W
tym roku minie 20 lat odkąd na ekrany wszedł „Terminator 3” –
ostatni z filmowej trylogii, której „twarzą” był Arnold
Schwarzenegger i
która ugruntowała w popkulturze (a może i powszechnej świadomości)
wizję podbitego przez maszyny świata, gdzie ludzie stali się
„zwierzyną łowną” dla bezlitosnych cyborgów. Przerażający
scenariusz, który jednak pozostał tylko i wyłącznie wymysłem
reżysera. Fakty natomiast są takie, że dzisiaj
roboty pracują „ramię w ramię” z człowiekiem. Także u nas,
na Śląsku i
w Zagłębiu.
Ściślej zaś mówiąc, coboty, bo tak właśnie określa się
kategorię maszyn, która
coraz mocniej zaznacza swoją obecność w gospodarce.
Cobot pandemii się nie boi. I plecy go od schylania nie rozbolą
Zapytacie czym się różni cobot od zwykłego robota? Cobot (z ang. „collaborative robots”) to robot współpracujący. Czyli taki, który może dzielić z człowiekiem wspólną przestrzeń i którego ze względów bezpieczeństwa nie trzeba oddzielać siatką, czy systemem laserów. Ba, obaj mogą wymieniać się przedmiotami, czy wspólnie pracować przy montażu jakiś elementów.
- Różnica między cobotami, a „tradycyjnymi” robotami sprowadza się nie tylko do kwestii bezpieczeństwa. To też łatwość programowania, szybkość instalacji oraz elastyczność zastosowania – wylicza Daniel Niepsuj z Universal Robots, duńskiej firmy, która na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat wdrożyła w przedsiębiorstwach na całym świecie ponad 50 tysięcy cobotów.
Od kilku lat pracują one m.in. w katowickiej fabryce firmy Lipton Teas and Infusions, czyli znanego producenta herbaty. Na początek takich urządzeń było tam 6, dziś jest już 17. Coboty obsługują proces paletyzacji na końcówkach linii produkcyjnych – np. pakują pudełka do opakowań zbiorczych, czy odbierają zapełnione palety. Dzięki automatyzacji jednej z hal dziś zamiast 6 – 7 osób pracowników na zmianie wystarcza tam jeden operator. A reszta? Można było powierzyć im nowe zadania – słyszymy zapewnienia.
Ekspansji cobotów sprzyjała pandemia i związane z nią ograniczenia dotyczące liczby ludzi mogących pracować na danej powierzchni. Właśnie, ludzi, a nie cobotów. Te nie wliczały się do „rachunku”, co pozwoliło utrzymać tempo produkcji.
Przedstawiciele katowickiej fabryki podkreślają, że opracowane w Polsce rozwiązania są teraz wdrażane do innych zakładów koncernu na całym świecie. W kontekście wzajemnych relacji cobotów i ludzi mówią wręcz o entuzjastycznej reakcji tych drugich.
-
Zachowanie zatrudnienia i poprawa ergonomii wynikająca z braku
konieczności ciągłego schylania, są odbierane przez nich
zdecydowanie pozytywnie. Kierownictwo natomiast docenia łatwość
wdrożenia i poprawę rentowności produkcji – mówi Dariusz
Ratajczak, Digital & ManEx Engineer w katowickim Liptonie.
Rąk do pracy ubywa, ale coraz więcej pracy można zautomatyzować
- Obawy pracowników przed zwolnieniem? Ten temat kiedyś pojawiał się często, ale ostatnio słyszę go coraz rzadziej. Teraz więcej problemów jest z pozyskaniem ludzi na jakieś stanowisko, więc to nie tak, że roboty będą zastępować ludzi. Raczej będą wypełniały miejsca, gdzie ludzi brakuje, wykonując najbardziej proste czynności. A ludzie będą delegowani do bardziej kreatywnych zadań, z którymi maszyny sobie jeszcze nie radzą – argumentuje w rozmowie ze Ślązagiem Daniel Niepsuj.
Tego typu narracja współgra z tym, co można usłyszeć od ekspertów rynku pracy. W kontekście postępującego starzenia się społeczeństwa i demograficznej zapaści ostrzegają oni przed nieuchronnym brakiem rąk do pracy w gospodarce. To zresztą już dziś ma miejsce w wielu branżach i z każdym kolejnym rokiem będzie się pogłębiać. Dość powiedzieć, że jeszcze w roku 2010 na każde 100 osób w wieku produkcyjnym przypadało w województwie śląskim niespełna 27 osób w wieku poprodukcyjnym, a już dwa lata temu ten odsetek wzrósł do ponad 41. Remedium na to – poza zwiększeniem aktywności zawodowej kobiet, osób powyżej 50 roku życia, czy niepełnosprawnych, a także bardziej intensywnym sięgnięciem po migrantów – ma być właśnie automatyzacja i robotyzacja.
Fakt, że – według raportu przygotowanego przez firmę doradztwa strategicznego McKinsey & Company we współpracy z miesięcznikiem „Forbes Polska” - 49 proc. czasu pracy w Polsce (odpowiednik 7,3 mln miejsc pracy) zajmują czynności, które mogą zostać zautomatyzowane do 2030 r. dzięki zastosowaniu istniejących dziś technologii – sprzyja takiej transformacji na rynku pracy. Szczególnie w takich sektorach jak przemysł spożywczy, branża automotive i firmy z nią współpracujące, czy szeroko rozumiana obróbka metali, choć eksperci zwracają też uwagę na możliwe wykorzystanie cobotów w medycynie. Nawet jeśli – jak przyznają autorzy raportu – faktyczny odsetek czynności, które zostaną automatyzowane będzie niższy ze względu na bariery technologiczne, gospodarcze, legislacyjne i społeczne, to i tak skala możliwej zmiany musi robić wrażenie.
-
Coboty
będą coraz bardziej popularnym rozwiązaniem jeśli chodzi o
automatyzację produkcji chociażby z uwagi na ich elastyczność.
Coraz częściej mamy małą możliwość przewidywania jak będzie
wyglądać produkcja z tygodnia na tydzień, czy
z miesiąca na miesiąc. A
cobota można w łatwy
sposób przeprogramować jeśli ten akurat danego dnia nie musi danej
czynności wykonywać, co w
przypadku tradycyjnych robotów jest to o wiele trudniejsze –
zwraca uwagę Niepsuj.
Współpracownicy cobotów chcą się angażować w swoją pracę
Podczas, gdy przedstawiciele świata biznesu analizują na ile opłaca się wpuścić coboty do hal produkcyjnych swoich zakładów naukowcy z zainteresowaniem przyglądają się temu, jak układają się wzajemne relacje stosunki tych „pracowników” z towarzyszącymi im ludźmi. Wnioski? Zdaniem dr Mateusza Paligi z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Śląskiego, który badał te zależności w ramach konkursu Inicjatywy Doskonałości Badawczej, choć ludzie w takiej sytuacji odczuwają presję związaną ze zmianą charakteru wykonywanej przez siebie pracy, to dobrze sobie radzą i są wydajni.
- Myślę, że wynika to z płynności interakcji. Pewna przewidywalność, zaufanie, pozytywne emocje, które się pojawiają, dają człowiekowi poczucie kontroli. Udało mi się też odkryć, że płynna współpraca człowieka i robota skutkuje zaangażowaniem w pracy. Współpracownicy cobotów chcą się angażować w swoją pracę, doświadczają tzw. pozytywnych stanów poznawczo-afektywnych, dzięki którym dobrze wykonują swoją pracę – mówił dr Paliga w rozmowie opublikowanej niedawno przez serwis Uniwersytetu Śląskiego.
Może Cię zainteresować:
W województwie śląskim może zabraknąć rąk do pracy. Ratunkiem migranci i robotyzacja
Może Cię zainteresować: