Grzegorz Franki: Sto lat nie wystarczyło, aby zadbać o miejsce urodzenia Wojciecha Korfantego

To smutne, że sto lat nie wystarczyło, aby zadbać o miejsce urodzenia Wojciecha Korfantego. Budynek w Siemianowicach Śląskich jest w prywatnych rękach, ale wystarczyłoby nieco zaangażowania samorządu lub władz państwowych, żeby zamiast amatorskiego graffiti i reklamy na tej ścianie pojawił się mural, upamiętniający tę wybitną postać - uważa Grzegorz Franki, prezes Związku Górnośląskiego.

W Katowicach hucznie obchodzone jest stulecie przyłączenia części Górnego Śląska do Polski. Zorganizowano inscenizację wkroczenia wojska na czele z gen. Stanisławem Szeptyckim na czele, otwarto Panteon Górnośląski, choć tylko dla VIP-ów, mieszkańcy będą musieli poczekać do 16 lipca, a w poniedziałek, 20 czerwca, premier Mateusz Morawiecki ma zasadzić pierwszy dąb Alei Polskiego Dziedzictwa Śląska. W skrócie - dzieje się!

Tymczasem prezes Związku Górnośląskiego Grzegorz Franki zwraca uwagę na fakt, że miejsce urodzenia wybitnego działacza, któremu Polska zawdzięcza włączenie części Górnego Śląska w swoje granice, czyli Wojciecha Korfantego wygląda jak siedem nieszczęść. To kamienica przy ul. Mysłowickiej 3 w siemianowickich Sadzawkach. To znaczy... nie do końca.

- Trzeba podkreślić, że Wojciech Korfanty w tym domu się nie urodził. Urodził się tuż obok, w domu drewnianym, który został wyburzony. Kiedy? Mam 53 lata i tego nie pamiętam. Znajduje się tam jednak tablica z napisem: “Tu 20 kwietnia 1873 urodził się Wojciech Korfanty, wielki Polak, wybitny mąż stanu, dyktator III powstania śląskiego”. Zawieszono ją na wysokości pierwszego piętra, chyba po to, żeby złomiarze jej nie zerwali - mówi Grzegorz Franki.

W oczy rzuca się wielki napis “PSYCHOFANS” o nikłych walorach estetycznych, wielkoformatowa reklama oraz pusty lokal, w którym dawniej funkcjonował bar.

- To smutne, że sto lat nie wystarczyło, aby zadbać o miejsce urodzenia Wojciecha Korfantego. Budynek jest w prywatnych rękach, ale wystarczyłoby nieco zaangażowania samorządu lub władz państwowych, żeby zamiast amatorskiego graffiti i reklamy na tej ścianie pojawił się mural, upamiętniający tę wybitną postać - uważa Grzegorz Franki.

- W innym mieście byłby to powód do dumy - dodaje.

Prezes Związku Górnośląskiego zabrał kilka lat temu w to miejsce prawnuka Wojciecha Korfantego - Michaela Korfantego. Nie mówili nic. Nastąpiła przepełniona smutkiem konsternacja.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon