Jerzy Markowski o wybuchu i akcji w KWK Pniówek: Najtragiczniejszy wypadek od Halemby i kopalni Wujek-Śląsk

Gdy ludzie są odcięci pod ziemią, to nie posyła się ratowników. Nie można jednak wprowadzać ludzi do atmosfery, która jest niebezpieczna. Aparat tlenowy, w który wyposażony jest ratownik, pozwala oddychać w atmosferze beztlenowej, ale nie wybuchowej - mówi portalowi ŚLĄZAG Jerzy Markowski, doświadczony ratownik górniczy, były wiceminister gospodarki, ekspert górniczy.

Jerzy Markowski

Cztery ofiary wybuchów metanu w kopalni Pniówek. Z siedmioma ratownikami pod ziemią nie ma kontaktu. Jeśli potwierdzą się najgorsze obawy…
Obawiam się, że będzie to najtragiczniejsza katastrofa w górnictwie od kilkunastu lat. Kopalnia Halemba w 2006 roku, kopalnia Wujek–Śląsk w 2009 roku – tam też przyczyną był metan.

Nie można było tego uniknąć?
85-90 procent wydobycia węgla na Śląsku odbywa się z pokładów metanowych. Górnicy pracują w niebezpiecznych warunkach, ale górnictwo sobie radzi. Nie zawsze można powiedzieć, że przegrywamy z naturą, bo najczęściej wygrywamy z naturą. W Pniówku coś zawiodło. Przyczyna takich wypadków jest podobna: wysoka koncentracja metanu, sprzyjające warunki wybuchowi wskutek dopływowi powietrza, a potem wystarczy jedna iskra. Siła wybuchu niszczy wszystko, co spotyka na swojej drodze.

Na dole są uwięzieni ratownicy.
To jest najgorsze. W swojej karierze prowadziłem kilkadziesiąt akcji ratowniczych i podstawowy cel był taki: nie pozabijać ratujących. Niewiele jeszcze wiemy o tej akcji, ale ja też niewiele z niej rozumiem. Odciętych jest siedmiu ratowników. W zastępie jest pięciu. Nie wiem, dlaczego się rozdzielili. Powinni być razem z łącznością wzajemną. Przypuszczam, że zaskoczył ich wybuch wtórny – o mniejszej sile detonacji, ale temperatura w takich warunkach sięga 500-600 stopni Celsjusza.

Jakie są procedury ratownicze w tej sytuacji?
Gdy ludzie są odcięci pod ziemią, to nie posyła się ratowników. Nie można jednak wprowadzać ludzi do atmosfery, która jest zagrożeniem, jest niebezpieczna. Aparat tlenowy, w który wyposażony jest ratownik, pozwala oddychać w atmosferze beztlenowej, ale nie wybuchowej. Moim zdaniem, należało zadbać o stężenie powietrza, które będzie pozwalało na prowadzenie akcji, poniżej tzw. trójkąta wybuchowości 5-9 proc. metanu.

Co dalej?
Trzeba znaleźć resztę ratowników, izolować wyrobisko i budować tamy przeciwwybuchowe, żeby wybuch nie rozprzestrzenił się na resztę kopalni. Najpierw muszą być jednak warunki na dalsze prowadzenie akcji.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon