Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla (formalnie ta nazwa wciąż jeszcze obowiązuje, choć kilka miesięcy temu członkowie Izby zadecydowali o pozbyciu się z niej członu „polskiego” tłumacząc, że i tak nie handlują rodzimym surowcem) przedstawiła właśnie wyniki badania „Wydatki na zakup węgla w gospodarstwach domowych w sezonie 2022/2023”. Na zlecenie Izby przeprowadziła je w styczniu firma badawcza Minds & Roses.
Tego
typu badania Izba zleca co roku. Ich wyniki mają pokazać jak duże
kwoty wydają na zakup węgla gospodarstwa domowe korzystające z
tego źródła opału, jak dużą część ich budżetu te wydatki
pochłaniają i jak wiele osób nadal to paliwo w ogóle
wykorzystuje. Wyniki tegorocznego badania pokazały to, czego można
się było spodziewać obserwując na przestrzeni ostatnich
kilkunastu miesięcy rozwój wypadków na rynku węgla.
Ponad pół miliona rodzin w gronie skrajnie ubogich energetycznie
Jak podaje Izba, w skali całego kraju w obecnym sezonie grzewczym (2022/2023), średnie wydatki na zakup węgla wzrosły średnio o 49 proc. i wyniosły ponad 4400 zł. Niemal 1/3 gospodarstw domowych wydała na zakup tego paliwa powyżej 5000 zł, 11 proc. przeznaczyło na ten cel od 4000 zł a 4999 zł, 26 proc. - od 3000 zł do 3999 zł, 15 proc. - od 2000 zł do 2999 zł, a tylko 11 proc. zmieściło się w kwocie poniżej 2000 (pozostałe 5 proc. odmówiło udzielenia odpowiedzi lub stwierdziło, że nie wie ile wydało na ten cel).
Wraz ze wzrostem wydatków na węgiel wzrósł również ich udział w budżetach badanych gospodarstw domowych - w obecnym sezonie grzewczym pochłaniały one już 11,1 proc. portfela (w poprzednim sezonie było to 8,3 proc.). Zestawiając wydatki na ten rodzaj paliwa z dochodami okazuje się, że aż 45 proc. gospodarstw domowych w Polsce wydaje na zakup węgla co najmniej 10 proc. swoich dochodów. A to oznacza, że zaliczają się do grona gospodarstw ubogich energetycznie. W porównaniu do poprzedniego sezonu to wzrost aż o 69 proc. W grupie gospodarstw skrajnie ubogich energetycznie, które na zakup węgla wydają co najmniej 20 proc. wszystkich swoich dochodów znalazło się 12 proc. ogółu (ponad 500 tys. rodzin).
Wobec
takich danych nie dziwi fakt, że 57 proc. gospodarstw domowych w
Polsce uważa, iż zakup węgla w obecnym sezonie grzewczym stanowi
dla nich duże lub bardzo duże obciążenie finansowe. To wzrost o
12 proc. w porównaniu do poprzedniego sezonu grzewczego. 1/3 uważa,
że jest to umiarkowane obciążenie, a tylko 10 proc. oceniło je
jako niewielkie.
Byle do wiosny. Oszczędzamy nawet kosztem niższej temperatury w domu
Rosnące ceny węgla sprawiają, że osoby korzystające z tego paliwa zaczęły ograniczać jego zużycie nawet kosztem nawet niższej temperatury w mieszkaniu lub zastępowania go drzewem. Oszczędzanie opału i zmianę nawyków, zadeklarowało aż 70 proc. gospodarstw domowych. Równocześnie aż o 60 proc. wzrosła liczba tych, które odczuwają dyskomfort cieplny - w obecnym sezonie przyznaje się do tego 24 proc. badanych ( w poprzednim sezonie grzewczym było to 15 proc.).
Zwraca uwagę fakt, że aż 36 proc. gospodarstw zadeklarowało, iż nie ma żadnych zapasów węgla (z czego 28 proc. kupuje go na bieżąco, a 8 proc. nie kupuje wcale z powodu braku pieniędzy), a 45 proc. oceniło, że posiadane zapasy tego paliwa wystarczą im tylko do wiosny. Zaledwie 19 proc. gospodarstw stwierdziło, że zapasy węgla wystarczą dłużej niż do wiosny.
-
Wyniki badania pokazują, że pomimo wielu rozwiązań pomocowych
takich jak dodatki węglowe i preferencyjna sprzedaż węgla, wzrost
wydatków na węgiel w obecnym sezonie grzewczym jest ogromny, a jego
skutkiem jest ogromny wzrost liczby osób odczuwających dyskomfort
cieplny i jeszcze większy wzrost ubóstwa energetycznego w Polsce –
komentuje Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców
Polskiego Węgla.
Choć węgiel coraz droższy, to i częściej nim palimy
Paradoksalnie wyniki badań wskazały, że mimo wzrostu wydatków na węgiel ogólna liczba gospodarstw domowych wykorzystujących to paliwo wzrosła. W obecnym sezonie grzewczym jego stosowanie deklaruje 32 proc. wszystkich gospodarstw w Polsce, wobec 27 proc. w poprzednim sezonie. Być może wyjaśnieniem tej zagadki jest rządowy dodatek węglowy, wypłacany od jesieni w kwocie 3 tys. zł. Kiedy to świadczenie zaczęło być wypłacane urzędy gmin z całej Polski zaczęły sygnalizować nagłe „przypomnienie sobie” o posiadanym kotle węglowym przez osoby, które wcześniej do jego posiadania się nie przyznawały. Do łask zaczęły wracać zapomniane kafloki, czy kozy i być może w tym należy upatrywać źródeł tego fenomenu.
Może Cię zainteresować:
Dodatek węglowy czyni cuda. Ludziom rozmnożyły się piece, urzędnicy zaskoczeni
Może Cię zainteresować:
Handlarze węgla całymi dniami wyczekują przed kopalnią, by kupić kilka ton
Może Cię zainteresować: