"Budowa katedry i gmachów diecezjalnych była życzeniem zarówno Rządu Polskiego, jak i ludu śląskiego ze Sejmem Śląskim i władzami wojewódzkiemi na czele" - informowało sprawozdanie komitetu czuwającego nad tym potężnym przedsięwzięciem.
Budowa archikatedry w Katowicach była jedną z trzech pierwszych kluczowych inwestycji w części Górnego Śląska, którą po plebiscycie przyłączono do Polski. Na marginesie, dwie pozostałe to Sejm Śląski oraz… seminarium nauczycielskie w Pszczynie, którego ostatecznie nigdy nie wybudowano.
"Dziad przemawia do obrazu"
A więc archikatedra. Na konkurs rozpisany w 1924 roku przez Administrację Apostolską wpłynęło aż 37 prac, nad którymi sąd konkursowy odbył się w Katowicach 19 kwietnia 1925 r. Wybrano, jak wiemy, projekt młodego architekta Zygmunta Gawlika (a właściwie tercetu: Gawlik-Samuel Baum-Edward Litwin). Wybór wzbudził spore kontrowersje wśród architektów, którzy nawet oskarżyli Gawlika o plagiat – sąsiedni gmach seminarium, będący częścią całego kompleksu miał bowiem przypominać budynek… Admiralicji w Petersburgu. Oskarżenie okazało się jedynie... paszkwilem konkurencji. Ale część jurorów i tak pomstowała na wyniki konkursu: „Spadł fachowy, jedynie odpowiedzialny czynnik do roli dziada przemawiającego do obrazu" - pisał jeden z nich.
Władze kościelne nie zrezygnowały z koncepcji Gawlika, ale zażyczyły sobie jej modyfikacji, nad którą pracował on ze znacznie bardziej doświadczonym architektem, Franciszkiem Mączyńskim. Później budowę archikatedry przerwała wojna, a po niej, już w Stalinogrodzie wprowadzono kolejne zmiany – wieża została skrócona o blisko 40 metrów, skromniejszy był również cały kompleks katedralny.
W kontekście obecnej dobudowy tympanonu… Projekt Gawlika i Mączyńskiego takowego nie zakładał. Była solidna attyka z figuralnymi zwieńczeniami, ale nie tympanon. Ten z kolei dojrzycie Państwo w innej koncepcji, którą być może dziś wybrałyby władze kościelne, zakochane w barokowo-antycznych akcentach. Katedra na miarę Watykanu? 100 lat temu projekt ten bez żalu odrzucono, ale dziś... nie trzeba by było niczego poprawiać. Spójrzcie na archiwalne plany.
"Żadnego renesansu i baroku!"
Jeszcze
jedno. Wspaniały cytat z magazynu „Architektura” z 1925 roku:
„Katedra w Katowicach ma stać się symbolem kultury i potęgi narodu, ma świadczyć o odwiecznych prawach naszych do śląskiej ziemi i stać się widomym znakiem sprawiedliwości dziejowej. Tej idei nie wyrazi żadna we włoskim renesansie czy baroku budowana katedra”.
Czy czytają to dzisiejsi piewcy tympanonów? To miała
być „budowla o wybitnie polskim charakterze”. Jakkolwiek to
brzmi.
Warto dodać, że budowa świątyni w międzywojennych Katowicach wzbudzała wielkie zainteresowanie w całej Polsce. Na konkurs zgłosiły się najwybitniejsze osobistości w branży, głównie ze środowiska warszawskiego i krakowskiego, jak Adolf Szyszko-Bohusz, Romuald Gutt czy Czesław Przybylski. W prezentowanych pracach widać zarówno mocno klasycyzujące wpływy, ale także pierwsze przebłyski modernizmu i awangardy. Z tych ostatnich przebija duch nowej epoki, który kilka lat później ukształtował znaczącą część śródmieścia Katowic.