Rozmowa z Adamem Knapczykiem, piekarzem z Łazisk Górnych
Jak długo
zajmuje się pan pieczeniem pieczywa?
Zacząłem
zaraz po szkole, czyli już od około 30 lat.
A jak
długo funkcjonuje ta piekarnia?
Tę
piekarnię wynajmuję od 2012 roku. Wcześniej była już tutaj inna,
prowadzona przez poprzedniego właściciela. Wcześniej jeszcze inna.
Tak naprawdę jest to już trzecia piekarnia w tym miejscu. Tak myślę,
że to już parędziesiąt lat. Nawet nie jestem w stanie określić
dokładnie, ale piekarnia w tym miejscu jest już od bardzo dawna.
Czym
wyróżnia się wasza piekarnia?
Zdecydowanie
tym, że od
wtorku do soboty
mamy
otwarte od 5:00 do 12:00.
W
każdy piątek od 17 sprzedajemy gorące pieczywo prosto z pieca - to jest naprawdę supersprawa.
Nasi
klienci mają też
możliwość
zamówienia konkretnego pieczywa z odbiorem w konkretny dzień. To
bardzo pomocna opcja dla osób, które dojeżdżają z innych
miejscowości, a chcą być pewne,
że kupią swój ulubiony chleb.
Dzisiaj, gdy większość piekarni pracuje całą dobę, my
staramy się utrzymać tradycyjny model, otwierając tylko rano. To
jest coś rzadkiego, ale zależy nam na jakości, a nie na ilości.
Nie
chcielibyście przejść na system 24-godzinny?
Nie,
zdecydowanie nie. To oznaczałoby nie tylko więcej pracy, ale
również spadek jakości. Lepiej skupić się na mniejszej ilości,
ale na dobrym produkcie. Chleb robimy tradycyjnie, bez sztucznych
dodatków, tylko na zakwasie.
Z jakich składników powstaje prawdziwy chleb?
Podstawowym
składnikiem jest właśnie zakwas. Nasz zakwas ma już wiele lat. My
pracujemy na nim 13 lat, a wcześniej był wykorzystywany przez wiele
lat w piekarni pani Bittmann, która znajdowała się w Łaziskach przy ul.
Dworcowej. W dzisiejszych piekarniach często używa się płynnych
zakwasów, które w ogóle nie są naturalne. Dla nas liczy się
tylko tradycyjny sposób pracy – zaczynamy od zakwasu, potem robimy
ciasto, a na koniec formujemy chleb.
Jak długo
trwa przygotowanie chleba?
Zakwas
trzeba codziennie przerabiać – dodaje się wodę i mąkę. Potem
wyrabiamy ciasto, a całość stoi przez kilka godzin. Sam proces
pieczenia to około godziny, w zależności od rodzaju chleba.
Wszystko to jest uzależnione od temperatury w piecu i tego, jak
wyrasta ciasto.
Czy macie
jakieś tradycyjne metody pieczenia?
Tak,
pieczemy w piecu opalanym gazem. Niestety, nie możemy używać
węgla, bo przepisy w mieście nie pozwalają na takie paliwo. Ale
piec jest naprawdę solidny, co pozwala na zachowanie najlepszej
jakości wypieków. Wszystko jest robione ręcznie, a chleb wyrasta w
specjalnych koszach – słomionkach.
Skąd
bierzecie te słomionki?
Zazwyczaj
kupujemy je od górali. To specjaliści, którzy je produkują.
Słomionki pomagają uformować chleb, który później w nich
wyrasta.
Jakie są
dla pana najfajniejsze aspekty tej pracy, a jakie najtrudniejsze?
Najfajniejsze
jest ciepło zimą. A najtrudniejsza… praca na nocną zmianę. To
jest coś, co wymaga sporej wytrwałości. Ale trzeba to lubić, żeby
to robić. W tej pracy liczy się pasja.
Czy są
jeszcze jakieś trudności?
Tak,
same nocki. To ciężka robota, ale jeśli się ją kocha, to jakoś
da się przejść przez te trudniejsze momenty.
Jak
zostaje się piekarzem?
Kiedyś były
szkoły, w których można było nauczyć się tego fachu. Dziś już
niestety nie ma wielu takich szkół, bo większość piekarni to
teraz te sieciowe, przemysłowe. Wiele osób po prostu woli szybko
załatwić sprawę w markecie, niż poświęcać czas na tradycyjny
chleb.
Co
klienci sądzą o waszym chlebie?
Zdarza
się, że ludzie chwalą naszą piekarnię jako najlepszą w
Łaziskach. Cieszymy się, że potrafimy zachować te tradycje, które
są doceniane przez starsze pokolenia. Młodsze osoby może nie do
końca rozumieją, dlaczego nasz chleb jest taki „ciężki”, ale
dla starszych osób to właśnie ten smak, ten zakwas, jest
wyjątkowy. Nasz
chleb smakuje jak za dawnych lat.
Ile
bochenków pieczecie przez całą noc?
W
nocy pieczemy około 300 bochenków. Oprócz
chleba można kupić bułki tradycyjne i ziarniste,
które również cieszą się dużym zainteresowaniem. Dochodzą do
tego jeszcze
drożdżówki
i pączki.
Jakie ma pan plany na przyszłość?
Myślę, że
będę pracował, póki będę w stanie. Moje dzieci nie interesują
się piekarstwem. Ja to całkowicie rozumiem. Widzą, że to niełatwa
robota, zwłaszcza te nocne zmiany. To, co robimy, ma ogromną
wartość, ale nie każdy chce podjąć się tego zawodu.
Na
koniec, co mógłby pan poradzić osobom, które same chciałyby zostać
piekarzami?
To nie jest robota dla każdego. Trzeba to naprawdę kochać i mieć cierpliwość,
bo to ciężka fizyczna praca. Wiąże się też z ogromną
satysfakcją, gdy widzi się efekty swojej pracy, a klienci są
zadowoleni z finalnego produktu.

Może Cię zainteresować:
Grzegorz Kulik: Szlus ze Facebookym. Na co kōmu ta belōwa połno warwasu fifidoł i gorliwości

Może Cię zainteresować: