Po niespełna 2 miesiącach happeningów węglowych przed biurem poselskim premiera Morawieckiego (wybranego do Sejmu ze śląskiej listy PiS), związkowcy z Sierpnia 80 stawiają na eskalację. Albo: deeskalację, zależy, z której strony patrzeć. W poniedziałek rano zamierzają... pozbawić premiera jego biura w Katowicach przy ul. Warszawskiej. Jeśli oczywiście szef rządu nie pojawi się na miejscu. A do tej pory nie pojawił się ani razu. "By już nikt nie musiał przychodzić, pukać i liczyć, że zastanie na miejscu posła ze Śląska".
Co to za likwidacja?
- Nie ma żadnego sensu, ani uzasadnienia, by to biuro dalej istniało. Ono jest niepotrzebne, po co wprowadzać ludzi w błąd - mówi Rafał Jedwabny, szef Sierpnia 80 w Polskiej Grupie Górniczej.
- To biuro kosztuje nas wszystkich kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Nikt z niego nie korzysta, nikogo tam nie ma. Odkąd je odwiedzamy, tylko dwa razy napotkaliśmy się na pracownika pana posła Morawieckiego - uważa związkowiec.
Jak ma wyglądać ta "likwidacja"? Można się tylko domyślać, choć w przeszłości popularnym narzędziem w rękach związkowców podczas takich manifestacji bywała kielnia, zaprawa i cegły. W 2009 roku protestujący zamurowali wejście do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. W 2007 roku podobny manewr zastosowali w siedzibie Kompanii Węglowej (dziś Polska Grupa Górnicza)
Związkowcy wracają tu co tydzień
Związkowcy z „Sierpnia 80” od kilku tygodni ustawiają się przed biurem premiera Mateusza Morawieckiego w kolejce po tani węgiel. Przychodzą w każdy poniedziałek na ulicę Warszawską, licząć na to, że szef rządu powiem im osobiście, gdzie jest ten tani węgiel, który obiecywał.
Ostatnio protestujący zorganizowali happening, podczas którego jeden z nich założył maskę z wizerunkiem premiera przerobionego na disneyowskiego Pinokia. Fejkowy premier rozdawał fałszywe banknoty ze swoją podobizną o nominale 3 tysięcy złotych (tyle wynosi dodatek węglowy).
Może Cię zainteresować:
„Premier" odwiedził związkowców protestujących pod jego biurem w Katowicach
Może Cię zainteresować: