„Fałszywi
przyjaciele tłumacza” – słyszeliście kiedyś to określenie?
Po polsku na takie słowa mówią: tautonimy – w różnych językach
brzmią lub wyglądają podobnie, ale znaczą coś innego. Włoska
„pasta” na przykład to makaron, choć w polszczyźnie identyczny
wyraz może oznaczać to, co do makaronu dodajemy. Jest też pasta do
zębów, butów czy podłogi. Albo legendarna „laska nebeska”:
nie jest to bynajmniej przedmiot i nie jest niebieski. Z czeskiego na
polski znaczy to „niebiańska miłość”.
Pamiętacie
też pewnie, że czasownik "szukać" po czesku jest
wyrazem… jak by to ująć… nie do końca parlamentarnym.
Kazimierz Kutz opowiadał kiedyś o polskiej aktorce, która na
słynnym festiwalu filmowym w Karlovych Varach tłumaczyła czeskim
dziennikarzom, jak reżyser długo jej szukał do tej roli. "Szukał
i szukał aż w końcu znalazł". Podobno Czesi długo krztusili
się ze śmiechu, słysząc te słowa.
W
języku śląskim podobnie i przeżywamy to na co dzień. „Łazisz
bez czopki a potym kucosz jak stary tuberok” - jeśli śląska
teściowa skarci cię tymi słowy, powinieneś wiedzieć, że nie
chodzi o przysiady. Scenka jak z Monty Pythona ("Mój poduszkowiec jest pełen węgorzy" - lubimy), ale kucać to po śląsku kaszleć. I jeszcze jedno:
tylko Ślązacy wiedzą, kto wynalazł koło, prawda?
Pan nazywał się Karl Wilhelm Ludwig Friedrich von Drais von Sauerbronn. I to nie żart. W galerii powyżej krótki przewodnik po śląskich pułapkach językowych.
Może Cię zainteresować:
Ostateczny test znajomości języka śląskiego. Gorole nie dadzą rady. QUIZ
Może Cię zainteresować: