Rząd wprowadzi jednorazowy dodatek dla
gospodarstw domowych ogrzewanych węglem. Wcześniej przyjęta ustawa
zakładająca dopłaty dla handlarzy, którzy sprzedawać będą to
paliwo w określonych przez rząd cenach, jeszcze przed wejściem w
życiem wymagać będzie korekty. Co Pan sądzi o tych pomysłach.
Czy rząd już pogodził się z myślą, że obniżyć ceny węgla
jednak się nie da?
Od
samego początku byłem przeciwnikiem regulacji cen węgla, gdyż
uważałem to za absurd. To mechanizm rodem z poprzedniego systemu.
Zdecydowanie bardziej racjonalnym rozwiązaniem aniżeli
subwencjonowanie sprzedaży, co byłoby niemożliwe do realizacji,
jest ten dodatek. Przy
czym uważam, że należy
tą sprawę rozwiązać systemowo, czyli wprowadzić reguły, które
uwzględniałyby określone
kryterium dochodowości.
Bo niby dlaczego jedynym kryterium, upoważniającym do tego dodatku
miałoby być stosowanie jednego rodzaju paliwa, czyli
w tym przypadku węgla? To
byłoby racjonalne, bo cena wszystkich nośników energii poszła
bardzo mocno w górę i wyróżnianie jedynie tej grupy, która używa
do celów grzewczych węgla z punktu widzenia społecznego nie ma
najmniejszego sensu.
A
widzi pan jakąś szansę, aby te ceny nośników energii w
najbliższych czasie się obniżyły?
Te
ceny zależą od czynników geopolitycznych. Zawirowania na rynku
nośników energii w Europie nastąpiły w wyniku ograniczenia dostaw
gazu przez Federację Rosyjską z jednej strony, a z drugiej podjęcia
decyzji o embargu na odbiór tych nośników przez Europę. Powrót
do stanu sprzed wojny jest możliwy, gdy przyczyny tego stanu ustaną,
czyli jeśli Rosjanie wycofają się z Ukrainy, a wtedy Europa
odejdzie od ograniczeń. Przy
czym ja osobiście nie jestem w tej kwestii optymistą.
Czyli
po stronie cen lepiej nie będzie, a po stronie podaży…
Jeżeli
chodzi o podaż węgla w Polsce rząd popełnił wielki błąd
podejmując z dnia na dzień decyzję o wstrzymaniu importu z Rosji.
To przejaw niekompetencji i nieodpowiedzialności rządzących.
Sankcje mają tylko wtedy znaczenie i są skuteczne jeżeli podejmuje
je cała Unia Europejska. W tym przypadku natomiast myśmy wyszli
przed szereg. W innych krajach ograniczenia importu węgla wejdą w
życie dopiero w połowie sierpnia – gdybyśmy zrobili tak samo, to
do tego momentu moglibyśmy się przygotować do tych trudnych
czasów. Nie zrobiliśmy tego, podjęliśmy decyzję bez
jakichkolwiek symulacji skutków.
Ostatnie
dni przyniosły doniesienia o tym, że premier wydał dwóm spółkom
skarbu państwa – Węglokoksowi i PGE Paliwa – polecenie zakupu w
sumie 4,5 mln ton węgla, mogącego trafić docelowo do gospodarstw
domowych.
Jestem
przeciwnikiem tego, gdyż to jest powrót do myślenia o kierowaniu
gospodarką rodem z poprzedniego systemu. Powrót
do tego widać zresztą także w innych sektorach gospodarki, co
sprawi, że w przyszłości gospodarka zacznie odczuwać duże
problemy z powodu tego, że złamano zasady, które powinny wynikać
z kodeksu spółek handlowych, z regulacji prawnych w gospodarce
rynkowej. Problem nie polega na tym, że są kłopoty z nabyciem
węgla na rynku światowym, natomiast jest kłopot dotyczący jego
transportu, przeładunku
w portach i logistyki wewnątrz kraju. To są problemy, których nie
rozwiąże się w ciągu tygodnia, czy dwóch. Niestety sami sobie
zgotowaliśmy ten los. Rząd w tej chwili rozwiązuje problemy które
sam stworzył. Gdyby przyłączył się do UE w kwestii embarga na
import węgla, to tych problemów by nie było. A przynajmniej nie w
takim wymiarze ponieważ mieliśmy kilka miesięcy więcej na
przygotowanie się do tej sytuacji. A tu zima za pasem, a elity
polityczne wykazują się nieodpowiedzialnością. Skąd w ogóle
pomysł, że cena węgla ma wynosić nie więcej niż 1000 zł za
tonę? Dlatego, że tak powiedział prezes Kaczyński i do tego
trzeba było nagiąć całą koncepcję tych rekompensat?