„W zaistniałej sytuacji geopolitycznej, wobec konfliktu za wschodnią granicą kraju wpływającego na zmianę warunków zaopatrzenia w paliwa stałe zagrażającą bezpieczeństwu energetycznemu, mając na względzie interes konsumentów oraz zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego, a także komfortu cieplnego, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom, przygotowano projekt rozporządzenia ustanawiający odstępstwo od stosowania wymagań jakościowych dla paliw stałych wprowadzanych do obrotu z przeznaczeniem do użycia w gospodarstwach domowych oraz instalacjach spalania o nominalnej mocy cieplnej mniejszej niż 1 MW” – tak Ministerstwo Klimatu i Środowiska tłumaczyło w czerwcu powody, dla których chce zawiesić na okres 60 dni stosowanie wymagań jakościowych dla paliw stałych określonych w rozporządzeniu Ministra Energii z 2018 r.
Jak podkreślał w uzasadnieniu do swej
propozycji resort zmiana
ta miała przyczynić się do „zapewnienia bezpieczeństwa
energetycznego obywateli”. Przyznawał
ponadto, że do takiej decyzji namawiał Jacek Sasin, minister
aktywów państwowych twierdząc, że taki krok w krótkim czasie
mógłby obniżyć cenę i poprawić dostępność węgla dla m.in.
gospodarstw domowych.
Dilerzy mogą sprzedawać, klienci mogą kupować. Nikt nie może spalać
Wspomniane rozporządzenie MKiŚ weszło w życie 29 czerwca dając dilerom węgla możliwość sprzedaży klientom indywidualnym przez okres 60 dni paliwa stałego, którego parametry nie spełniają dotychczas obowiązujących wymagań jakościowych. Czasowo możliwa stała się np. sprzedaż miałów, które wcześniej określane były jako niespełniające norm jakościowych (ale już nie mułów węglowych, flotokoncentratu, czy tzw. niesortu, gdyż ich sprzedaży zakazują regulacje ustawowe, a te nie zostały uchylone). W mediach od razu zaroiło się od komentarzy pomstujących, że znów będzie można kopcić i wrzucać do pieca paliwa, których od kilku lat nie można już było stosować. Otóż nie. Zwracają na to uwagę sami sprzedawcy węgla (choć generalnie popierają decyzję Ministerstwa).
- Przedsiębiorcy będą mogli sprzedać miały, klienci kupić, ale klientom nie będzie wolno tych miałów węglowych spalać – stwierdził Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla przy okazji wtorkowego (2 sierpnia) posiedzenia Parlamentarnego Zespół ds. suwerenności energetycznej.
Jak
wyjaśnił wynika to z treści
przyjętych przez sejmiki województw uchwał antysmogowych.
Wystarczy zajrzeć do obowiązującej od ponad pięciu lat uchwały
antysmogowej dla województwa śląskiego, by przypomnieć sobie, że
zakazano w niej spalania paliw,
w których udział „masowy węgla kamiennego o uziarnieniu poniżej
3 mm wynosi więcej niż 15 proc.”. W praktyce eliminuje to miały,
gdyż te mają
uziarnienie od 1 do 30 mm. Teoretycznie można sobie co prawda wyobrazić, że sprzedający eliminuje drobnicę zyskując w ten sposób możliwość legalnej
sprzedaży grubszego miału, ale w praktyce jest to mało realne.
Zimą szykuje się awantura w samorządach
Oczywiście fakt, że czegoś nie wolno spalić nie oznacza, że to coś nie będzie spalane. Zwłaszcza w sytuacji, gdy chwilowo można to legalnie kupić.
Pytanie, czy kupujący wiedzą, że dokonując takiego zakupu dziś mogą za kilka miesięcy wpakować się w kłopoty, ryzykując grzywnę za spalanie niedozwolonych paliw? Pytanie też, czy lokalne samorządy, które mają egzekwować zapisy uchwał antysmogowych, będą chciały w sytuacji kryzysu na rynku ciepła czynić to skrupulatnie, czy może zdecydują się tej zimy spojrzeć na to przez palce. Jeśli zdecydują się na ten pierwszy scenariusz mogą spodziewać się awantury ze strony rozsierdzonych posiadaczy pieców, którzy będą powoływać się na dokonane przez rząd poluzowanie przepisów. Jeśli z kolei udają, że tego tematu nie widzą, suchej nitki nie zostawią na nich działacze alarmów smogowych oraz wszyscy ci, którzy węglem nie palą (więc nie mają związanych z tym problemów) i nie mają ochoty wdychać zimowego smogu.