Przez ostatnie tygodnie w kontekście sytuacji na rynku węgla niejednokrotnie można było usłyszeć o spekulantach. Dokładnie tego określenia użył były minister energii Krzysztof Tchórzewski podczas niedawnego posiedzenia sejmowej Komisji do spraw energii, klimatu i aktywów państwowych. Również o spekulacji „nieuczciwych pośredników” mówiła kilkanaście dni temu Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska anonsując rządowy program dopłat do zakupu paliwa węglowego. Cała ta narracja opiera się na założeniu, że jakaś część dystrybutorów węgla korzysta na panice klientów (ba, wręcz ją napędza) i sprzedaje to paliwo w cenie kompletnie nieadekwatnej do ceny jego nabycia, kasując w ten sposób gigantyczną marżę.
„Przecież to nieetyczne”
Sami
sprzedawcy nie mają jednak
ochoty
występować w roli dyżurnych „chłopców do bicia” i wskazują,
że pracownicy
górniczych spółek masowo handlują talonami na węgiel, oferując
je w cenie daleko wyższej od tego, co samo Ministerstwo Klimatu i
Środowiska uznało za cenę akceptowalną
(996,60 zł).
–
Przecież to nieetyczne. Sprzedawać tak drogo coś, co dostało się
za darmo, bez akcyzy, VATu, CITu... – mówił
w rozmowie z nami Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej
Sprzedawców Polskiego Węgla przekonując, że „czarny rynek
czarnego węgla aż furczy”.
I miał rację. W internecie bowiem bez trudu można znaleźć oferty sprzedaży talonów na węgiel z kopalni Polskiej Grupy Górniczej. Cena? Od 2000 do 2150 zł za tonę, czyli ponad dwa razy drożej aniżeli ceny w internetowym sklepie PGG. Sądząc po opisie, sprzedają je sami pracownicy spółki, którym przysługuje prawo do 8 ton deputatu. – Można je odebrać w naturze, albo w ekwiwalencie pieniężnym – wyjaśnia Tomasz Głogowski, rzecznik PGG.
I właśnie takie 8-tonowe oferty można spotkać w sieci (jak łatwo policzyć, przy sprzedaży takiego 8-tonowego zestawu talonów można skasować do kieszeni ok. 16 tys. zł). To jednak można uznać za „handel detaliczny”. Poza tym odbywa się również handel bardziej hurtowy – od pracowników trwa „skup” talonów na węgiel (proceder ten prowadzony był „od zawsze”, choć ostatnimi laty nie mówiło się o tym zbyt wiele). W ogłoszeniu przy jednej z kopalń skupujący oferują 1100 zł za talon na jedną tonę. Finalnie ta sama tona jest później sprzedawana rzecz jasna odpowiednio drożej. Jak widać, także w tym segmencie „rynku” obowiązują stawki znacząco odbiegające od ministerialnej ceny średniorocznej.
Jak się nie ma, co się lubi...
Reakcje internautów na zamieszczane w sieci oferty sprzedaży talonów na węgiel w opisanych powyżej cenach są różne. Część przyjmuje je jako nieuchronną konsekwencję aktualnej sytuacji na rynku tego paliwa i godzi się na nie w myśl zasady, że jak się nie ma, co się lubi, to pozostaje polubić (albo przynajmniej zaakceptować) to, co się ma. Inni natomiast odsądzają sprzedających od czci i wiary zarzucając im pazerność, spekulację i strasząc „skarbówką”. Ta ostatnia, zapytana przez nas o sprawę przyznaje jednak, że do tej pory temat deputatów węglowych w ogóle nie pojawił się w urzędach skarbowych.
– Nie występuje nawet w donosach. Nie ma w związku z tym żadnego orzecznictwa w tej sprawie – informuje nas Michał Kasprzak, rzecznik prasowy Izby Administracji Skarbowej w Katowicach.
Nieoficjalnie można usłyszeć, że – być może – dotychczasowy brak zainteresowania „skarbówką” wynikał z relatywnie niedużych kwot, jakie do niedawna wchodziły w grę przy (przypomnijmy, trwającym od lat) handlu talonami. Teraz, kiedy wartość tych transakcji wyraźnie wzrosła, może to za jakiś czas znaleźć swój wyraz chociażby w postaci donosów. I wtedy interpretacja skarbowa z konieczności zacznie się „wykuwać”.
Może Cię zainteresować: