„Wujek” przeżywa zmierzch, a Śląskie Centrum Wolności i Solidarności rozwija się. Przybywa wam powierzchni, stajecie się coraz popularniejsi. Wygląda na to, że będziecie najtrwalszym śladem po kopalni. Czemu to zawdzięczacie?
Sądzę, iż nie bez znaczenia są tu uniwersalne wartości, zawarte już w samej naszej nazwie: „Śląskie Centrum Wolności i Solidarności”. Wolność i solidarność – znaczenie tych pojęć rozumie każdy na świecie, są niebywale nośne i pozytywnie odbierane. Wolność to słowo rozumiane we wszystkich językach. Z kolei polska „Solidarność” narodziła się w Gdańsku, ale to tutaj, na „Wujku”, przeszła najcięższą próbę. To tutaj ludzie walczyli w obronie wolności, do tego w sposób szalenie epicki. Przecież ludzie, którzy stają przed czołgami, to walka, która jest dla nich przegrana od samego początku. Ale w związku z tym oddziałuje ona na wyobraźnię. To opowieść, która funkcjonuje uniwersalnie, w różnych krajach, różnych kręgach kulturowych. To zawsze i wszędzie dobrze się sprawdza, bo jest czymś, o czym ludzie słuchają, co do nich przemawia, z czym się utożsamiają. Opowieść o czymś, do czego wszyscy dążymy i wartościach, o które czasami przychodzi nam walczyć . Tu, na „Wujku”, mamy taką dobrą opowieść.
Czy w regionalnym sensie, „Wujek” też nas integruje?
To również. Począwszy od lat 50. XX wieku wśród zatrudnionych w kopalni „Wujek” górników zaczęli przeważać przybysze z zewnątrz. Później odsetek „goroli” już tylko wzrastał. Śląsk przechodził ogromne przeobrażenia migracyjne. Będące ich skutkiem przemiany w społecznym obliczu regionu to fakt, który trzeba przyjąć do wiadomości. Tragedia na „Wujku” dotknęła więc zarówno miejscowych z dziada pradziada, jak i przybyszy. Odegrała rolę integrującą na różnych poziomach – od samych zatrudnionych tu górników, poprzez lokalnych mieszkańców Katowic, aż po całe Śląsk i Zagłębie. Jest częścią naszej wspólnej, historycznej spuścizny. Owszem, powstania śląskie, dziadkowie w Wehrmachcie czy obóz Zgoda również są jej składnikami. Ale jeżeli chcemy szukać wspólnej tożsamości dla nas wszystkich, takiej otwartej, a nie zamykającej się w sobie, nie budowanej na poczuciu krzywdy i wykluczającej „tych drugich”, jeżeli mamy szukać fundamentów, który nas jednoczą wokół pozytywnej wartości, to dostrzeżmy w tej roli kopalnię „Wujek”. Wolność i solidarność, które promujemy.
W sensie indywidualnego wymiaru tych wartości?
Do tego nawiązujemy. Mówi się, że górnicy protestowali przeciwko stanowi wojennemu. W efekcie oczywiście tak, ale przyczyną, która sprawiła, że „hanysy” i „gorole” zjednoczyli się do walki, była ta ich ludzka solidarność. Stanęli do walki w obronie swojego kolegi Jana Ludwiczaka, przewodniczącego kopalnianej „Solidarności”. Za wolność? Owszem, jednak pojmowaną także indywidualnie. Górnicy mają naturalną predyspozycję do solidarności. Solidarności z kolegą, pomiędzy towarzyszami pracy. Górnik to zawód, który wymaga współdziałania, współodpowiedzialności. Solidarności właśnie.
Udało się wyeksponować na wystawie ten ludzki wymiar historii?
Wydaje mi się, że tak. Przykładów można podać wiele. Od najprostszego – wyłamywanych przez milicjantów drzwi mieszkania Ludwiczaka i przejścia imitującego klatkę schodową bloku z epoki. Aż po salę zaaranżowaną na wzór stacji ratownictwa górniczego, do której przenoszono rannych i zabitych górników.
