Przeminęło z wiatrem
Od paru lat krąży sobie taki mem: „Tytuły filmów po śląsku”. Co rusz jest udostępniany w różnych miejscach, czy to na SłownikPolsko@Polski (mam nadzieję, że dla autora tego peja jest specjalne miejsce w piekle za cotygodniowe gównoburze o feminatywy), czy na grupkach pokroju „Jesteśmy ze Śląska”. Ów żart ma dość prosty schemat: tłumaczy tytuł bardzo swobodnie, starając się wepchnąć jak najwięcej wulgaryzmów i błędów do nibyśląskiego tytułu. Apogeum to tłumaczenie „Przeminęło z wiatrem” jako „Pitło z luftem” (tak, błędnie „em”, a nie „ym”), które swego czasu komentował aktywista i tłumacz języka śląskiego- Bart Wanot:
Pita to po polsku ‚pizda, cipa’. [...] Jeźli by my chcieli przełożyć na polsko godka, to mieliby my ‘spierdolić’. Cołki wic, kery sam mōmy, to wkludzanie wulgaryzmu a felerōw. [...] Forsztelujcie, że mōmy XIX storocze, Poloki sōm pod zaborami, chcōm promować swoja kultura i ftoś w Poznaniu godo, że polskie miano ‚Vom Winde verweht’ to ‚Spierdoliło s powietrzę’. Po piyrsze wulgaryzm, po drugie feler.”
Pitło z Luftem to jeden z wielu filmów, które zostały w ten sposób „przetłumaczone”. Cały ten wykaz opiera się na podobnych zabiegach – dużo wulgaryzmów, trochę błędów.
Ale przecież Ślązacy nigdy nie przeklinali
„W śląskiej mowie nie było tych wszystkich słów na k i na p. Szczytem oburzenia było słowo pieronie! Jak mój ojciec bardzo się zdenerwował, to dodawał: pieronie sodomski!” – mówił Jan Miodek w wywiadzie dla Nowej Trybuny Opolskiej w 2010 roku. Profesor się mylił – i to nie pierwszy raz. Język śląski jest pełen wulgaryzmów wszelakich, i tych łagodnych pokroju „Pierona” i „citnōńć” po „pitać’ czy wszechsłowiańską kurwę. Dziwne byłoby gdyby przekleństw nie było.
Z mitem kulturalnego Śląska rozprawiły się Aleksandra Starczewska-Wojnar i Małgorzata Iżykowska, autorki książki "Ty bestya, ty kamelo. Agresja językowa w polszczyźnie śląskiej (1845-1938). Słownik śląskich wyzwisk, obelg i wypowiedzeń obraźliwych To najlepsze opracowanie żywego języka naszych przodków, stworzone na podstawie akt sądów rozjemczych powiatu strzeleckiego. W pracy badawczej mamy do czynienia w ogromem przekleństw, ale przede wszystkim rozumiemy ich powagę, skoro ludzie się sądzili.
Niektóre obelgi były słabsze, inne zaś mocniejsze. Porównywano do zwierząt, części intymnych czy członków innych wyznań. I chociaż zestawienie kilkuset wulgaryzmów obok siebie siłą rzeczy powoduje uśmiech („Ty nic nie poradzisz zrobić jak jeno Jozefie ciula do rzyci wrazić”) tak zrozumieć trzeba jaką wagę w języku pełnią wulgaryzmy. Śląski ciul to zdecydowanie polski chuj. Kurwa była nagminna, a motyka to wulgaryzm, jakiego nie znajdziemy w języku polskim. Najbliżej mu do angielskiego cunt, czyli jednocześnie pizdy i kurwiszona.
Eufemizacja
Kultura od lat staje się coraz bardziej wulgarna – wystarczy spojrzeć na muzykę, literaturę czy film. Ale dziś nie o tym. Stoję jasno na stanowisku, że przekleństwa są naturalną częścią mowy i należy ich używać w odpowiednim kontekście. Martwi mnie jednak proces związany ze śląszczyzną.
Mamy więc przekleństwo, weźmy sobie dupny. Pochodzi od dupać, czyli jebać, więc dupny to jebutny. Tymczasem ktoś wplata je, jakby to było słowo wielgi albo srogi, kompletnie zacierając jego wulgarny charakter. Widzimy jak w języku polskim ma miejsce śląska stylizacja, która z jednej strony bierze najgorsze przekleństwa, z drugiej zaś strony udaje, że one nimi nie są. Proces ten nie dotyczy tylko śląskiego. W polskim fuck jest używane jak pieprzyć, a nie pierdolić, a szajs jest znacznie łagodniejsze od rodzimego gówna.
Polski kabaret
Statystycznie w śląskim skeczu wulgaryzm pojawia się w ciągu pierwszych dwóch minut. Średnia z pięciu wystąpień Kabaretu Młodych Panów to minuta i 34 sekundy. Najgorsze jest to, że całość wpisuje się w wizję „nieprzekleństwa”. Rozdupcony nie jest traktowane tak poważnie jak rozpierdolony. Zwykłe „gwarowe” słowo, stylizacja skeczu. I taki idzie przekaz do języka polskiego.
Nibyśląski pełen przekleństw w nibyśmiesznej treści. I najgorsze, że to przechodzi na nas samych. W śląskim zatraca się oryginalne znaczenie przekleństw. Dopiero z filmu Barta Wanota dowiedziałem się, że pita to pizda, a wymieniona wcześniej praca dwóch historyczek uświadomiła mi, że motyka bynajmniej nie jest tylko niemiłą panią.
I tak sobie nibyśląski trwa i żyje. Język śląski w codziennych kontaktach jest rzadziej używany niż nibyśląski, będący wystylizowaną wersją polskiego. Pełno w nim kochom,dupia, szanuja. A jo niy mōm w zocy takij nibygodki.
Może Cię zainteresować: