W Bytomiu jest około 2,5 tys. gości z Ukrainy. Od początku wojny pomoc dla nich jest na barkach samorządu i samorządowych urzędników – podkreślał w Rozmowie Dnia Radia Piekary prezydent Bytomia, Mariusz Wołosz.
- Sami rejestrowaliśmy wszystkie osoby przyjeżdżające – ich adresy, telefony. Na bieżąco mieliśmy wszystkie dane. Wiedzieliśmy co im potrzeba, jakie ilości. Później przechodziliśmy do kwestii związanych z pracą dla nich. To są rzeczy, które wypracowaliśmy sami. I tak jest do dzisiaj – tłumaczył prezydent.
"Działania rządu oceniam bardzo średnio"
W rozmowie z red. Marcinem Zasadą prezydent Wołosz stwierdził, że działania administracji rządowej w sprawie pomocy uchodźcom z Ukrainy i współpracy w tej kwestii z samorządami ocenia „bardzo średnio”. - Codziennie przychodzą dwie, trzy tabelki do wypełnienia i to jest chyba główne działanie tej administracji – dodał.
Jako przykład, który go rozbawił, podał działania Ministerstwa Klimatu i Środowiska, które w ramach wsparcia dla gmin, które pomagają uchodźcom przygotowało ostatnio tłumaczenie na język ukraiński obowiązujących w Polsce zasad segregacji odpadów.
- My pomyśleliśmy o tym już na samym początku. Taka ulotka została od razu przygotowana i przekazywana Ukraińcom już przy rejestracji u nas w urzędzie – podkreślił Mariusz Wołosz.
Prezydent Bytomia dodał, że finansowa pomoc rządu dla samorządów była bardzo spóźniona. Jak podkreślił przez miesiąc miasto pomagało w oparciu o własne środki i własne zasoby, a pierwsze pieniądze z rządu dotarły w zeszłym tygodniu. - My też zaczynamy przechodzić na pomoc systemową, jeżeli chodzi o osoby, które są umieszczone w naszych ośrodkach. Staramy się nasze działania zgrywać z tymi rządowymi – zaznaczył.
Mariusz Wołosz podkreślił, że potrzebna jest też unijna pomoc i chciałby, żeby polski rząd w końcu podjął decyzje, które pozwoliłyby na to, aby te środki do nas trafiły. - Szykujemy się na długie miesiące pomocy, a to będzie bardzo kosztowne – dodał prezydent.