Właśnie, te plamy krwi na podłodze... Drastyczne. Nie za mocne?
Trochę się bałem reakcji członków rodzin, czy w ogóle kombatantów z grudnia 1981 roku. Na szczęście obawy okazały się płonne. Pomysł okazał się dobry. Bez patosu ani szukania w przeszłości odbicia naszych czasów. Przecież pokazujemy tu rzeczy, które były faktem. Ofiary pokazujemy jako zwyczajnych ludzi, przybliżając ich codzienne życie – mówią o nim rodzinne fotografie, dokumenty. Opowiadamy, jak było, kiedy, w jakim miejscu. Możliwie szczegółowo, możliwie osobiście, bo to pomaga dotrzeć do odbiorcy, szczególnie młodego, który nie pamięta czasów PRL.
Ciężko było je wiarygodnie oddać?
Rzeczywiście, napracowaliśmy się nad tym, chociażby budując salę prezentującą codzienną rzeczywistość PRL-u. W taki sposób opisać ją wiernie, a prosto i zwięźle? My zrobiliśmy to poprzez zderzenie wizerunków ówcześnie rządzących na trybunie, dużych zakładów przemysłowych uosabianych przez Hutę „Katowice”, milicjantów symbolizujących aparat przymusu, a wreszcie – co najważniejsze – ludzi stojących w długiej kolejce. Oddanej symbolicznie, ale i realistycznie poprzez dialogi stojących w niej osób. Dla tych z trybuny nie był ważny jeden element: człowiek, indywidualny człowiek. Gdzie był? Tam, w kolejce. Po prostu w kolejce. Tak opowiadamy młodzieży, jak rozmijała się propaganda z rzeczywistością, na czym polegały różnice między komunistyczną elitą a ludźmi na dole, dlaczego akurat tacy ludzie odnajdywali się w takiej formacji, jaką była „Solidarność”.
„Na czele strajku staje Lech Wałęsa” – słyszymy na wystawie. Nikt się nie krzywił?
Na szczęście nie. Cieszy mnie, że „Wujek” jest wolny od polityki, czysty. Tutaj pod pomnikiem kwiaty składają wszyscy, od ONR-u na prawo, po Partię Razem na lewo. To jakiś fenomen, coś niesamowitego, że każdy potrafi sobie w tej historii coś znaleźć dla siebie. Może i nawet interpretując ją sobie na własny sposób, jednak mimo wszystko przychodzi tutaj, aby oddać hołd. Tak to odbieram, tak to widzę, ale fakt, że mamy w społeczeństwie różne grupy. Także radykałów i to w każdej opcji politycznej, a radykalizm ma to do siebie, że wśród zwykłych ludzi często wygrywa i włączają się emocje. Coś, co nie jest ostro wyrażone czy nakreślone, zostawiając pewien luz, ma mniejsze szanse na zdobycie masowego poparcia. Stąd tak często zdobywają je totalitaryzmy, wygrywając wprawdzie tylko na krótką metę, a zostawiając po sobie wysokie rachunki do spłacenia.
Z kolei wśród dygnitarzy na trybunie, obok Jaruzelskiego, Gierka czy Grudnia, widzimy Jerzego Ziętka i Wilhelma Szewczyka. To postaci nadal darzone sentymentem przez wielu Ślązaków. Czy ktoś nie dopytywał, co i za jakie grzechy porabiają w tym towarzystwie?
Nie zajmujemy się sentymentami. Pokazujemy jedynie ówczesne elity władzy w towarzystwie, którego ci ludzie w tamtym czasie się nie wstydzili i często pojawiali się także na oficjalnych spotkaniach. Co więcej, te kontakty powodowały, że żyło im się zdecydowanie łatwiej niż zwykłym obywatelom. Nie analizujemy ich życiorysów, dokonań w zakresie twórczości, budownictwa. Po prostu pokazujemy, gdzie byli oni, a gdzie zwykli ludzie. Zresztą zarówno w okresie Solidarności jak i po 16 grudnia 1981 roku elity nie stanęły po stronie zwykłych górników, których obrońcami ich przedstawiciele przez całe lata się nazywali. Polska Zjednoczona Partia Robotnicza to nie tylko zły slogan z przeszłości – to ludzie, którzy tym systemem kierowali. Zatem ich pokazujemy.
Centrum chce integrować mieszkańców regionu, niezależnie od ich pochodzenia?
Śląskość jest pojemna. Uważam, że dziś nie definiuje jej godka – zresztą przyjezdne dziecko nauczy się jej raz-dwa na dworze od innych bajtli – ale przynależność do śląskiej społeczności. Ci „gorole” stali się i wciąż się stają jej częścią. Dla mnie rozmowa o jakichś mniejszościach czy narodowościach, jest dziś cokolwiek abstrakcyjna. Uważam, że przyszłość trzeba budować wspólnie, w oparciu o pozytywne wartości, wyznawane wspólnie przez wszystkich, którzy dzisiaj tu mieszkają., To, że ktoś jest sprzed czy zza Brynicy, też nie ma obecnie większego znaczenia. Zamiast kultywować separatyzmy, rzeczywiście powinniśmy stworzyć z Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii jedno miasto Katowice, z dwu i pół milionem mieszkańców i ogromną siłą przebicia. O ile dobrze pamiętam, publicznie jako pierwszy, wiele lat temu, powiedział to ówczesny prezydent Katowic Piotr Uszok. Wierzę w tą ideę i mam nadzieję, że kiedyś się spełni i doczekamy się największego miasta w Polsce.
Jak pan widzi najbliższą przyszłość kopalni „Wujek” i jak to rzutuje na działalność Centrum?
Dużo i szybko się tu zmienia, zmiany są nieuchronne i postępują w oczach. Na razie kopalnia nadal funkcjonuje. Jak przewiduje umowa społeczna, do zamknięcia pozostało kilka lat. Górnicy żartują, że ostatnia polska kopalnia, jaką zlikwidują, będzie nazywać się „Wujek-Bogdanka”. Aktualnie wydobycie zostało już całkowicie przekierowane na ruch „Staszic”. I przeróbka prędzej czy później zniknie całkowicie. Co z większością zabudowań kopalni i jej terenu – trudno powiedzieć. Dwa budynki, które przekazała nam Polska Grupa Górnicza, planujemy częściowo zagospodarować jako przestrzeń biurową, ale także na ogólnie dostępną bibliotekę. Potrzebujemy też sal na edukację, gdyż w dotychczasowej przestrzeni takich brakuje i przy niejednej okazji się zaciskamy. Brak nam również przestrzeni archiwalnej czy do prowadzenia małej dokumentacji. Przystosowanie tych budynków do wykorzystania to pierwszy etap działań, jakie obecnie planujemy.
Jest drugi?
Drugim jest zagospodarowanie łaźni łańcuszkowej, którą z naszej inicjatywy wpisano do ochrony konserwatorskiej, przez co uniknęła wyburzenia i ostatecznie, w ubiegłym roku, została nam przekazana. Chcielibyśmy, by ten ważny, historyczny obiekt, był w przyszłości przestrzenią otwartą dla zwiedzających. Po części zachowałby swój pierwotny stan i górniczy klimat, który każdy mógłby w tym miejscu poczuć. Ale też, jako że przestrzeni jest tam naprawdę dużo, mamy pomysł, by eksponować tam historię totalitaryzmów, ich powstawania i walki z nimi. Stworzyć wystawę uświadamiającą, czym są państwa totalitarne, jak powstawały i powstają, a także w jaki sposób się z totalitaryzmem walczy. Chciałbym, by jej elementem była mapa dotykowa całego świata, za pośrednictwem której można by pokazać totalitaryzm w różnych krajach świata, np. w Kambodży, Wietnamie, Chinach. Mam nadzieję, że przejście do tej części prezentacji będzie następowało przez bramę Kopalni „Wujek”.
Inwencji panu nie brakuje.
Pomysły mógłbym wyliczać jeszcze długo. Chciałbym na przykład, byśmy mieli tu także przestrzeń specjalnie dla dzieciaków. Takich, które przychodzą z rodzicami, bo uczniowie już u nas bywają i to często. Zwłaszcza ósmoklasiści, którzy o „Solidarności” i stanie wojennym uczą się w szkole. Tutaj mogą odczuć ducha czasów, przeżyć historię bardziej osobiście, doświadczyć jej. Wystawę budowaliśmy z myślą o postrzeganiu i nawykach młodego odbiorcy. Scenografia jest bardzo problemowa, pewne rzeczy pokazuje trochę skrótowo, symbolicznie, ale też systematyzując je i realizując swój scenariusz, który układa się we wciągającą opowieść. I właśnie wychodząc na spotkanie młodym, przyzwyczajonym np. do przeglądania zdjęć na Instagramie.
To działa?
W wielu miejscach multimedialnej wystawy młodzi instynktownie łapią ten „instagramowy”, znany sobie rytm. A młodzież mamy tu każdego dnia. To tutaj spotyka się edukacja historyczna, nauka i przyszłość. Młody człowiek, przyjeżdżając tutaj, musi usłyszeć, że ta historia kopalni „Wujek” jest częścią czegoś większego. Dla nas wydarzyła się tutaj, więc jest lokalna. A my, nawet jeżeli wszystkiego o niej nie wiemy, to w każdym razie jesteśmy z nią dobrze oswojeni. Ale przecież jest ważna, wyjątkowa w skali kraju, a obok waloru ogólnopolskiego ma też ten uniwersalny. Niektórzy z tych młodych ludzi będą kiedyś historykami, politykami. A wszyscy obywatelami i wyborcami. Świadomość tego wszystkiego ułatwi im być obywatelami świadomymi, mającymi w cenie ogólnoludzkie wartości. Dlatego edukację warto rozpoczynać już z młodszymi dziećmi, przybliżając im w ciekawy, przystępny sposób, czym są wolność i solidarność. Nasi edukatorzy prowadzą również wiele warsztatów oraz prelekcji w naszym regionie, jak i poza nim.
To jeszcze parę słów o tym, czego brakuje?
Jednym słowem: pieniędzy. Takiego finansowania, by zrealizować wszystkie pomysły rozwoju naszej instytucji, by organizować duże wydarzenia, o których byłoby głośno w mediach. I na intensywniejszy PR. Przejęcie obiektów i ich utrzymanie sporo kosztuje, a chcielibyśmy, żeby jak najszybciej mogły one być wykorzystywanie zarówno przez zwiedzających, jak i mieszkańców.
Ostatnio „The Guardian” zrobił wam PR doskonały i za darmo, umieszczając Centrum wśród dziesięciu największych atrakcji Polski...
To prawda, że niespodziewanie dla nas samych znaleźliśmy się w dziesiątce „Guardiana”. Prawdziwa bomba. Byliśmy tą informacją pozytywnie zaskoczeni. Nie zgłaszaliśmy nikomu naszej kandydatury, nie walczyliśmy o miejsce na tej liście. To dla nas wielkie wyróżnienie, być jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Polsce, kształtujących wyobrażenia o niej za granicą. Jestem zachwycony i bardzo mnie to cieszy, że nagle wszyscy nas zauważają. Przede wszystkim odczuwam radość i satysfakcję, bo jest z czego.
Ponadto znaleźliście się wśród nominowanych do nagrody w kategorii „Wystawa” plebiscytu Wydarzenie Historyczne Roku 2022, organizowanego przez Muzeum Historii Polski.
W kategorii „Wystawa” jury wybrało naszą instytucję do finałowej szóstki z blisko 300 zgłoszeń z całej Polski. Już sam tytuł laureata w tak prestiżowym ogólnopolskim konkursie traktuję jako ogromny sukces i wyróżnienie.