Ponad 12 miliardów złotych zarobiły w ubiegłym roku krajowe spółki górnicze na sprzedaży węgla. Był to pierwszy, po trzyletniej przerwie, rok zakończony przez górnicze koncerny dodatnim wynikiem finansowym. W skali całej dekady, od roku 2013, nie było zresztą lepszego. Dane takie przedstawił podczas wtorkowego (7 marca) posiedzenia sejmowej Komisji ds. Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych Mirosław Skibski, dyrektor katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu.
Taki wynik górnictwo osiągnęło mimo że krajowe wydobycie w stosunku do roku 2021 spadło o ponad 2 mln ton. Tyle, że jednocześnie ceny surowca „wystrzeliły” osiągając niewidziane wcześniej poziomy – średnia cena węgla energetycznego z niespełna 355 zł w roku 2021 skoczyła do ponad 696 zł (podkreślmy, jest to cena średnia i dla wszystkich sortymentów, łącznie z miałem dla energetyki i nijak nie można tego porównywać do kwot, jakie na zakup węgla do pieca musieli wydawać indywidualni odbiorcy), zaś cena węgla koksowego z 617,5 zł skoczyła na ponad 1455 zł.
Rekordowy był też import węgla do Polski, co pokazuje jak dalece krajowe wydobycie nie było już w stanie zaspokajać krajowego popytu, ale jest też miarą paniki, jaka w ubiegłym roku zapanowała na rynku tego surowca. Otóż w całym roku 2022 do Polski sprowadzono 20,1 mln ton węgla – ponad 7,5 mln ton więcej niż w roku 2021 i o blisko milion ton więcej niż w rekordowym do tej pory roku 2018, kiedy do Polski wjechało zza granicy 19,2 mln ton tego surowca.
Jak wynika z raportu ARP importowany węgiel docierał w ubiegłym roku do Polski m.in. z Indii, Australii, Kazachstanu, Mozambiku, Indonezji, Czech, RPA, Kanady, Botswany, Norwegii, Ukrainy i (jeszcze na początku roku) z Rosji. Można tylko gdybać jak wyglądałyby wyniki naszych spółek górniczych, gdyby choć w części potrafiły zaspokoić tak wielką podaż węgla i tym samym ograniczyć skalę importu spoza granic Polski.
- W popłochu przed katastrofą energetyczną na początku wojny w Ukrainie Polska zdecydowała się kupować węgiel gdzie się da i za jaką cenę się da. Sprowadziliśmy do Polski ponad 20 mln ton węgla w sytuacji kiedy trzeba było nie więcej niż 14 – 15 mln ton. Zapłaciliśmy za to ponad 26 mld zł utrzymując poza granicami Polski w górnictwach afrykańskim i azjatyckim ponad 40 tys. miejsc pracy – ostro recenzował taką sytuację na antenie Radia Piekary Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki i ekspert górniczy.
- Ten węgiel jest jakości, która jest nieużyteczna dzisiaj w Polsce, w znakomitej większości zalega w portach, ale ktoś go musi sprzedać. A ponieważ go kupiono drogo, więc próbują go drogo sprzedać - stwierdził.
Może Cię zainteresować:
Ogrzewanie węglem coraz droższe. Ludzie marzną w swoich domach
Może Cię zainteresować: