a o Lubańskim „skrzydła jak anioł, rogi jak czort”. No i te cudowne wstawki trąbką, jak z orkiestry górniczej. Niestety utwór jest niezwykle rzadko wykonywany. Choć promowałem go jak mogłem i nawet podczas jubileuszu 65-lecia Górnika udało się go zaśpiewać ze sceny w pięknym wykonaniu wokalistki z zespołu „Śląsk”, to jakoś się nie przebił.
Są jeszcze utwory o Górniku Kabaretu Rak, Stachurskiego, a nawet Gienka Loski. I pewnie wiele innych. Ja bardzo lubię „Trójkolorową legendę”, którą kiedyś grano przed każdym meczem. Ostatecznie kibice zdecydowali, że hymnem stanie się śpiewane od lat „Górniku jesteśmy z Tobą, nie opuścimy Cię, nigdy Cię nie zdradzimy, bo my kochamy Cię”. I nawet jest tu nawiązanie do piosenki Skaldów. U nich jest przecież podobnie: „Jesteśmy z Wami, chłopcy, górnicy z Zabrza”. Ja akurat entuzjastą naszego obecnego hymnu nie jestem, bo w wersji muzycznej jest on bardzo prosty i mnie przynajmniej nie porywa. Ale jest! I to jest pewnie jego największa zaleta. A teraz do sedna.
Najwybitniejszy hymn Górnika jest jeden - pierwszy
Utworów napisano wiele, ale najwybitniejszy jest ten pierwszy – braci Zielińskich i Wojciecha Młynarskiego. Może warto go zagrać przed meczem (chodzi o mecz 17 maja - przyp. red.), może delegacja Górnika powinna wziąć udział w poniedziałkowym pogrzebie, może warto uczcić artystę minutą ciszy? A może to wszystko i tak jest zaplanowane niezależnie od mojego tekstu i i tak się wydarzy? Jedno jest pewne. Ja na mecz przyjść nie mogę, więc zobaczę go w domu, a przed nim puszczę sobie piosenkę „Skaldów”. Zawsze jest jakaś korzyść. A dlaczego pójść nie mogę? Bo formalnie mój pesel jest przypisany do loży nr 1, a to oznacza, że nie mogę sobie kupić drugiego biletu w innym miejscu. Do końca sezonu. Jeden pesel – jedno miejsce. Proste i oczywiste. A w loży numer jeden na ostatnim meczu działo się oj działo i tak się działo, że dziejący w większość nawet na trybuny nie wyszli, bo w środku działo się ciekawiej. Teraz więc ma się nie dziać wcale. Podobno. Zresztą ja w takim oglądaniu, nawet jakby mnie zaproszono, uczestniczyć nie chcę. Całe szczęście mnie nie zapraszają. Nowe czasy, ponoć lepsze.
Może Cię zainteresować: