„Cały postęp jaki
udało się przez lata osiągnąć w poprawie parametrów jakości
powietrza w nadchodzącym sezonie grzewczym trafi szlag”. Taką
opinię niedawno przedstawił w rozmowie jeden z naszych rozmówców.
Faktycznie będzie tak źle?
To jest pytanie do wróżbity.
Tego jeszcze dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć. Natomiast
prawdą jest, że polskie gospodarstwa domowe stoją obecnie w
obliczu potężnych wzrostów cen energii. I nie dotyczy to tylko
gazu, ale także drewna opałowego i węgla. Ceny węgla poszły
ponad 100 proc. do góry i to sprawia, że ogrzewanie węglem
przestaje być atrakcyjną formą ogrzewania nawet w stosunku do gazu
ziemnego, gdyż w przypadku tego ostatniego mamy jeszcze pewne
regulacje, które trochę powstrzymują wzrosty cen. Jest też
ryzyko, że niektórzy będą sięgali po paliwa, które nie
spełniają żadnych norm, czyli np. jakieś polakierowane odpady
drewniane. Oby nie, gdyż w takim scenariuszu oznaczałoby to, że
jakość powietrza będzie się pogarszać.
I
w tym momencie zbliżył się pan do prognozy prezesa Izby
Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla, który niedawno
przekonywał, że „ubóstwo energetyczne pośród ogrzewających
się węglem wzrośnie do niebywałych poziomów, a śmieci znów
będą segregowane na palne i niepalne”.
Potężnym zaniedbaniem ostatnich lat jest
to, że rząd nie wykorzystywał gigantycznego potencjału, jaki tkwi
w efektywności energetycznej i nie pomagał dostatecznie
gospodarstwom domowym w inwestycjach w jej poprawę. Gdyby ten
potencjał został uwolniony, to dziś polskie gospodarstwa domowe
spalałyby rocznie nie 10 mln ton węgla, ale tylko 5 mln ton. Szkoda
tych ostatnich lat. Naprawdę nie „wisielibyśmy” teraz aż tak
bardzo na węglu, bo jeżeli niedocieplony dom - taki „wampir
energetyczny” - zużywa np. 6 ton węgla, to dom znajdujący się w
przyzwoitym stanie zużywa tego węgla dwa razy mniej. Najlepszym i
dającym też niezależność energetyczną paliwem jest to, którego
nie użyjemy. I stąd dzisiaj nasz gorący apel do premiera i rządu
– zajmijcie się efektywnością energetyczną, bo w przeciwnym
razie gospodarstwa domowe zostaną na lodzie. Najskuteczniejszą
tarczą, chroniącą gospodarstwa domowe przed wzrostami cen energii
jest efektywność energetyczna. Wiadomo, że tego potencjału nie
uwolnimy z dnia na dzień i że ten proces musi trwać kilka lat, ale
trzeba kiedyś zacząć. Niestety rok 2022 pod tym względem jest już
stracony, gdyż niewiele zrobiono, aby wesprzeć działania w tym
zakresie.
Czy
w tej sytuacji w perspektywie krótkoterminowej,
mówię zwłaszcza o najbliższym sezonie grzewczym, jesteśmy w
stanie wyjść „na tarczy”, bez szwanku dla środowiska i
bez siedzenia w zimnym mieszkaniu?
Na
pewno rozwiązaniem w tej sytuacji nie
jest zbieranie chrustu w lesie, bo to jest jakiś absurd. Po pierwsze
to jest paliwo mało kaloryczne, a po drugie, jeśli mówimy o
drewnie, które jest teraz ścinane, to nie nadaje się ono do
spalenia w tym sezonie grzewczym, bo jest ono wilgotne i musi być
sezonowane. Takie drewno się po prostu nie pali. Już pomijam to, że
przy wrzuceniu go do pieca emisje są gigantyczne. Jeśli więc ktoś
ma taki pomysł, to nie wie, co robi.
Jakie
jest więc rozwiązanie?
Moja opinia jest taka, że rząd nie
ucieknie przed dodatkiem osłonowym w tym i pewnie następnym sezonie
grzewczym. To będzie kompensata dla tych, których nie będzie stać
kupić węgla i będą grzać mieszkanie w inny sposób. Tylko ten
dodatek powinien być lepiej przemyślany niż ostatnio, kiedy
większą dopłatę dostają ci, którzy mają bardziej emisyjne
źródło ciepła. Na pewno powinna pojawić się refleksja na temat
tego co zadziałało, a co nie w przypadku tej osłony, która
została uruchomiona w styczniu. Moim zdaniem rząd będzie musiał
to powtórzyć, tylko pytanie czy wyciągnie lekcje z tego, jak ten
dodatek funkcjonował ostatnio.
Dziś
rząd występuje trochę w roli strażaka próbując na szybko
ściągać z różnych kierunków węgiel do Polski, by zasypać
dziurę po rosyjskim węglu. Widzi pan działania tak dalece
wybiegające w przyszłość jak dodatek?
Dodatek osłonowy to nie jest
działanie dalekosiężne. Rząd to robi ad hoc. To jest klejone
taśmą. Tak to miało miejsce w zeszłym roku. I sądzę, że w
krótkim terminie rząd będzie zmuszony to powtórzyć. Tylko niech
to zrobi z głową.
Alarmy
smogowe przez lata namawiały do odejścia do węgla. Nie macie
wrażenia, że skutkiem ostatnich wydarzeń, także tej związanej z
sytuacją na rynku gazu, ten proces wyhamuje na kilka lat?
Uważam,
że będzie dokładnie na odwrót.
Jeśli węgiel kosztuje 2000 – 3000 zł za tonę, to staje się
nieatrakcyjny. Myślę, że ten gigantyczny wzrost na rynku pomp
ciepła, a one są już technologią pierwszego wyboru w programie
„Czyste Powietrze”, wynika z tego, że ludzie widzą, iż to jest
rozwiązanie dużo bardziej stabilne i opłacalne niż ogrzewanie
węglem, czy gazem. To jest zresztą kierunek widoczny w całej
Europie, w krajach zachodnich są już programy odchodzenia z kotłów
gazowych na pompy ciepła. I to także u nas będzie szło w tym
kierunku, przy czym do tego absolutnie niezbędna jest też
termomodernizacja.