Niedawno Urząd Miasta ogłosił powstanie nowej trasy w Beskidach. To pomysł znanego marketingowca, Mateusza Zmyślonego, który pomaga Bielsku-Białej w kreowaniu marki miasta i nowych produktów turystycznych. – Kocham Beskidy (…), szykujemy już Wielką Niespodziankę dla wszystkich którzy, tak jak my, mają fioła na punkcie gór. Pierwszy raz tak późno złaziłem z Szyndzielni – warto było, bo wreszcie mam dowody foto na tezę, że Bielsko-Biała to jest genialna metropolia w górach – napisał jeszcze w styczniu w mediach społecznościowych Zmyślony.
„Bielska Wielka Korona Beskidzka”? No, nie bardzo
Tak narodziła się „Pętla”, nazwana z angielska „The Loop” – trasa licząca 250 kilometrów, która zaczyna się i kończy w Bielsku-Białej, a ściślej: na polanie pod Dębowcem. Jak jednak podkreślają pomysłodawcy szlaku, wędrówkę rozpocząć i zakończyć można w innym, dowolnie wybranym miejscu pętli. – Mateusz Zmyślony zwrócił uwagę na to, że Bielsko-Biała to jedyne tej wielkości miasto w Polsce, które jest w górach. Warto więc to wykorzystać – wyjaśnia Przemysław Smyczek, naczelnik Wydziału Kultury i Promocji bielskiego magistratu. Jak dodaje, szlak ma promować zarówno miasto, jak i cały region. Ogłaszając „The Loop” podpisano list intencyjny z podmiotami, które będą współtworzyć szlak. To głównie schroniska znajdujące się na trasie, ale także Lokalna Organizacja Turystyczna Beskidy, Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Katowicach czy Grupa Beskidzka GOPR.
Jak się szybko okazało, angielskojęzyczna nazwa szlaku nie wszystkim się spodobała. Bielska radna klubu PiS, Barbara Waluś, złożyła w tej sprawie oficjalną interpelację. „Ten szlak powstaje z inicjatywy miasta Bielska-Białej, we współpracy z Lokalną Organizacją Turystyczną Beskidy i PTTK. To ma być produkt, który będzie promował cały beskidzki region. Pozostawienie nazwy obcojęzycznej będzie powodowało, że turyści będą się zastanawiać, skąd ta nazwa obcojęzyczna i co ona znaczy?” – uważa radna. I zaproponowała nawet nową nazwę: Bielska Wielka Korona Beskidzka. Tymczasem pomysłodawcy szlaku nie ukrywają, że angielskojęzyczna nazwa ma pomóc przyciągnąć turystów z zagranicy.
– Zresztą: samo słowo „pętla” może mieć negatywne konotacje, a dodatkowo polski znak diakrytyczny stanowiłby trudność dla obcokrajowców – argumentuje Przemysław Smyczek. – Poza tym bronimy się przed „wielką koroną”. Pomijając fakt, że istnieje już produkt o nazwie „Wielka Korona Beskidów”, to na naszym szlaku nie sposób było ująć Skrzycznego. A bez najwyższego szczytu Beskidu Śląskiego trudno przecież mówić o „Wielkiej Koronie Beskidzkiej”…
250 kilometrów z mapą w ręku. I przewodnikiem
Przypomnijmy zatem, jak będzie przebiegał „The Loop”. Trasa prowadzi przez Beskid Śląski, Żywiecki i Mały, z polany pod Dębowcem przez Szyndzielnię, Klimczok, Błatnią, Brenną, Równicę, Ustroń, Czantorię Wielką, Stożek, Przełęcz Kubalonkę, Baranią Górę, Węgierską Górkę, stacje turystyczne Abrahamów i Słowianka, przez Rysiankę, Halę Miziową i Pilsko, a później do Babiej Góry, przez stację na Jaworzynie, na Markowe Szczawiny, następnie pętlą wokół „Królowej Beskidów”, do Zawoi i przez Jałowiec do Chaty Adamy, przez Park Etnograficzny w Ślemieniu, Chatkę Gibasówkę, do Międzybrodzia i na Górę Żar. A w końcu na Rogacz i Magurkę, Kozią Górę, powtórnie na Szyndzielnię i polanę pod Dębowcem, co zamknie pętlę.
Do pokonania będzie 250 kilometrów i 20 tysięcy metrów przewyższeń, czyli więcej niż na przykład na West Highland Way w Szkocji czy nawet na GR20 na Korsyce, który jest uznawany za najtrudniejszy szlak górski w Europie. Trasa nie zostanie dodatkowo oznaczona i będzie wykorzystać dotychczasowe szlaki. Jakie? Ano właśnie. Już na Szyndzielnię prowadzą trzy. Dlatego potrzebna będzie mapa i przewodnik. Mapa ma być gotowa na inaugurację szlaku (jest w fazie projektu), zaś przewodnika i strony internetowej „The Loop” możemy spodziewać się później. Będą oczywiście książeczki, pieczątki i odznaka, jako nagroda za przejście 250-kilometrowej trasy. „The Loop” ma już także swoje logo, które stworzyła Aleksandra Tarnawa – to nazwa szlaku wpisana w okrąg z konturem gór, a dwie litery „o” zastępuje znak nieskończoności.
Dwa tygodnie w górach. Bez namiotu
Szlak został tak wytyczony, aby można było go przejść w dwa tygodnie, czyli tyle, ile trwa średni urlop w Polsce. – Średnio wytrenowany piechur może przejść trasę w 10-11 dni – mówi Smyczek. – To jednak nie jest szlak dla „zawodowców”. Można go przejść rekreacyjnie, w dwa tygodnie, ciesząc się górami. Trasa prowadzi przez wiele schronisk i miejscowości w ten sposób, aby nie było problemów z noclegami – dodaje.
Przy schroniskach współtworzących szlak pojawią się odpowiednie tablice informacyjne, jednak na razie trudno jeszcze mówić o konkretnej współpracy czy ewentualnych zniżkach dla tych, którzy przechodzić będą „The Loop”. Czy szlak będzie wspierany akcją promocyjną? – Na razie nie myślimy o jednej, dużej akcji promocyjnej, bo to dzieje się spontanicznie, głównie wśród turystów i biegaczy górskich. Jest zresztą odzew środowiska, w większości pozytywny. Jest też odzew biegaczy: mówi się już o biegowych imprezach związanych z nowym szlakiem – zaznacza Przemysław Smyczek.
Oficjalne otwarcie „The Loop” zaplanowano na 27 maja.
Może Cię zainteresować:
Pięć najpiękniejszych panoram w Beskidach. Tutaj warto wybrać się na weekend [ZDJĘCIA]
Może Cię zainteresować: